Rach, Ciach! - odcinam się od komentowania komentowanego. Pamiętajmy Panowie, że choć wrzesień to miesiąc pamięci narodowej, to nic nie usprawiedliwia nas od pisania frazesów rodem z wczesnosnogimnazjalnej rozprawki typu "rzeki naszym wspólnym dobrem"...
Post, na który piszemy i który tu zaistniał przedstawia jasno relację pomiędzy kajakarzem a wędkarzem - Niestety szala zwycięstwa na tej "wadze" przechyla się niewspółmiernie na korzyść tych, którzy trzymają wiosła.
Jak już było powiedziane wszak - kajakarzy w zasadzie nic nie interesuje. To my wędkarze mamy się do nich dostosować.
A może ja mam w dupie wstawanie przed świtem, tylko po to, żeby zdążyć przed pierwszym pluskiem wiosła. Może mi się nie chce martwić nad tym: "czy byli tam już czy nie?". Ja to pieprze, chcę spokojnie połowić pstrągi, wtedy kiedy mi się podoba a nie kiedy mi na to pozwolą.
Problem według mnie polega na tym, że kajakarstwo nie jest znormalizowane prawnie. Otóż my - wędkarze - posiadamy jasno sprecyzowany regulamin oraz dbającą o przestrzeganie go organizację. Przypomnę tylko o składkach, okresach ochronnych, zakazach połowu, formach w jakich możemy kreować nasze wędkarstwo...
Kajakarzy natomiast ogranicza wyłącznie własna fantazja[color=][/color] Robią co chcą, kiedy chcą, gdzie chcą - totalna anarchia. W trakcie kiedy my czekamy na rozpoczęcie sezonu lub omijamy rzeczki pełne tarlisk wyłączone z wędkowania - oni mają prawo bruździć je wzdłuż i w poprzek...Aż dziw, że to wszystko jakoś się trzyma.
I jeżeli faktycznie miałbym zrozumieć (jako wędkarz) kajakarzy, to tylko wtedy, kiedy spływy będą ograniczone przez wprowadzenie jasno określonych zasad.
I jeszcze jedno - "forum o rybach szlachetnych" - implifikuje w jakiś sposób rodzaj wód, o których musimy myśleć. Są to mianowicie rzeki. Jeżeli ktoś wtrąca piedoły o jeziorkach, znaczy, że w głowie mu białoryb. Ostrzegam: jeżeli pasuje tobie niezmącona wiatrem, statyczna toń jeziora, wówczas coraz bardziej stajesz się leszczem...