Ponieważ w Polsce już prawie są Święta korzystając z okazji składam braci wędkarskiej Najserdeczniejsze Życzenia.
Dzisiaj wybrałem się kolejny raz na wiosenne steelheady. Od razu założyłem, że będzie to mój ostatni wyjazd tej wiosny i powinienem zakończyć go „godnie”.
Już przed 6 jestem na łowisku. Widzę, że inni także nocne Marki, bo już dwóch wędkarzy okupuje „mój" dołek. Pierwsze miejsce obfituje w ryby, ale nie takie, co są w kręgu moich zainteresowań. Brzany są dosłownie wszędzie i praktycznie uniemożliwiają wędkowanie. Zmieniam teren moich połowów ze 100 metrów do góry. Kilka przepuszczeń i siedzi pstrąg. Zapomniałem napisać, że woda podwyższona i każdy hol ( nawet brzany) to nie przelewki. Odjechał mi w prądzie i od razu spadł. Kilka rzutów w tym miejscu i idę w okolice, gdzie poprzednio wyjąłem ryby. Pierwszy rzut na żółtą imitacje ikry i mam pstrąga. Wykorzystuje prąd i zbytnio mi odchodzi. Przytrzymać nie ma za bardzo jak i hol trochę trwał. Większe czasami wyjmowało się szybciej, ale ten jakiś wyjątkowo silny. Ledwo 72 cm, ale za to fajnie ubarwiony.
Patrzę na zegarek jest 6.50.To pierwsza ryba zaliczona.
I dzisiaj zakończę ten mój opis wyprawy wędkarskiej w troszkę inny sposób. Kolejny konkurs dla kolegów. Ile steelheadów wyjąłem podczas dzisiejszej wyprawy ( koledzy, którym powiedziałem o tym telefonicznie oczywiście z konkursu są wykluczeni). Nagroda jak zwykle coś przydatnego z Simmsa.
Kolego
pietruch-przypominam o odbiorze nagrody z poprzedniego konkursu w umówionym miejscu.
I już na sam koniec trochę refleksji nad zakończonym sezonem.
Byłem wyjątkowo mało razy nad woda. Tak się po prostu złożyło, a i chyba troszkę chęci coraz mniej. Sezon trwał bardzo krótko z uwagi na długa i mroźna zimę, a potem raptowne upały. Steelheady szybko wytarły się i w większości zeszły z rzeki. Pewnie pozostało jeszcze trochę w wodzie, ale dla jednego, czy dwóch brań tutaj nie warto jechać. Rybek trochę połowiłem, ale to raczej średnia wieloletnia, a nie jakiś szczególny sezon. Wielkich pstrągów też nie było, a ponad 80 centymetrowych można policzyć na palcach jednej ręki. Po raz pierwszy nie złowiłem żadnego tutejszego potoka w sezonie stricte wiosennym, ale wynagrodziły mi one za to zimą.
Szczególne podziękowania składam tym użytkownikom FORSa, którzy swoimi wpisami i podziękowaniami „podtrzymywali” mnie na duchu w czasie moich wędkarskich wyjazdów i aprobowała moje sprawozdania.
Do „zobaczenia” w takim razie w sierpnia, gdy będę relacjonował nocne połowy łososi kingów ( mam taką nadzieję, że coś się uwiesi na końcu kija), a ja w niedługim czasie udam się na letnie połowy do naszej Ojczyzny.