Bardzo przyjemny temat dotknął. Jak mówią: "- Morze lubi silnych, a silne lubią pożreć!"
Mój hit - defilada :
1. Sandacz - ryba na jakikolwiek smak, choć gorące choć przystawki. Nigdy nie molestuje.
2. Szczupak - no kto zrezygnuje od kotleta albo farszerowaną. Mi tacy ludzie są nie znane.
3. Leszcz - smażone kawałeczki, tylko nie chłodne. A gorącego wędzenia, albo zapiekł się całkiem? W Rosji jeszcze popularny suszony i chłodnego wędzenia. Z piwem prosto świetnie. " Wiśnia" zdaje się zna sens w tym . Że w tych celach oddaję przewagę ploc albo certa.
4. Dorsz - odkrycie. 20 lat temu chodziłem w morzu i tonami łapały tę rybę, ale nie znam dlaczego pogardzałem tę rybę. A tego roku z kolegami chodziły na pontonie i łapały jej na jig. Rybaczenie zwłaszcza nie poraziło, ale otworzyłem smakowe jakości tej ryby. Teraz czekam możliwości uzupełnić zapasy tej ryby w swoim zamrażalniku. Nie estetyczny - natomiast tanio, smacznie i praktycznie.
5. Troć, łososia, pstrąga nie wspominam, ponieważ oni bardzo rzadko u mnie na stole, no jest końcowe to delicje ekstra - klasy.
6. Węgorz, kto - to bez rozsądku od jego,
mogę zjeść nie więcej dwóch kawałeczków własnego przygotowywania.
No, a znajdując się na przyrodzie jakakolwiek ryba ubierze Wasz stół, zwłaszcza jeśli jest złapana ona osobiście.
Jeśli wierzyć lekarzom, to najpożyteczną jest morska ryba.
Dużo czego nie wspomniałem, ale moją radę łapiecie i jedzcie rybę, a jeśli jest wybór między trocią i dorszem - oddajcie przewagę drugą.
Smacznie pojeść Wam!