zamki napisał:(...)Są kluby wędkarskie gospodrujące na wodach gdzie ten system funkcjonuje od lat. Wody sa ochronione bo członkowie odpracowując godziny na rzecz klubu pilnuja wody a kto nie może płaci i jest kasa na zarybienia. Jest to chyba najtańszy i najskuteczniejszy z mozliwych sposobów na ochronę tarlisk.(...)
Zbyszek,
Nie tylko tarlisk, w ogóle jest to dobry sposób na zadbane i rybne łowiska.
Stowarzyszenie, które nie ma statutowych narzędzi mobilizujących swoich członków do określonego wkładu minimalnego zamieni się prędzej czy później w PZW-bis.
I stało się bardzo źle, że do wielu Towarzystw w Polsce można obecnie wejść jak do karczmy. Taka jest niestety prawda. Wystarczy przyjść, wypełnić druczek, zapłacić składkę i już można dołączyć do elity - bez zadnej weryfikacji, bez szkolenia... kompletnie nic. Tak samo bardzo źle jest, że w szeregi PZW można wstąpić tak łatwo jak obecnie. W PZŁ mają staż, my zaś mamy wędkarzy z przypadku, ludzi bez kultury nad wodą itd. Narzekamy na źle traktowane wody, a dopuszczamy do łowienia przypadkowych ludzi. To tak jakby pozwalać jeździć po ulicach bez prawa jazdy. Egzamin na kartę wędkarską? Śmiech na sali. Panowie, wg mnie aby ktoś mógł zostać wędkarzem powinien przepracować 30 godzin w łowisku pod okiem doświadczonego wędkarza oraz przejść intensywne szkolenie za parę stów. Później egzamin z prawdziwego zdarzenia i upragniona karta wędkarska oraz dołączenie do grona prawdziwych wędkarzy.
Dawanie ludziom zaszczytu bycia członkiem stowarzyszenia li tylko za składkę i druczek to wielki błąd społeczny - ponieważ w ten sposób degeneruje się i niszczy prestiż przynależności do stowarzyszeń w ogóle. Czy tak negatywny efekt społeczny kompensują te zasrane składki w Towarzystwach i PZW? To jest pójście na łatwiznę, po najmniejszej linii oporu. Takie szybkie zbieranie potencjału, przypomina mi dziwnie zrywanie niedojrzałych jabłek. Uważam więc, że fundamenty muszą być budowane rozważniej. Wtedy stowarzyszenie nie będzie rozrastało się tak szybko jak towarzystwo kanapowe, ale za to jakość obecności każdego członka będzie widoczna i weryfikowana.
W stowarzyszeniu takim powstają niezdrowe relacje międzyludzkie polegające na wzajemnych pretensjach:
- pretensji aktywnych członków wobec nieaktywnych za brak pracy;
- pretensji nieaktywnych wobec aktywnych za to, że mogli zrobić więcej.
Niestety ludzie - zamiast doprowadzić do zaistnienia pewnych minimalnych standardów prawnych wolą się ze sobą użerać. To chyba sport narodowy. Ponieważ tak jak PZW tak też Towarzystwom szkoda tych składek... proszę później nie narzekać na jakość, skoro stawia się na ilość. Nie można mieć wszystkiego.
zamki napisał:Ja w ubiegłym roku spędziłem nad wodą chroniąc ja około 200h udokumentowanych i wcale nie uważam, ze jest to duzo.
A ja nie przepracowałem ani godziny i dlatego domagam się aby powstał system, który będzie nakazywał mi zapłacenie za niewykonaną pracę minimum w łowisku. Dlaczego? Dlatego że to jest nie w porządku wobec takich ludzi jak Ty. Nie chcę mieć kaca - to po pierwsze. A po drugie chcę by inni wędkarze nie mogli za darmo korzystać z Twojego poświęcenia.
Na koniec motto:
Lepiej raz utworzyć prawo, niż wiecznie się kłócić.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek