W wątku "KELTY" ktoś napisał cholernie ważną rzecz, która przez to, że być może brzmiała trywialnie, została praktycznie niezauważona - o eleganckim wędkarskie, o zachowywaniu się z klasą.
Pamiętam jak przed 25 laty tak mniej więcej po raz pierwszy byłem w Anglii. Niedaleko miejsca gdzie mieszkałem było przejście dla pieszych ze światłami. Piesi mieli zawsze czerwone, żeby zapaliło się zielone, trzeba było nacisnąć guzik. Prosta sprawa, mieliśmy tego dużo w Polsce nawet wtedy. Więc ja przechodząc tym przejściem zawsze naciskałem ten guzik, żeby mi się zielone zapaliło. Miałem przy tym wrażenie, że kierowcy byli jakby zaskoczenia, jakby niezadowoleni... Raz do przejścia podszedłem z jednym starszym Anglikiem. Zobaczył, że naciskam ten guzik, i nawiązał rozmowę. Wyjaśnił mi, kulturalnie zresztą i w sposób nie narzucający się, że jest taka u nich niepisana umowa, że piesi nie naciskają tego guzika, a kierowcy zawsze, gdy pieszy podchodzi do przejścia przepuszczają go, pomimo, że sami mają zielone światło. To znacznie ułatwia życie, bo nikt nie czeka na światłach zbyt długo. Zarówno kierowca, jak i pieszy miał prawo do czegoś (odpowiednio do tego, żeby jechać na zielonym świetle i do tego, żeby nacisnąć ten przycisk). Jednak obaj z tego swojego prawa byli w stanie zrezygnować... Napatrzyłem się wówczas na mnóstwo zachowań podobnych do tego. Widziałem mnóstwo przykładów, że ktoś z czegoś zrezygnował, czegoś nie zrobił, czegoś nie powiedział, do czego miał prawo, ale zrezygnował z tego, bo nie wypadało, albo mogło być różnie odebrane. Aż do przesady... przynajmniej wtedy tak mi się wydawało.
W dawnych czasach nasze prawa były bardzo mocno ograniczone. Nie dziwi więc, że po odzyskaniu wolności tak pielęgnujemy te swoje prawa. To naturalne, i w sumie pozytywne. Ja jednak czekam na następny poziom świadomości, kiedy to bez bólu będziemy w stanie z tych praw wspaniałomyślnie, w codziennym życiu rezygnować, samoograniczać naszą ukochaną wolność.
Pozornie to co tu napisałem nie odnosi się do postów w tym wątku, ale tylko pozornie
Każdy to odbierze pewnie nieco inaczej, po swojemu, ale co tam...