Jak zwykle wątki na ten temat wzbudzają bardzo wiele emocji, tak też było i tym razem
Jednak gdyby przefiltrować ten wątek przez specjalne sito, które nie przepuszczałoby emocji, całkiem sporo ciekawych opinii można by wychwycić. Oto na przykład mieliśmy bardzo ciekawą, aczkolwiek kompletnie nie na temat, dyskusję semantyczną
A z rzeczy bardziej na temat według mojego skromnego zdania warto by było zwrócić uwagę na następujące:
RSzum napisał:Panowie stosujący zasadę NO KILL, czasami humanitarniej jest zabić rybę po złowieniu. Np. w przypadku głębokiego połknięcia przynęty i uszkodzeniu skrzeli ryba nie ma szans na przeżycie i pewnie będzie się strasznie męczyć.
Dlatego w ogóle nie powinniśmy mówić o "no-kill", tylko o "catch & release". To ostatnie jest pojęciem znacznie szerszym, niż samo "no-kill"; ma właśnie maksymalnie ograniczyć sytuacje opisywane powyżej. No-kill jest tylko małym wycinkiem C&R. Mało tego, również C&R nie należy rozpatrywać w oderwaniu od gospodarki na danej rzece. To nie jest uniwersalne remedium na nasze problemy. Są niestety przykłady, że wprowadzenie zasady "no-kill" przyniosło efekt dokładnie przeciwny od oczekiwanego. Dlatego tak ważne jest to, co napisał Mysha, pod czym podpisuję się obiema rękami, i w sumie trochę się dziwię, że przeszło to jakby niezauważone w tej dyskusji:
Mysha napisał:Przez każde polskie forum zawsze się przetacza taka dyskusja - zabierać czy nie? A może prościej byłoby gdyby każdy gospodarz wody określił na podstawie stanu łowiska, jego pojemności, zarybień, odłowów wędkarskich - to czy można zabierać ryby, ile, jakich i w jakim terminie? Nie byłoby to logiczniejsze i z większą korzyścią dla wody?
Inną rzeczą w tego typu dyskusjach jest powszechne odwoływanie się do tzw. zdrowego rozsądku. Najczęściej niestety jest to kompletnie puste hasło, pod którym chętnie podpisuje się wiele osób nie siląc się na głębsze przemyślenia. Doskonale według mnie wychwycił to Daniel:
danielXR napisał:tzw Umiar i Rozsądek to kwestia bardzo indywidualna, zupełnie inaczej postrzegana przez różnych wędkarzy i objawiająca się na różne sposoby.
Zgadzam się w zupełności z powyższym, podejście do problemu jest bardzo indywidualne, czasem skrajnie subiektywne (co jest naturalne i wytłumaczalne), więc odwołując się do rozsądku i umiaru tak naprawdę piszemy o niczym. Mało tego, ja osobiście jestem nieco uczulony na tego typu głosy. Ktoś, kto miał trochę więcej czasu i uważnie ostatnio czytał forum, może dostrzegł pewną zadziwiającą korelację pomiędzy niektórymi głosami nawołującymi do rozsądku, a dość kontrowersyjnymi wypowiedziami na temat na przykład płatności za przywilej łowienia na danym łowisku. Bardziej konkretnie nie napiszę, bo nie chciałbym kierować tego zbytnio "ad persona", ale niestety zbyt często życie pokazuje, że za nawoływaniami do rozsądku stoi zwykłe cwaniactwo. Znacznie cenniejsze są indywidualne, ale konkretne wypowiedzi, co kto robi w kwestii wypuszczać czy zabierać i dlaczego. Na szczęście było ich całkiem sporo w tym wątku
I jeszcze jedna dość ważna rzecz, bez cytowania tym razem, ale parokrotnie się przewinęła w tym wątku: zarzut pod adresem tzw. "no-killowców", że łowiąc zadają cierpienie dla przyjemności. Zarzut byłby zasadny, gdybyśmy traktowali wędkarstwo jedynie jako zaspokojenie atawistycznego popędu: polowania. Uprzejmie proszę tych, którzy ten zarzut podnoszą, żeby sami przed sobą się przyznali - czy rzeczywiście łowią tylko i wyłącznie z tego powodu, czy też stoi za tym coś więcej?
piterusm napisał:Wypuszczane głowatki (wcześniej złowione)
W Bośni i Hercegowinie.
Piterusm, takie zdjęcia to najlepiej trafiający do nieprzekonanych argument za C&R. Proszę o więcej i częściej
Trochę poszedłem na łatwiznę, bo oparłem się na cytatach, nie dodając do dyskusji nic od siebie, więc teraz dodam:
Wypuszczajcie paszczaki do jasnej cholery...