gregon napisał:Ja nie kojarzyłbym PZW z kartelem(nie ta kasa). Bardziej kojarzy mi się z królestwem z "Jabberwocky" i pogierkowymi fabrykami (pewnie czeka go podobny los).(...)
Zgadza się... ale porozumienia międzyokręgowe są zachowaniem przypominającym kartel. To jak porozumienie Microsoftu z producentami hardware;) I jak mały ma wejść na rynek?
Firmy konkurencyjne do Microsoft próbują dotrzeć do klienta poprzez wolne oprogramowanie, a później taka czy inna wersja Pro jest już za kasę... Być może Towarzystwa poprzez darmową pracę społeczną też zagarną w przyszłości niektóre łowiska? Ha?
(...) Właśnie taką przyszłość widzę za najlepszą dla naszych wód. Dlaczego nie prywatni inwestorzy?
Bo dla nich będzie się liczył przede wszystkim zysk. Dobro przyrody zawsze będzie sprawą drugorzędną.
Przykład to komercyjne odcinki specjalne San i Dunajec. Działają pod patronatem PZW i są stosunkowo dobrze
zarządzane. Gdyby poszły w prywatne ręce nie wiadomo, czy nie poleciałyby do wody tony tęczaka
czy innego badziewia. Nie wiadomo czy w ogóle byłyby tam ryby?
Zysk jest ważny, by czemuś poświęcić się w godzinach pracy a nie zmęczony po pracy. A OS-y pod sztandarem PZW świadczą tylko o tym, że są tam ludzie z jajami, którzy nie bali się elektoratu chcącego tanio. Wyzwiska pod adresem Piotra Koniecznego ze strony niektórych wędkarzy są tego dobitnym dowodem.
Tylko na wolnym rynku, gdy wędkarz jest klientem a nie członkiem, nie trzeba mieć jaj, żeby oprzeć się woli elektoratu. Nie ma bowiem elektoratu i członków, są tylko klienci.
Znam kilku ichtiologów, którym nie podoba się karpiowo-tęczakowa polityka zarybieniowa PZW.
A Karol Zacharczyk jest wielkim zwolennikiem tęczaka. Wielu wędkarzy muchowych w Polsce także. Fajna sportowa ryba i nie zaśmieca genami dzikich potokowców.
Według mnie można naprawić PZW. Nalezałoby zacząć od zwalczenia korupcji i wykopaniu kilku dziadków. Zamiast osobnych właścicieli alternatywą mogą być oddzielne kasy i przepisy dla KAŻDEJ rzeki czy jeziora.
Aby zwalczyć korupcję należy usunąć jej przyczyny, a nie objawy. A wykopanie dziadków... no ok i co dalej? Dziadki w PZW działają dlatego, że tam nie ma wielkich pieniędzy dla młodych, a oni mają emerytury i mieszkania, więc mogą się bawić. Dodatkowo w Polsce mundurowi przechodzą bardzo szybko na emeryturę i takich eks-mundurowych znajdziesz w PZW najwięcej. Nie mają co robić we wczesnej jesieni swego życia, mają trochę grosza i swoje życie w wieku 50 i 60 lat spożytkowują na zabawę w społeczników i prezesów kół wędkarskich.
sly napisał:Byłem kilka razy na prywatnych łowiskach czy to z karpiami, czy pstrągami tęczowymi. Są nudne, są przewidywalne. Gdzie tu miejsce dla prawdziwych pasjonatów, którzy godzinami potrafią przedzierać się przez krzaczory obławiając swoje miejscówki. Nie uważam że obecna sytuacja jest najlepsza, ale pełna prywatyzacja też nie jest dobrym rozwiązaniem.
Ja też się bujam po zapomnianych łowiskach... tylko gdzieś tą wędkarską stonkę trzeba wysłać aby się wyżyli, wygodnie dojechali, dobrze zjedli, pospali, popili itd. A co mają deptać masowo tajne strumienie i zjadać dzikie pstrągi jak dzisiaj, z łowisk o których dowiedzieli się od kolegi przez gg?
Muszą być łowiska ekranujące, które odciążą łowiska dzikie. Lepiej żeby ludzie masowo odwiedzali SPA w mieście, niż deptali tysiącami stóp polskie Tatry.
My i tak pojedziemy tam gdzie nikt nie pojedzie, i tam napijemy się piwa...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek