Myślę, że znalezienie takiego zapaleńca jak Artur Furdyna nie załatwi wszystkiego. Jak już ktoś napisał Darłowo to specyficzne miasto, gdy się wychylisz do kłusowników to możesz liczyć się z pogruchotanymi kośćmi, może nie nad rzeką, ale na wieczorny spacer w mieście nie masz się co wybierać. To jest jak walka z wiatrakami.
Co innego to próbować uświadamiać "wędkarzy" że łowienie na maline na dodatek w grudniu i listopadzie to kłusowanie. Może gdyby dostali po 500 zł mandatu i odpowiednie służby uprzyjemniałyby im wędkowanie codziennie, albo chociaż co weekend to odpuścili by sobie.
W Darłowie jest społeczne przyzwolenie na kłusowanie, bo rybka tanio i świeża, to do ludzi przemawia. To przykre, ale niestety mentalności całego miasta nie zmienimy na pewno.