TEMAT: Pstrągi 2020

Mnie się ostatnio taki trafił na suchą

Trochę zaległości.
20.05. (środa ) Rano na rzece cisza i jakiś krótki, a popołudniu szukałem troci jeziorowej w Solinie.



21.05. (czwartek) Wody ubywa i pstrągi wciska pod kamienie. Jeden taki na dzień dobry, a później cisza.









22.05. (piątek) Rano na rzece tylko jeden kontakt. Obławiałem znane dziury. Popołudniu zwiedzanie innych bieszczadzkich dziur. Chyba jedno branie na tajnym siurku.

Sobota. Tym razem ciężkie wstawanie o 5:45. Pojechałem nad rzekę w miejsce gdzie ostatnio skończyłem. Kontynuowałem dalsze rozpoznanie wody posuwając się w górę rzeki. W drugim czy trzecim bystrzu namierzam ciekawego trzydziestaka. Czwarty kontakt kończy się nieskutecznym atakiem. Później długo nic, woda kryształ, a miejscówek jak na lekarstwo. Gdy już grubo po 9-tej dochodzę do grubego dołka, który nazwałem smoczą jamą. Ciskałem lekką przynętą ile się dało, najważniejsze to dobre ukrycie lub maksymalnie daleki rzut. W czwartym czy piątym podaniu przynęty następuje branie, zacinam spóźniony bo gdzieś się gapiłem, ale pstrąg siedzi. Hamulec pięknie gra bo ustawiony luźno pod żyłkę 0,18mm. Ryba cały czas prze pod prąd do swojej jamy. Cały czas się zastanawiałem czy możliwe jest pobicie rekordu sprzed kilku dni i teraz wiem, że jamę zamieszkiwał jeszcze większy pstrągal. Hol kończę sprawnym lądowaniem w podbieraku. Kilka fotek i kropas wraca do wody. Piękna ryba i wiem, że będzie tą największą z Bieszczad przez długie lata. Ale urlop jeszcze trwa tydzień.......

Po wielogodzinnym deszczu i popołudniowej wycieczce w końcu po 18-tej trafiłem nad rzekę. Woda nieco wyższa i trącona. Na dobry wieczór lekki deszczyk i tęcza. Więc nadzieja jest! I działo się! Każdy grubszy dołek to kontakt lub hol dwudziestaka. Sporo oczek bo płynął chruścik. Gdyby nie późna godzina, to wróciłbym się po muchówkę. No i w grubej miejscówce namierzam kolejnego jegomościa. Gonił przynętę i skubnął dwa razy, niestety w kolejnych rzutach nie powtórzył. Zabrakło mi cierpliwości? Może, ale czas naglił i szedłem dalej. Jutro wrócę tu na pewno.

Dziś dwa odcinki od 6 do 10. Woda szybko się oczyściła, ale poziom jeszcze nie wrócił do niskiego i pstrągi zachowały instynkt żerowania. Brań sporo, namierzony byczek nie pokazał się, ale namierzyłem kolejnego przyjemniaka. Król smoczej jamy rownież się nie pojawił, zapewne dlatego, że miarkę dziś miałem w kieszeni Wieczorem chyba sucha mucha, ale czy coś pojawi się na czystej wodzie?





A wieczorem sucha i kropek +/- 32cm.

Dolny Śląsk życióweczka
C&R

Coś tam wczoraj się działo, deszcz i woda płatają figle, ale za to pstrągi się ruszają.
Dziś to już z deszczem przesada i bez łowienia.

Urlop na finiszu, aż żal opuszczać te strony. Woda po wczorajszych opadach nadal spora, ale dobrze oczyszczona. Opady były tak duże, że woda tryskała z brzegów w każdym miejscu. Pstragi również tryskały pozytywną energią i dały sporo radości. W drodze powrotnej wyskoczył mi wilk przed maskę samochodu, jaka szkoda, że telefon miałem w kamizelce, a wilk patrzył mi w oczy dobre 5 sekund kiedy stałem z 15 metrów od niego. Bieszczady pstrągowo są trudne, ale żmudne rozpoznanie i konsekwentna taktyka daje zadowalające wyniki.











Kocham Bieszczady.

3-ci raz ta sama ryba To już jest mój dobry kumpel

Sobota, po deszczowym piątku, powitała wyższą i lekko trąconą wodą. I chyba głównie tym trzeba tłumaczyć niespotykaną (u mnie) ilość kontaktów z rybami. W wielu miejscach wyjścia, puknięcia, spady... Z początku nic nie mogłem wyjąć, potem się odmieniło i troche rybek trafiło do podbieraka W sumie wyjęte sześć kropków powyżej 30 cm, największy równe 40 Większość na starego, popękanego woblera, którego przeznaczyłem na pożarcie zaczepom I ciekawostka, z jednego z najładniejszych dołków wyjąłem trzy ryby w ciągu kilkunastu minut: 31, 37 i 40 cm...