Drogi Kaszubie.
Oczywiście nie tylko Ty wpadłeś na ten, w sumie genialny, pomysł. Już przed kilkunastu laty parę klubów wykonało tzw. korytka pomiarowe. Można je sporządzić, np. z przeciętych wzdłuż rurek PCV odpowiedniej średnicy. Taka połówka jest z jednej strony zaślepiona, a z drugiej jej krawędź jest obrobiona, żeby nie kaleczyć wypuszczanej rybki. W środku w dowolny sposób zaznacza się żądana granicę. Korytko posiada zaczep umożliwiający jego swobodne noszenie. Zamierzałem już wcześniej o tym napisać, ale nie zrobiłem tego. zaraz wytłumaczę Ci dlaczego. Otóż, posiadanie wspomnianego korytka pomiarowego przez każdego z zawodników, załatwiłoby problem. Jednak przy tym musi być dobra wola organizatorów, którzy nie będą dopuszczać do punktowania ryb niewymiarowych. W przeciwnym bądź razie, zawodnik który stwierdzi, że złowiony gatunek ryby mieści się zdecydowanie poniżej "kreski" poprzez uniesienie ręki zasygnalizuje sędziemu, że złowił taką rybkę i otrzyma za nią, np. 50 pkt. Teraz kwestia taktyczno-techniczna. Każdy, kto startował w jakichkolwiek wędkarskich zawodach sportowych doskonale wie, że można przygotować się do złowienia jak największej liczby ryb niewymiarowych. Wytłumaczę to na przykładzie spinningistów. Dany zawodnik ustawia się w strefie przybrzeżnej, bierze kijek o ciężarze rzutowym 0-3 g, żyłkę 0.06-0,08 mm, łepek jiga o ciężarze 0,5 g oraz nakłada sam ogonek gumki. W ten sposób łowi 150-200 okonków w przedziale długości całkowitej 8-14 cm. Zwycięża, ale pastwiąc się nad narybkiem tego "sanitariusza" (nie chwastu!) naszych wód. W innych dyscyplinach wyczynu wędkarskiego, opartego na konfrontacji z żywą rybą jest podobnie. Każdy, kto twierdzi inaczej jest totalnym laikiem, albo obłudnikiem. Poza tym wyobrażasz sobie, co by się działo, gdyby organizator wprowadził taką zasadę. Zawodnicy zamęczyliby sędziów swoimi skargami, o to, że z daleka zaliczył rybę, która nie należała do gatunku punktowanego, itp. Chyba, aż tak źle nie życzysz organizatorom?
Pozdrawiam serdecznie