Nikt się nie chwali bo nie ma czym. Od dłuższego czasu wyniki na Parsęcie na zawodach i poza nimi są wstydliwe dla gospodarza wody. W zeszłym roku weszło jedynie około 1/3 ryb które średnio wchodziły każdego roku, z roku na rok coraz mniej też widać ryb na tarliskach. Sytuację obecną nazwałbym wręcz załamaniem rybostanu na Parsęcie. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że obecny model gospodarki na Parsęcie się nie sprawdza. Niestety uwarunkowania środowiskowe są takie, że idealistyczny pomysł zarybiania jedynie narybkiem czy wylęgiem nie przynosi rezultatów. Konieczne są zarybienia zróżnicowanym asortymentem a przede wszystkim większymi stadiami. Dobre lata nad trociowymi rzekami to czas intensywnego zarybiania smoltem i taki jest fakt. Niestety dzisiaj stan środowiska i jego „nieprzyjazność” dla ryb i innych organizmów a tym samym nikła przeżywalność sprawia, że bez większej ingerencji człowieka o rybnych wodach możemy zapomnieć. Krótko mówiąc „sypnięcie” garstką narybku na tak potężne dorzecze mające jedynie wspomóc naturalne procesy podczas gdy zdolność samoodtwarzania się zasobów przyrody jest już minimalna jest daleko niewystarczające, co widać jak na dłoni. Były robione badania, z których jasno wynika, że brak jest naszych rzekach mikrobentosu czyli jakby pyłku organicznego którym żywi się narybek co sprawia, że ile byśmy go nie wpuszczali efektów nie będzie. Inna jest sytuacja w przypadku zarybienia większymi stadiami. Model zarybienia większymi stadiami jest zdecydowanie bardziej uzasadniony pod każdym względem- gospodarczym, ekonomicznym, wędkarskim. Dlatego wg mnie gospodarka na Parsęcie powinna być jak najszybciej zweryfikowana, inaczej może być tak, że stado parsęckiej troci praktycznie zaniknie.