Dobry wieczór
Wymknąłem się dziś cichutko z domu, gdy słoneczna poświata ledwo co rozjaśniała północno-wschodni nieboskłon. Pierwszy raz w tym roku widziałem jeża, kołyszącego się na swych krótkich łapkach podczas pokonywania ulicy. W wybornym nastroju szedłem nad wodę, nim zgasły uliczne latarnie.
Nie będę eskalował napięcia, ni natężenia. Ryb nie było. Przynajmniej podczas mej obecności (między 5:15 a 10:45 czy jakoś tak). Spotkałem za to trzech wędkarzy: dwóch ze spinningiem, jednego z muchą. Z każdym miałem przyjemność choć chwilę porozmawiać, wymienić kilka uwag i uprzejmości. Miło jest pogadać z człowiekiem, który potrafi się uśmiechnąć i jest zwyczajnie uprzejmy...
Woda czysta, gdzieniegdzie poprzetykana brązowymi i zielonymi farfoclami. Kolory nieba zachwycające.
Powoli przyzwyczajam się do myśli, że wkrótce dla troci będzie za ciepło przy brzegu. Pozostanie wynająć łódź. No chyba że ktoś zaprosi - raczej nie powinienem odmówić
...
PS. Bardzom ciekaw, jaki był efekt pięknie kreślonych muchą pętli...
PS. 2. Byłbym zapomniał! Na gości z daleka czeka wspaniała, ręką samego króla mórz rzeźbiona sofa...
A może to robota stolemów?...