Program restytucji łososia do naszych rzek rozpoczęty ponad dwadzieścia lat temu zakończył się porażką w tym sensie, iż ryba ta istnieje w naszych rzekach li tylko dzięki intensywnym corocznym zarybieniom. Z tego co mi wiadomo nie ma żadnych niepodważalnych dowodów na to, że gatunek ten stworzył w naszych rzekach stado zdolne do samodzielnego rozrodu. Koniec kropka.
Oczywiście można przytaczać tu setki mniej lub bardziej znaczących opracowań naukowych większości, jakże oczywiście niezależnych, naszych rodzimych autorytetów od łososiowatych, wyników badań telemetrycznych i Bóg wie czego jeszcze, natomiast nie zmieni to, ani niestety w żaden sposob nie przykryje brutalnej rzeczywistości. A ta przedstawia się następująco: poniesiona została porażka i jakbyśmy subtelnie tego nie próbowli nazwać, klęska zawsze będzie klęską.
Natomiast dziwuję się jak dorastająca panienka, iż żaden z naszych rodzimych, oczywiście niezależnych autorytetów od ichtiologii cieszących się dużym znaczeniem w środowisku, nie potrafi, lub też nie ma odwagi nazwać wprost tego smutnego faktu. Nie chodzi przecież o to aby szukać winnych, czy też rozliczać ludzi którzy program ten firmowali (i dalej firmują) własnym nazwiskiem. Nie jestem fachowcem ale przypuszczam, że wg. wiedzy z ichtiologii która była dostępna dwadzieścia lat temu postępowali najlepiej jak mogli. Chodzi o to, że przez te dwadzieścia lat świat w każdej dyscyplinie naukowej poszedł do przodu i najwyższy czas zweryfikować wyniki które dała restytucja łososia. Głównie po to aby stwierdzić, iż dotychczasowe postępowanie w tym zakresie nie przyniosło spodziewanych rezultatów i możliwe, że należy rozpocząć wszystko od początku aby nie dreptać w miejscu lub co gorsza nie cofać się w tył. Może warto przy tym skorzystać z wiedzy i doświadczenie naukowców np. skandynawskich którzy znają i stosują w praktyce z dobrym skutkiem inne (może bardziej nowoczesne) metody i od lat wędkarze i rybacy mogą się tam cieszyć stadami zdrowych troci i łososi. Oczywiście zaraz ktoś powie, że Skandynawią z różnych zresztą względów nigdy nie będziemy. Zgadzam się, ale czy to oznacza, że już zawsze będzie u nas tak jak teraz? A może rzeczywiśie nie ma żadnych szans i czas zacząć się przyzwyczajać do nielicznych karłowatych trotek i hodowlanych łososi łowionych od wielkiego dzwonu? Jeśli tak to proponuję powiedzieć to głośno: Lepiej już było i nikt z decydentów nie ma ani wystarczającej wiedzy, ani pomysłu jak to zmienić. Tak, a z czasem nawet gorzej, będzie teraz wyglądało nasze środlądowe wędkarstwo trociowo - łososiowe. Najlepiej uczciwie nazywać rzeczy wprost po imieniu. Pozdrawiam.