Wątek jakoś zamiera, i mim zdaniem „pożeglował” w jakimś dziwnym kierunku, a szkoda, bo na pewno ciekawszy niż po raz n-ty rozwijany „jaka wędka na pstrąga?”.
Oczywiście w każdym , na tak postawione pytanie „ile jest warte rękodzieło”, uruchomi się co innego.
Ale tak naprawdę mówienie tylko w pieniądzach nie jest do końca słuszne i sprowadza dyskusję na inny, nie do końca właściwy poziom.
Pieniądze, są wartością dodaną do całego wysiłku kogoś kto poświęcił się robieniu woblerów bez kompromisów.
Mam na myśli prawdziwe rękodzieło, gdzie nazwijmy go twórca, wykorzystuje całą swoją wiedzę, doświadczenie, i talent, aby stworzyć przynętę która jest od początku do końca wykonana jak najbardziej perfekcyjnie na każdym etapie.
Nie mówię tutaj o rękodziele, gdzie „twórca” ma na koncie 20 woblerów, i tak naprawdę nie rozumie dlaczego one jakoś w ogóle pracują, i jest zachwycony tym, że w ogóle pływają, a jak jeszcze złapie jakąś rybę to już dla niego znaczy, że „on robi woblery”.
Wystrugał kształt starając się coś naśladować, obciążenie umieścił opierając się na internetowych poradach, że najlepiej przy brzusznej kotwiczce, i… hurra „jestem rękodzielnikiem”.
A wszystko to zrobił z jednej przypadkowo ściętej gałęzi, którą nie do końca wysuszył, drut który gdzieś tam miał etc.
Takich „twórców” jest najwięcej, co jest w pewien sposób naturalne, bo przecież jakoś trzeba zacząć, ale to że się coś zrobiło, i to pływa, to jeszcze nie powód, żeby to nazywać rękodziełem.
Rękodzieło woblerowe musi być pasją.
Wtedy zależy Ci, żeby to co robisz, a dotyczy to wszystkich pasji, było jak najlepsze, jak najpiękniejsze, jak najbardziej doskonałe i oczywiście skuteczne.
Ciągle o tym myślisz i kombinujesz co by tutaj jeszcze poprawić. Może coś tam dodam w środku, albo odejmę.
Jaki ster zastosować, żeby nie zepsuć założonej akcji woblera?
Jak wpływa użycie żywicy do sklejenia woblera, a może zalania? A co będzie jak go tylko skleisz?
Planując jego pracę zastanawiasz się gdzie rozmieścisz obciążenie, wyliczając stosunek wagowy stelażu do wagi korpusu, planowanych kotwiczek, wagi steru.
Czy polakierowanie 7-10 razy ma sens i co z wagą samego lakieru?
Ciągłe próby, nowe pomysły, doskonalenie.
O malowaniu już nie wspomnę, bo tyle jest możliwości i filozofii podejścia, że szkoda gadać.
I to jest rękodzieło, moim zdaniem.
Te ciągłe próby, te poszukiwania, kupowanie drewna, narzędzi, lakierów, drutów, składników, itd., itd. to przede wszystkim czas i pomysły i oczywiście pieniądze.
I dopiero teraz, rozumiejąc i wiedząc to wszystko można zacząć się zastanawiać, ile powinien kosztować wobler.
A ile jest wart?
Czy wartość i cena to jest to samo?
A ile jest wart wobler, na który złapało się swojego pierwszego sześćdziesiątaka?
I kilka kolejnych dużych ryb.
Ile jest wart wobler, na który w dzień gdzie wydaje się, że pstrągi nie biorą łapiesz kilkanaście ryb, koledzy Cię „nienawidzą”, i z jednego dołka wyciągasz 2 pstrągi powyżej 45-50 cm?
Błędne jest również rozumowanie, że jak za woblera zapłaciłem 50 zł, czy nawet więcej, to powinien on łapać ryby zawsze i wszędzie.
Twórca konstruuje woblera o danych cechach, i te cechy na danej wodzie, i warunkach panujących tego dnia mogą się nie sprawdzić.
No ale dlatego są różne modele, kolory, wielkości.
Było tak, że na swojego” Killera” nie mogłem nic złapać, a jak założyłem woblera o pracy szerszej, mocniejszej to wtedy okazywało się, że w wodzie jednak są ryby.
Pisałem już o tym, że producent masowy nie może sobie pozwolić na to na co twórca jak najbardziej może, ba nawet powinien.
Ich nie stać na to, żeby stworzyć woblera o pracy w której są myki, wężyk, odjazdy na boki. Zrobienie takiego woblera jest obarczone dużym ryzykiem, i tylko ktoś kto może potem nad wodą sprawdzić każdą sztukę i przeginając oczko, nadginając ster sprawić by tchnąć tą „duszę” w swój zamysł twórczy, może sobie na to pozwolić.
Zwróćcie uwagę, że większość, bo jednak nie wszystkie, woblerów seryjnych ma równą pracę, dobrze wyczuwalną na kiju.
Tego chce przeciętny wędkarz, bo jak jest inaczej, to w jego pojęciu taki wobler nie pracuje.
I takie woblery tworzą duże firmy.
Są oczywiście wyjątki, i pewna japońska firma sprzedaje swoje, pięknie wykonane zresztą woblery z plastiku za mnie więcej 60-70 zł.
One mają te pewne cechy rękodzieła o których pisałem.
Ale to są wyjątki i jak widać kosztują wtedy więcej niż prawdziwe rękodzieło.
Długo można by jeszcze pisać.
Dla mnie wobler wykonany przez prawdziwego twórcę, ma to wszystko o czym pisałem. Ma duszę.
Każdy jest niepowtarzalny, mimo wszystko, i warto się nad tym zastanowić dlaczego tak jest, co to daje i co ma wspólnego z tzw. „przebłyszczenie” wody.
Pozdrawiam Papaja