Wezbrane rzeki nie pozwalają pojechać gdzieś lokalnie, choć jedna opcja była możliwa, to jednak postanowiłem zrealizować jedną z zaplanowanych wypraw w sezonie 2020. Jak nie dziś, to kiedy?? Choć wieczorem uszykowałem jakby co zestaw na wielką wodę, tak asekuracyjnie
Wczesna pobudka i w drogę. Jazda na GPS, jak i dojście do rzeki również, ach te współczesne nowinki techniczne. Idąc nad wodę zapomniałem zabrać lustrzanki, ale nie wracałem się, i dobrze zrobiłem bo w taki upał dodatkowe 1,5kg by mnie chyba powaliło. Przebrnąłem przez knieje, bagienka i do boju. Nad wodą sporadyczne komary i niesamowita ilość much, masakra. Na pierwszy kontakt nie czekałem zbyt długo. Podana obrotówka w pierwszy głęboki dołek namierza fajnego pstrąga, a zmiana na gumę daje efektowny hol. Później długo nic, a bagna non stop. W pewnym miejscu widzę oczko, a za chwilę drugie i pstrąga pokazującego grzbiet. Stoi na tak płytkiej wodzie, że aż się nie mieści. Rzuty go płoszą. Za jakiś czas wypatruję kolejne delikatne, oczka, a to świadczy o tym, że z dna podnosi się coś fajniejszego. Wychodzi jegomość trzy razy, choć go nie widzę, to czuję skubnięcia i widzę pozostawioną falę na wodzie. Nie daje się więc mu odpuszczam po jakimś czasie. Kolejnego fajnego kropka łowię gdy cofam się do opuszczonego odcinka z dołkiem, bo od dołu nie podszedłem przez bagna. Strzał w pierwszym rzucie i ładny spaślak melduje się w podbieraku. W między czasie bagna, bagna, bagna i tamy bobrowe. Zaczyna się jakby brzeg utwardzać, choć tylko na krótkim odcinku, tu jakby więcej kropków i kolejny miarowy, ale po chwili kolejne tamki i bagniska. Trafiam sporo szczupaczków w przedziale 25-30cm, tak jakby były zapuszczone, w sumie to złowiłem ich więcej niż pstrągów. Upał, muchy, bagna, wszystko nie do wytrzymania, a odcinka nie widać końca. Kapituluję o 15:30 bo do domu miałem wrócić do 18-tej, a droga przez las jak się okazało jeszcze spora, a do domu sto razy dłuższa
Na szczęście na koniec popadał krótki, ale rzęsisty deszczyk i dał nieco ochłody. Plan zrealizowany, ja zajechany. Po drodze kilka postojów na rozmasowanie i rozchodzenie skurczy w nogach, bo jazda robiła się zbyt niebezpieczna. Nie wiem czy jeszcze tam wrócę, ale kocham pstrągowanie na bagnach.
Po miesiącu coś takiego wyhodowałem
Pierwszy i chyba najfajnieszy, zwiał przed pomiarem.
Widzicie oczko.
Warto wrócić do ominiętego dołka.
Pojawia się i znika.
Trzeci do kompletu.
Mój ulubiony kijek do prowokacji w małych rzeczkach.
Piękne dziurki.
Jedna z wielu bobrowych tam.
Zieleń pochłania wodę.
ps. Jakby ktoś znalazł podbierak, to dajcie znak, choć nie liczę na to