TEMAT: Odcinki muchowe - zakazy spinningu

Igo napisał:
Igo co tu dużo uzasadniać. Po prostu Jedyna Słuszna Metoda!!!

Piotr chcesz to się gniewaj ale to głupi pomysł nieetyczni wędkarze są , byli i będą w każdej grupie zarówno muszkarzy jak i spinnigistów.Tutaj dyskutujemy o tym co zrobić żeby ograniczyć nadmierne wyławianie ryb a wypchnięcie z nad wody sporej grupy uczciwych wędkarzy czy wręcz pasjonatów da tylko większe możliwości pseudo wędkarzom i kłusownikom.
Ps.nie zabijam i nie zabieram ryb niezależnie jaką metodą złowionych.

Tadeusz napisał:
A dla mnie spinning to typowe narzędzie do pozyskania ryb w celach konsumpcyjnych, dlatego w wodach krainy P&L go nie używam. Jak widac każdy ma inne podejście do tematu i jak dla mnie obecne rozwiązanie obejmujące zakazu spinningowania jesienią oraz nieliczne odcinki "flyfishing only" jest jakimś tam optymalnym kompromisem.

piotr napisał:
Jak dla mnie absurd. Inna sprawa że nie realne. Na koncie Naszego związku nie będzie się zgadzać suma za składki to raz.
Dwa to nagły wysyp muszkarzy nad wodą ( nowych ). A skoro łapiesz tą metodą to dobrze wiesz że to najlepsza metoda na zerowanie dołków.
Teraz pomyśl sobie gdyby smakosze mięska to wiedzieli ?
Prawda jest taka że na spinna nigdy nie będziesz miał tyle kontaktu co na muchę, więc w czy ten spinn ci przeszkadza ?

Inna sprawa że taki zakaz to byłby kolejny krok do dzielenia całego środowiska wędkarskiego. Już teraz nad wodą jesteśmy świadkami nie miłych spojrzeń jak spotykają się w miejscu wędkarze łapiący różnymi metodami.
A chyba nie o to chodzi w tym hobby, każdy z wędką w ręku powinien być mile widziany.

Oczywiście każdy ma prawo do innego zdania ale jeżeli mam sprawę stawiać radykalnie to np. dla mnie dolna nimfa jest to typowe mięsiarsto.
Podtykanie rybie dosłownie pod pysk imitację robala jest o wiele bardziej szkodliwe jak spinning a zadeptywanie przy tej okazji jesienią gniazd tarłowych ryb łososiowatych to kompletny brak wyobrażni.

W moim przypadku jak mam ochotę na łatwe, smaczne mięsko to biorę wtedy muchówkę. Na wodach krainy PiL, w których łowię, złowienie na spining kompletu wymiarowych ryb jest trudne natomiast komplet 35 - 40 cm lipieni to przy użyciu muchówki często kwestia 30 minut. Dla przykładu przytoczę historie z tamtego roku. Odcinek 2 km górskiej rzeki. Jedna wyprawa ze spiningiem - 2 pstrągi. Druga wyprawa - 0. Trzecia wyprawa 1 pstrąg. Czwarta wyprawa ze spiningiem - 0. Ten sam odcinek z muchówką: Pierwsza wyprawa 7 lipieni 5 pstrągów. Druga wyprawa 8 lipieni 7 pstrągów. Zatem tu gdzie łowię traktuje metodę muchową jak kosę to koszenia ryb wtedy gdy mam ochotę na pyszny obiad. Gdy zależy mi na tym by zmusić się do spaceru a złowienie ryby schodzi na dalszy plan wtedy wybieram spinning.

Tadeusz zgadzam się że problemem są ludzie a nie metody. A co do zadeptywania gniazd łososiowatych przez brodzących "doliniarzy" to z tego co sobie przypominam w momencie stwierdzenia obecności tarliska należy przerwać łowienie i zmienić miejsce. Tylko już nie pamiętam czy to Rozporządzenie czy RAPR.

Zawsze uważałem że problemem nie są dozwolone metody połowu ale ludzie dlatego post Piotra może trochę za ostro skrytykowałem ale pisze to co myślę.Dla mnie w ostatnich latach najbardziej denerwujący jest nowy problem tzn. kajaki.Jak pamiętam spotykałem je od zawsze ale na rzekach typu Brda , Wda itp. a teraz śmigam 150 km w jedną stronę na rzeczkię naprawdę niewielką a tam kajak za kajakiem i po rybach.

Haki bezzadziorowe to kapitalny wynalazek. Przy umiejętnym holu nie ma różnicy, moim zdaniem, w ilości spiętych ryb. Natomiast różnica w uwalnianiu i stresowaniu złowionych ryb jest kapitalna. W wielu przypadkach udawało mi się w ogóle nie dotykać ryby, gdy chciałem ją uwolnić. Także, gdy już musiałem pomóc, przy wyjmowaniu bardzo rzadko napotykałem na opór, powszechny przy zadziorach, który bardzo często jest przyczyną niepotrzebnych poranień.
Ale to inna bajka.
W tym wątku, moim zdaniem najważniejsza jest świadomość wędkarzy. W naszym kraju średnia jest niska, żeby nie powiedzieć, bardzo niska, stąd jedynym lekarstwem jest kontrola tego, co się dzieje. I tu mamy, poza wyspami, czarną dziurę.
Odkąd poznałem Alvisa Birkowsa w Łotwy, często sięgam po przykłady z tego kraju, bowiem znacznie bliżej nam do tego kraju pod względem ewolucji do zdrowego podejścia do naszego hobby, a także do eksploatacji rybnych zasobów naszych wód.
Najczęściej, gdy słucham o zmianach, które udaje im się wprowadzać, jest mi po prostu głupio.....
Teraz mają 3 czytanie nowej ustawy o rybactwie na wodach śródlądowych, gdzie głównym wątkiem są limity dla wszystkich.
Teoretycznie u nas one są od dawna, ale na papierze...... i dotyczą tylko nas, wędkarzy. Rybacy łowią, ile się da, gdyż "rekompensują" to zarybieniami.... często także "na papierze", a jeśli nawet, to nikt serio nie zbadał efektywności tego działania, o innych skutkach nie mówiąc/ ubożenie genetyczne populacji itd.....

jak już sobie podyskutowqliscie to proszę przeczytać pierwszy post w temacie.
łowienie na spining w okresie kiedy pstrag ma okres ochronny.
ile osób zlowilo lipienia na spina i ile wogóle próbowało nawet w czasie gdy na spin łowić wolno???
czy muszkarze domagają się wycinania drzew w miejscach gdzie mucha nie da się łowić?? najczestsza odpowiedzią jest na takie miejsca - weź spining.
analogicznie mogę powiedzieć - po 1.08. weź muche ...
dziękuje za uwagę i sory za błędy ale piszę z telefonu...