Szanowni Koledzy,
Ja nie wierzę w reformy typu zamiana napisu z milicja na policja. Jeżeli na naszych oczach tworzy się nowa jakość, która wynika z zapału charakterystycznego dla większości młodych stowarzyszeń - ale sposób funkcjonowania określony Statutem jest tak samo życzeniowy jak Statut PZW, to można przypuszczać, że po pewnym czasie, gdy minie zapał, minie również nowa jakość.
Pamiętam jak kiedyś na zebraniu TPRIiG kolega Grzegorz (forumowy Gregor) powiedział coś bardzo ciekawego, co prawdopodobnie umknęło większości zebranym. Otóż Grzegorz powiedział prosto z mostu, że zaraz po wojnie, PZW również było pełne zapału do pracy społecznej i z czasem ten zapał minął. Sam jako wychowanek koła "Odra" z okręgu wrocławskiego, załapałem się chyba na końcówkę tej energii obecnej w PZW i brałem udział we wspaniałych warsztatach wędkarskich dla dzieci prowadzone przez kol. Mielczarka.
No właśnie, co zrobić, aby Towarzystwa nie podzieliły losu PZW? Moim zdaniem trzeba wyzbyć się bardzo niebezpiecznych podobieństw. Obecnie do wielu stowarzyszeń można wejść jak do karczmy (druczek + opłata = witaj w klubie). Statut wielu stowarzyszeń jest wobec członków życzeniowy i nie nakłada określonego minimum wkładu członka stowarzyszenia, poniżej którego przestaje się być członkiem (bo i po co, dla checy?). Jak już mówiłem, dewaluuje się w ten sposób elitarność przynależności do stowarzyszenia bo mówiąc kolokaiwlnie zbyt łatwo jest przystąpić i zbyt łatwo jest tam przynależeć.
Tworząc fundamenty pod cokolwiek nowego, należy liczyć się z tym, że początkowy zapał może minąć i nie może warunkować on jakości. Jakość musi zostać określona przepisami, ponieważ tylko prawo może doplinować standardów. Prawo jest testamentem ludzi którzy mieli zapał, jako drogowskaz dla potomnych, którzy tego zapału wcale mieć nie muszą. I właśnie dlatego po wspaniałych historycznych przywódcach politycznych, na całym świecie społeczeństwa potrafiły sobie radzić jeszcze przez długi czas w miarę dobrze, ponieważ pozbawione nawet talentu, zapału i inteligencji - posiadały odziedziczone ramy prawne po ludziach wybitnych. Natomiast jeżeli osoba wybitna nie pozostawi po sobie prawa, to wówczas degrengolada następuje zaraz po jej śmierci. Konstytucja jest dla narodów tym co psuje państwo lub dba o jego sprawność. Prawo to niejako pośmiertna obecność osoby, która to prawo pozostawiła.
PZW jest jakie jest ponieważ nie ma dyscypliny, zaś Statut jest życzeniowy. Towarzystwa nawet najwspanialsze bez dyscypliny i z życzeniowym statutem prawie na pewno skończą jak PZW. Kiedyś Korwin-Mikke powiedział, że nie liczy się zmiana ludzi i ona tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia, ale liczy sie o wiele bardziej zmiana systemu. W dobrym systemie prawnym nawet dziwka będzie przejawiać szlachetne postawy, natomiast w złym systemie prawnym nawet osoba szlachetna prędzej czy później się splami. Oczywiście są wyjątki, ponieważ omawiane kwestie dotyczą proporcji a nie układu zerojedynkowego.
Reasumując, jeżeli Towarzystwa wykonują określone działania z pasją, powinny tą pasję ukonstytuować, określając w Statucie w pewnien minimalny i jednocześnie nie minimalistyczny zakres wkładu każdego członka - który przepraszam za wyrażenie, nie będzie pieprzoną i anonimową składką 50 zł rocznie - bo takiej wpłaty może dokonać osoba niezrzeszona pomagając stowarzyszeniu. To jest proste. Pasja daje określone owoce. Robimy pomiar tych owoców. Tworzymy prawo, które członkom stowarzyszenia będzie nakazywać cykliczne wydawanie takich owoców pod groźbą usunięcia ze stowarzyszenia. I nie powinno to być usunięcie uznaniowe, ale czysto automatyczne.
Zapał jak wszystko co ludzkie umiera. Prawo żyje pokoleniami. Jeżeli ktoś tworząc stowarzyszenie posiada zapał, natomiast nie tworzy prawa które będzie nakazywało utrzymywać określony początkowym zapałem poziom - to jest osoba, która ryzykuje, że po jej odejściu poziom będzie zupełnie dowolny.
Młody kierowca może być pełen zapału do pracy, co nie zmienia faktu, że gdy ta praca mu się znudzi, nadal będzie musiał przywozić towar na czas. A więc prawdziwym fundamentem każdego cywilizowanego działania jest prawo.
Prawo życzeniowe jest prawem tylko z nazwy, ale tak naprawdę jest anarchią. Bo jeżeli coś można ale nie trzeba, to po co tworzyć Statut stowarzyszenia? To jest dla mnie jakiś czysty debilizm. Przecież za każdym prawem określającym ogólne ramy działania (konstytucja, ustawy) idą prawa określające co, jak, gdzie, kiedy i w jaki sposób, czyli rozporządzenia. Aby prawo było prawem muszą być określone konsekwencje wynikające z jego nieprzestrzegania.
Czy obowiązki członków PZW określone w Statucie są prawem? W praktyce nie ma żadnych konsekwencji za nie przestrzeganie Statutu. Tak więc jest to tylko i wyłącznie koncert życzeń, atrapa i karykatura prawa.
Tworząc prawo życzeniowe, postępujemy jak głupcy, którzy zaślepieni zapałem i iluzją budowania czegoś nowego, umawiają się zbiorowo do niemal całkowitego braku dyscypliny. Kto się tak umawia? Albo kompletny debil, albo ktoś zaślepiony, albo ktoś, kto idzie na łatwiznę - kto jest skory oddać JAKOŚĆ, a co gorsza PRAWO (testament ludzi z zapałem) na rzecz pseudoprawa... za kilkadziesiąt składkowych srebrników od członków w czapkach niewidkach.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek