Widzisz Zaworek nikt Ciebie nie zlinczował.
A teraz o rybkach. O 7.30 melduję się nad Milwaukee River. To bardziej na północ, woda zimniejsza, wyższa, to i ryby powinny być. Bo nad Root River ( gdzie byłem ostatnio i złapałem pstrągi ) woda opadła i straszna płycizna. Dwa rzuty i branie. Natychmiastowy odjazd i po rybie. Następne 2-3 rzuty i siedzi. Odjazd i trzyma się na haku. Troszkę pompuje w odległości 20-30 metrów, ale wiem, że jest moja. Widzę, że to samiczka łososia chinook, dopiero, co weszła do rzeki. Jest srebrno - zielona. Po kilku minutach podbieram i jest moja. Nie za duża 76 cm, ale cieszy, bo myślałem, że wszystkie łososie już w tarle.
Następne dosłownie kilka rzutów i znowu siedzi. Tu widać, że inna ryba.Piękne odjazdy, wyskoki. Myślałem, że to steelhead, lecz to samiczka łososia coho. Srebrna, troszkę mniejsza ( 73cm ), ale w sumie waleczniejsza.
Godzina 8, a ja mam 2 ryby. Jak tak dalej pójdzie, to o 9 do domu. Za chwilkę na czarna pijawkę ( wszystkie na to dzisiaj brały ) torpeta. Odjazd na 50- 60 metrów. O to nie przelewki. Ryba chodzi pod druga strona rzeki. Walczyliśmy tak 24 minuty zanim dzisiejszego króla wyholowałem. Piękny samiec. 97 cm. Cieszy oko, taki klocek
Myślę, jeszcze pół godziny, 2 ryby i do domu. Ale moja buta została przez przyrodę ukarana. Miałem jeszcze tylko 2 ryby, które poszły i nic więcej. O 11 zmieniłem miejsce na kilometr w dół rzeki. Ale tam tylko miłosne harce łososi chodzących i trących się parami. Pochodziłem troszkę szukając pstrągów, ale widziałem tylko jednego. Łososie zostawiłem w spokoju, w tym stanie nie biorą, tylko sex im w głowie. I tak minął mi poniedziałek. Żona mówi jedź jutro, ale chyba odpuszczę.
Dzisiaj ukazał się nowy komunikat na internecie z rzeki Root River oraz stan ryb na punkcie odłowu. Kilka dni od poprzedniego, a jaka zmiana w ilości ryb.
dnr.wi.gov/topic/fishing/lakemichigan/rootriverreport.html