Współczuję urazu kolego:(
Ja poniedziałek i wtorek miałem nachodzony na maxa. Na początku odwiedziłem z kolegą Bydlino. Ale coś szybko nam ochota odeszła na łowienie bo co rusz to borowik pod nogami. Więc zakończyło się grzybowo.
Już znam genezę powstania nazwy tej miejscowości:)
We wtorek samotnie udałem się na eksplorację odcinka Żelkówko- Kwakowo. Nałaziłem się po tych trawskach do bólu kończyn dolnych. Rzeka fragmentami ciekawa, są doły, ciekawe zakręty, rynny głębokie itp.
Te kilka zdjęć to dla tych, co kontuzje mają, nie mają urlopu i czasu na zwiedzanie.
Jeśli chodzi o ryby to szczupaczki różnej wielkości.
Przyznam się, że adrenalinę miałem na jednym z zakrętów, kiedy coś potężnie szarpnęło woblerem. Po zacięciu odjazd i targanie szczytówką. Kiedy już wyobrażałem sobie wielką troć do powierzchni wyszedł ładny szczupły. Dobre 65+. Ale moment dekoncentracji i niestety nie on pozował do zdjęcia. Na powrocie nazbierałem kani.
Fajnie spędzony czas, nad wodą żywej duszy. I o to czasami chodzi:)