Jak już kilka osób zauważyło, postawiona w tytule alternatywa nie ma większego sensu, bo sprowadza całą dyskusję do ideologii. Już dwa lata temu pisałem tutaj, że nie można dyskutować o konieczności wprowadzania C&R lub jej braku bez odniesienia do konkretnej rzeki. W ostatnich dniach również pojawiło się parę takich głosów, lecz z niezrozumiałych dla mnie przyczyn znaczna większość nie rozumie, bądź udaje, ze nie rozumie o co chodzi.
Pozwolę sobie wkleić tutaj słowa Jerzego Kowalskiego z innego wątku, bo moim zdaniem trafiają one w sedno sprawy:
Jerzy Kowalski napisał:Ja traktuję C&R w kategoriach biologicznych i gospodarczych, jako narzedzie umożliwiające ochronę w warunkach intensywnej eksploatacji, albo eksploatację w warunkach ochrony, a nie jako jakąś "filozofię". Traktowanie C&R jako "filozofii" jest możliwe, jeśli zawęzi się całość wędkarstwa i zagospodarowania wędkarskiego do samej eksploatacji ... ale to droga na manowce ...
Próbuję zrozumieć argumenty tych, którzy uważają, że wybierając się na ryby jedynie po to, żeby je pokłuć jest nieetyczne. Nawet jestem w stanie się z tym zgodzić w jakiejś mierze. Jednak mam pytanie do tych osób - czy zgadzacie się, żeby wypuszczać ryby małe (poniżej wymiaru ochronnego), oraz złowione przypadkowo w czasie ich tarła (okres ochronny)? Zapewne odpowiecie, że tak, to naturalne, potrzebne do ochrony naszych zasobów. C&R to nic innego jak tylko propozycja zaostrzenia tych kryteriów z uwagi na stan, w jakim znalazły się nasze wody. Być może tymczasowo, i być może tylko na ograniczonych odcinkach - jak napisałem zależy to od danej rzeki. Nie ma tu grama ideologii, jedynie czysty pragmatyzm.
Ale tak naprawdę to nie o tym chciałem pisać... Pojawił się post, który opisuje to co nurtuje mnie od dłuższego czasu, i co moim zdaniem jest znacznie poważniejsze, niż roztrząsanie kwestii zawartej w tytule. Oto fragment tego postu:
Terwoj407 napisał:Przyjdzie taki czas, że pojawią się głosy nad delegalizacją naszego hobby.
[...]
Stawką jest przetrwanie nie tylko ryb, ale i wędkarstwa...
Myślę, że do tego prędzej czy później dojdzie. Wędkarze są w mniejszości, generalnie nie kojarzą się zbyt dobrze w społeczeństwie. A na domiar złego jeśli naprawdę się zastanowić, to my mamy bardzo słabe argumenty przeciwko domniemanym/przyszłym orędownikom zakazu uprawiania wędkarstwa. A tak naprawdę nie mamy ich praktycznie wcale. Zamiast bić pianę nad nierozsądnie postawionym przez autora wątku pytaniem, może lepiej zacząć się zastanawiać nad tym problemem?
Mam jakieś tam przemyślenia w tej sprawie, ale sądząc po odzewie na post Terwoja407, mało kogo to interesuje.
Edit: w czasie gdy pisałem ten post pojawiło się kilka odpowiedzi powyżej, stąd parę moich powtórzeń tego, co pisali przedmówcy.