gregon napisał:zjechali wszyscy mietka, tylko za co? nie obraża, nie przeklina... wygląga na to, że za prawdę, która kole wielu w oczy. jasne, że można pisać na wątku "no kill". problem tylko w tym, że wielu bywalców tego wątku tam nie zajrzy. jest to temat mający bezposredni wpływ na rybostan parsęty, uważam więc dyskusję za jak najbardziej na miejscu.
sam nie jestem jakimś psychopatycznym obrońcą życia. kiedyś jadłem świeże ryby codziennie przez ponad miesiąc, sytuacja mnie zmusiła. dzisiaj wiedzie mi się znacznie lepiej. lubię świeżą rybkę, więc czasem je zabijam i zjadam. robię tak jednak tylko z gatunkami, na których populacje nie ma to istotnego wpływu. tak zawana populacja (chyba trafniej zarybienia) troci i łososia w pomorskich rzekach jest słabiutka. wiekszośc wędkarzy argumentuje niską szkodliwość zabijania tych szlachetnych ryb zabieraniem tylko kilku w sezonie. tu kłania sie matma; po rzekach chodzą nas tysiace! mnożąc razy kilka mamy ubytek w populacji znacznie większy niż jak ktoś napisał ułamek procenta. w dodatku zabijając srebrniaki niszczymy najsilniejsze geny, które oparły się chorobom i innym przeciwnościom.
ostatnio na innym forum pewien muszkarz ciekawie uzasadnił konieczność zabierania pstrągów z dunajca. wędkarz warczał na "no killowców" tłumacząc, że jesli my nie wyłowimy to będziemy dokarmiać wydry. słyszę podobne argumenty trociarzy. "jeśli ja nie wezmę, to zostawie kłusownikom i rybakom". problem istnieje, a jego skala jest różna zależnie od rzeki. tylko niech ktoś mi wytłumaczy w jaki sposób usprawiedliwia go dobijanie nielicznych ryb, które uniknęły sieci i prądu? według mnie właśnie za to, jak i za wspaniałą walkę i emocje którymi nas obdarzyły zasługują na należny szacunek i właściwe traktowanie. na kolację można wrzucić "na ruszt" cokolwiek. po holu metrowego srebrniaka suchy chleb smakuje jak schabowy;) !
wędkarzy na całym świecie przybywa, a dzikich wód ubywa. ewolucja wędkarstwa dąży nieuchronnie do "C&R" i nabiera tempa. jeśli chcemy łowić ryby w przyszłosci nie mamy wyjścia. my oczywiście "za murzynami" choć i nasze skromne kilka OS-ów muchowych dało juz wielu do myślenia.
w tyw roku połowiłem kilka dni na sanie w zwierzyniu. spełnienie wędkarskich marzeń! pstrąg 63cm na suchą i lipienie jak z opowiadań wędkarzy jak to było jeszcze x-dziesci lat temu!
teraz marzę, żeby dożyć odcinka specjalnego na którejś z pomorskich rzek, najlepiej parsęcie i połowić polskich troci i łososi...
nie narzucam nic nikomu. jesli ktoś zabija bo musi to rozumiem. wiem, że większość nie musi i do nich apeluję o przemyslenie postępowania. nie wiem jak smakuje dziki łosoś czy troć. jak smaczny by nie był, czy naprawde więcej znaczy dla Was na patelni niż na wędce? pozdrawiam
Dzięki Bogu jakiś jeden przyjazny głos. Dzięki Kolego. Ująłeś to co chciałem przekazać swoimi postami. Jeszcze raz dziękuję i czuję że nie jestem sam. Smutne jest tylko że taki atak i zacietrzeźwienie wywołały moje słowa. Po prostu smutne! Oby było nas więcej. Pozdrawiam Tych z drugiej strony kija!