flowhere napisał:Jeżeli chcecie by była rybna to nie walczcie z kolegami wędkarzami tylko z kłusownikami. Przyjedźcie na północ i siedźcie po krzakach i pilnujcie ryb, to na pewno da więcej niż krzyczenie na innych, że źle robią zabierając ryby.
Św.pamięci Mundek Antropik (myślę, że nie trzeba tłumaczyć o kim mówię) mawiał, by nie popadać w skrajności w kwestiach No Kill, zabierajmy ryby wtedy gdy mamy ochotę by ją zjeść, oczywiście zachowując umiar.
A co do tych ton ryb zabieranych z rzeki to podam swój przykład; mieszkam ok 100 km od Parsęty, jedziemy w czterech, jeśli jeden złowi to już jest ok, nie liczę brań spadków itp. A co ma powiedzieć Jaro skoro łaził za swoją trocią 1,5 miesiąca prawie codziennie (powiedzmy 30 wypadów bez ryby). Biorąc na przykład Jarka jak i mój to jak myślicie ile ryb pada powiedzmy w sierpniu i wrześniu (co może tysiące)?
A Mietek to nigdy na trociach nie był, naczytał się że troć i pstrąg to to samo i myśli, że trocie wyławia się z rzeki i już nigdy ich tam nie będzie. Tak więc Mietku, trocie nie żyją w rzekach tylko w morzu, do rzeki wchodzą okresowo (w celach rozrodczych i nie w każdym sezonie, czyli część zostaje w morzu). Nie popadajmy w skrajność i walczmy z tymi co nielegalnie odławiają ryby. Chrońmy przede wszystkim kelty, bo to one zrobiły najlepszą robotę i mają najlepsze doświadczenie, walczmy o przesunięcie (wydłużenie) okresu ochronnego.
Jest tyle rzeczy do zrobienia, a Wy tu walczycie z wiatrakami.
A Mietka i gregona i tak nikt nie przekona bo jeden i drugi co jakiś czas wypływają na wierzch i razem klepiąc się po plecach rzucają tekstami typu: Trup na zdjęciu!
argumenty, że jeśli jeden na czterech złowi rybę i ją weżmie, czy żona lub teściowa lubi rybę, czy ktoś wychodzi swoją przez miesiąc raczej słabo przemawiają. chodził miesiąc za rybą, ubił i za następną będzie chodził dwa, o ile jej w ogóle doczeka.
co do tych kilku zabranych ryb i umiaru. zabieracie kilka w sezonie, bo tyle łowicie. gdyby ryb było wiecej zabieraliście po kilkanaście lub kilkadziesiąt, tłumacząc że ryb jest tak dużo, że nie będzie szkody dla rzeki. przypominam, że są nas tysiące!
jeszcze kwestia kłusownictwa. po raz kolejny przytoczę przykład OS - san. byłem tam trzy razy i za każdym widziałem kłusowników. do tego odwiedzają go kormorany. mimo tych tak destrukcyjnych według Was czynników ryb jest mnóstwo i są duże. jaka zatem różnica miedzy OSem a zwykłą rzeką? brak głównego czynnika niszczącego nasze wody - REGULAMINOWYCH WĘDKARZY zabierających "tylko kilka ryb". to właśnie wędkowanie w tym cudownym miejscu uświadomiło mi, że da się stworzyć coś pięknego nawet w tym chorym kraju.
sądząc po reakcji na moje i mietka posty widzę, że wielu dostrzegło i zrozumiało prawdziwą przyczynę bezrybia polskich rzek. agresja jest typową reakcją przy braku merytorycznych argumentów. próby zmiany tematu przypominają mi zachowanie mojego 5-letniego chrześniaka gdy coś nabroi. no cóż. PRL odcisnął bardzo głębokie piętno na psychice wielu polaków i jeszcze duzo wody w parsęcie upłynie nim dojrzejemy jako społeczeństwo. jeśli coś jest wspólne znaczy niczyje, znaczy należy to zniszczyć.
możecie pluć i warczeć a nas i tak będzie przybywać. pozdrawiam wszystkich którym zależy na losie tej pięknej rzeki.