Witam. Zgodnie z wyżej wstawianymi postami dziś i ja wstawiłem się na zlocie pomorskich trociarzy. Ranek przywitał nas małym mrozem -7, później było nieco lepiej. Gdy większa grupa przybyłych wędkarzy uzbrajała wędki, jeden kolega szedł już z małym sreberkiem do samochodu. Później każdy poszedł tam gdzie czuł rybę. Woda na średnim poziomie, przejrzystość dobra, od czasu do czasu popadywał śnieg na przemian z przebłyskami słońca. Przez dłuższy okres czasu nic kompletnie się nie działo,kilku napotkanych też bez brania. Dopiero w drodze powrotnej do samochodu w miejscach gdzie rano nie posyłaliśmy przynęt, kolega złowił małego srebrniaka. Minęło może z pięć minut i ja poczułem na wędce pulsujący ciężar. Ryba żwawo odjeżdżała w dół rzeki,po chwili udało się jednak przyhamować zapędy sreberka. Gdy rybka była wymęczona i gotowa do podebrania poprosiłem kolegę aby to uczynił. Niestety podbierał podbierakiem od głowy, i zrobił to tak niefortunnie że kotwiczka woblera wbiła się w krawędź podbieraka. Ryba szamotała się na sztywno poza podbierakiem chwilę, i był to ostatni moment w którym widziałem wydawać by się mogło pewną rybę.
Ryba ok 65-70 cm.