Artur Furdyna napisał:(...) jedynie w swoich wypowiedziach pokazuję, gdyż na nasze podwórko przekładają się bardzo niemrawo.
(...)
Aaaa, widzisz. A czy UE robiła jakieś konferencje naukowe z udziałem polskich i innych europejskich hydrotechników? Ile ich było? Gdzie są materiały konferencyjne? Kurwa mać, no bądź rzesz trochę wymagający wobec tej Unii, Arturze dobra? Ilu samorządowców dostało jakieś materiały do przemyślenia? Ha? To co, Dmychu musi prywatną książkę podarować meliorantowi? Ile mam książek kupić? Mam zrobić przed Zarządem Melioracji jakiś happening ekologiczny? Ja nie lubię partyzantki, mam w nosie taką nierówną walkę.
Powiedziałbym Ci - zero zdziwień z mojej strony. Zanim unijny kolos się połapie o co chodzi, to już wiele rzek będzie przegrodzonych betonem z ich pieniędzy, pod płaszczykiem OŹE. Robota od dupy strony... takich mamy fachowców w Unii. To są też partacze, nie tylko nasi.
I teraz Ty sam wraz z nielicznymi osobami w Polsce masz oświecić naszą administrację? Bez pieniędzy, bez mediów, bez wsparcia? Czyste szaleństwo i szarpanie sobie nerwów.
A później niemiecki euroentuzjasta Martin Schulz płacze i dziwi się w Europarlamencie, że oto euroentuzjaści stracili ducha, a duch jest coraz silniejszy po stronie eurosceptyków... Bo niestety Marcin nie wie i się chyba nie dowie, co to znaczy przemówić do Europejczyków zróżnicowanym i ciekawym oraz naturalnym językiem, który bierze pod uwagę specyfikę każdego narodu. Euroentuzjaści zamiast robić konferencje naukowe dotyczące przyszłych zadań, które wspólnie z innymi narodami mielibyśmy robić (tak żeby każdy się czuł ich współautorem), to spędzali małe dzieci ze szkół, żeby zapierdalały ulicami z balonikami. Jeśli ktoś tak buduje Europę, to jest dla mnie debilem albo sabotażystą całego projektu. To już ja jako eurosceptyk zdaje się, że sto razy lepiej wiem jak zbudować mosty między narodami niż ta banda partaczy, którym się od nadmiaru władzy w dupach poprzewracało.
Teraz powiem coś ważnego i charakterystycznego dla całej tej formacji, że się tak wyrażę, lewicy laickiej w Europie. To powiedział prof. Geremek. Otóż powiedział on, że "my potrafimy zdobywać władzę, ale nie potrafimy się przy niej utrzymać". Bo żeby elita się utrzymała, żeby projekt był trwały, to trzeba jak to mówi Peja zdobyć szacunek ludzi ulicy. Monarchia w Polsce za Piastów i Jagiellonów była trwała, ponieważ za króla ktoś chciał się tłuc. Euro-komisarzy ludzie nawet nie znają. Nie mówiąc o praktycznie zerowych więzach emocjonalnych między Komisją a obywatelami. Gdzie oni są? Za pancernymi szybami i urządzają sobie pogaduszki z szefami korporacji. W ten sposób Unię czeka albo totalitaryzm albo rozpad. Chyba, że komisarze zmienią image.
Najlepszą inwestycją wizerunkową, była by wycieczka z Dmychem w pokrzywy na jelce, jazda na deskorolce przez Amsterdam, jakiś joint z murzynem... nie wiem... wszystko, tylko nie ta zasrana ściana między nami. Tak to sobie można zbudować ustrój pokręcony.
Nie chce mi się gadać. Jakiś debili przyjęli do masonerii, wszystko na pysk pada... nie chce mi się o tym pisać... w ogóle jestem przeciwnikiem globalizacji, ale jeśli już ktoś ją organizuje, to niech ją robi sympatycznie, a nie tak beznadziejnie.
Martin Schulz ma rację mówiąc, że nastroje prounijne były kiedyś większe. Kiedyś przechodził mnie dreszcz na myśl, że będę żył w Europie wolnego handlu i otwartych granic, że będę sobie studiował w dowolnym mieście Europy. Ktoś mi to dobre samopoczucie zjebał, zagłuszając po faszystowsku eurosceptyków, wymyślając głupie przepisy, pomnażając biurokrację i ograniczając swobody obywatelskie. Widząc masę fotoradarów i kolejne przepisy nadzorujące obywateli, coraz bardziej chce mi się rzygać. I dlatego Martin Schulz będzie dalej płakał, bo nie da się zrobić z ludzi szczęśliwych niewolników. Niewolnik to człowiek przygnębiony i smutny, bojący się swojego cienia. Lękliwy i poprawny politycznie. Jeśli Martin Schulz chce mieć z powrotem europejskiego ducha, to musi wrócić duch wolności jaki był na samym początku łączenia się narodów. Zjebali to na maksa, z pośpiechu i wody sodowej która uderzyła do głowy. Geremek jak widać poprawnie opisał swoje środowisko. Żal na to patrzeć...