Choć pogoda w tym roku rzadko była łaskawa i z czasem różnie bywało, nie mogę narzekać. Dwa tygodnie w cudownych lipieniowych wodach i cztery weekendy wędrówek wzdłuż łososiowych rzek naładowały mi baterie przed zimą
.
Żadna "metrówa" nie padła, ale kilka ładnych łososi i trotek udało się przechytrzyć. Inne były górą. Mam nadzieję, że za rok się spotkamy;) .
Większe nie znaczy lepsze. Letnie kardynały na suchą muchę to dla mnie esencja naszej pasji:) To będę wspominał chyba najmilej. Zwłaszcza, że udało mi się przypadkiem "wysuszyć" życiowego pstrąga.
Okazje do wspominania będą, bowiem najbliższą możliwość połowić w rzece bedę miał dopiero za 8 miesięcy...
Trzeba się będzie "ratować" rybami ze stojacych wód, ale to nigdy nie będzie TO;)
pozdrawiam