To i ja coś napiszę bo czuję się wywołany do tablicy
Trzy lata temu zabrałem moją dziewczynę nad rzekę żeby pospacerowała sobie trochę i zobaczyła jak wygląda prawdziwe wędkarstwo - do tamtej pory kojarzyło jej się jedynie z "gumowcami" siedzącymi z fajką w gębie i flaszką w ręce na krzesełku, z zabijaniem ryb, nudą i tylko trochę większą ilością ruchu niż gra w szachy. Okazało się, że tamten dzień to mój ostatni raz kiedy szykowałem sprzęt dla jednej osoby
Od tamtej pory Monika zafascynowała się rybami szlachetnymi, zdała egzamin na kartę wedkarską, była świetnym uczniem i dzisiaj, jeśli tylko przez dłuższy czas nie wybierzemy się na jakąś wyprawę, robi się rozdrażniona chyba bardziej niż ja sam
Zaczynała od razu z grubej rury - wrześniowe trociowanie nad Regą czy styczeń nad Parsętą. Pierwsze rzuty wykonywała z kładki przy
czerwonej pompie we Włodarce
Jesli chodzi o wyniki - musi jeszcze na pierwszą troć poczekać, ale ma już na koncie kilka ładnych pstrągów. Pech chciał, że na pierwszym wrześniowym wyjeździe zszedł jej już pod samymi nogami srebrniak taki ze 2kg. To dodało jej chyba tylko więcej zapału, chociaż tak wkurzonej to jej jeszcze nie widziałem
.
Ja jestem dumny z tego, że mam takiego towarzysza wypraw i muszę przyznać, że są tacy, którzy cholernie zazdroszczą. Są też niedowiarki i zdarzaja się złośliwe teksty w stylu "
moja do ślubu też ze mną chodziła na ryby", ale ja dobrze wiem, że ona już przepadła dla pstrągów i troci. Nie zawsze jest łatwo - Monika jest drobną, delikatną dziewczyną i jak na Pomorzu dobrze powieje to boję się, że mi ją zdmuchnie. Wiadomo, że mam nad rzeką na nią oko i trochę więcej pracy przy uwalnianiu cięższych zaczepów. Muszę też wziąć poprawkę na jej makijaż ustawiając wieczorem budzik
Ale to wszystko rekompensuje jej ferwor nad rzeką (czasem 12h z trociowym sprzętem w ręce), miłość do przyrody i radość z każdej złowionej ryby czy choćby precyzyjnego, pstrągowego rzutu. Ja już czasem szukam sobie wymówek na następny raz kiedy przerzucę woblerem jakąś gałązkę (do pewnego czasu dawała sie jeszcze nabrać na tekst "
polaroidy oddalają" ) bo wiem, że zaraz usłyszę coś w stylu "
widziałam to"
. A byli już tacy, którzy widząc jej rzuty szybko oddalali się wyczuwając kompromitację (duma mnie wtedy rozpiera, nie powiem
)
Największy problem jest chyba tylko z dobraniem odpowiedniego sprzętu do cięższego łowienia i dobrze dopasowanej, nieprzemakalnej/nieobciachowej odzieży (zakup śpiochów to już zadanie z innej planety...).
Pozdrawiam serdecznie i muszę powiedzieć Monice, że jest Was więcej