Wyjazd na srebrniaki– trzy dni łowienia na jednej z pomorskich rzek.
Mnie nie było. Skład senior, młody i Krzysiek.
Zajeżdżają nad rzekę, kontrolne rzuty i pilotażowe rozmowy z napotkanymi nielicznymi wędkarzami. Wszyscy niemal jednym głosem „Panie żenada – ryby nie ma. Nikt nic od tygodni nie łowi. Szkoda czasu. Na pusto. Ciągu nie ma itd”.
Cóż wieści niezbyt optymistyczne ale … łowic trzeba.
Pierwszy dzień młody wyciąga 3 trocie o wadze od 1,5kg do 4 kg – najmniejsza ostatnia. Reszta składu nic!!!!
Wyobraźcie sobie ich stan psychiczny i miny:woohoo: , otrzymując w trakcie łowienia raz po raz mms ze zdjęciami wyciągniętych okazów i uśmiechem łowcy.
Pytania typu:
Co się dzieje?
Jak on to zrobił?
Dla czego nie ja - jestem przeciez w zasadzie w tym samym miejscu?
, przewijały im się w głowach niemal cały dzień a rzuty stawały się coraz bardziej nerwowe.
Motywacja gigantyczna a czasu mieli coraz mniej:unsure: !!!
Drugi dzień senior ładuje piękną piątkę. Trzeci dzień Krzychu również wychodzi z tarczą wyciągając ok. 4 kg srebro. Wyjazd mieli piękny i trzeba pryznac, że i rzeka im darzyła.
Ot tak - czasem los sprzyja: )