Koledzy,
Podzielę się z Wami swoim doświadczeniem życiowym, choć mam ledwie 31 lat. Kiedyś współpracowałem z kolegami z TPRIiG i niektóre sprawy stowarzyszenia przenosiłem w niekontrolowaną przestrzeń internetu. Powodowało to liczne kłótnie, ponieważ omawiałem publicznie sprawy, które powinno się omawiać prywatnie we własnym gronie. Dziś bogatszy o to doświadczenie, naprawdę gorąco zachęcam do powściągliwości omawiania pewnych spraw publicznie.
Przykładowo te spotkanie 27 grudnia w Płytnicy, odbędzie się w prywatnym domu pewnego bardzo znanego wędkarza
i po to zrobiłem listę adresów e-mail, aby nie okazało się nagle, że mu się zjedzie kilkadziesiąt osób do domu. Dobrą radą starszych nie wypada gardzić, więc warto spotkać się bez sztywnego nastawienia, a raczej porozmawiać i posłuchać innych spośród nas. Skoro to MY mamy coś budować, to MY musimy określić swoje działania i możliwości wspólnie.
Nie jest też do przyjęcia stanowisko, że zakładamy najpierw Towarzystwo a później łowisko i koniec kropka. Pewien jak dla mnie autorytet wędkarstwa muchowego, jakim jest Jerzy Kowalski, z którym stale koresponduje w celach... powiedzmy sobie doradczych, nie jest entuzjastą takiego rozwiązania. Nie wiem też, czy łowisko patronackie na Łupawie koła PZW "Trzy Rzeki" jest wspierane ochroną przez ludzi z Towarzystwa-satelity. PZW też jest stowarzyszeniem i ewentualne środki na ochronę z funduszy unijnych można by spróbować pozyskać w ramach tej struktury. Nie mamy pojęcia o tych możliwościach, więc nie bądźmy uprzedzeni. Można sprawdzić to empirycznie, wtedy dopiero będzie to naszą wiedzą i doświadczeniem. Chodzi mi o to, żeby oszczędzać cenny czas pracy społecznej poświęconej na utworzenie i prowadzenie stowarzyszenia-satelity. To jest jedna sprawa - sprawa ochrony ryb przed kłusownictwem. Jeśli chodzi o ochronę ekosystemu dorzecza, to istnieje wiele stowarzyszeń ekologicznych o bogatszym doświadczeniu w tych sprawach i przystępując do nich, też mamy od razu niemal profesjonalne wsparcie w ochronie naturalnego charakteru doliny rzecznej.
Adam powiedział mi, że jest stowarzyszenie które zajmuje się projektem renaturyzacji pewnej rzeki w dorzeczu Gwdy z pieniędzy unijnych. Tych ludzi wypadałoby poznać, bo jeśli komuś się udało coś takiego zrobić w praktyce, to świadczy to o nim jak najlepiej.
Sam jako człowiek znany z braku kompromisów, zrezygnowałem ze specjalnej opieki nad Piławą, na rzecz skupienia się na Dobrzycy, ponieważ taką chęć wyraziła większość zainteresowanych kolegów. Ponadto, podali konkretne argumenty, które mnie przekonały:
- mniejszy ruch kajakowy (Adam)
- więcej zwałek (Siemko)
- lepsza termika (Siemko)
- bliskość zamieszkania strażników SSR (czyli mniejsze koszty ochrony) (Adam).
Jak widać, co dwie głowy to nie jedna. A jeśli tych głów będzie więcej, ale będą miały na tyle mądrości by się ze sobą nie skłócić, to możemy dojść całkiem daleko. Ważne, żeby nikt nie miał zbyt wielkiego ciśnienia na postawienie na swoim.
Tak więc podejdźmy do sprawy trochę bardziej elastycznie, bo na tą chwilę wiele rzeczy organizacyjnych nie jest oczywistych. I nie chodzi tutaj o wewnętrzne przekonanie kogoś do słuszności czegoś, ale o uargumentowanie tego i przekonanie kolegów podczas rozmowy. Wiadomo, że świat zawsze czeka na wszystkowiedzących bohaterów, ale niestety proza życia i uwarunkowania, które należy dokładnie rozpoznać, nakazują większą powściągliwość do formułowania z góry przyjętych tez.
Co do spotkania 27 grudnia... wyślę informacyjnego mass-maila do zainteresowanych. Jesteśmy zaproszeni do prywatnego domu, więc może publicznie już tego nie ciągnijmy.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek