Pewnie nie odkryję Ameryki, ale myślę, że wszystkiemu winny jest czas PRL-u. Komunizm zakorzenił w Narodzie takie złe cechy i wszedł w ten organizm tak głęboko, iż potrzeba jeszcze kilkunastu lat(minimum), żeby to wszystko naprawić.
W czasach, kiedy na "zachodzie" ludzie budowali wolny rynek, uczyli się jak z turystyki- także tej wędkarskiej, czerpać zyski, u nas jak grzyby po deszczu powstawały PGRyb. skutecznie stosujące grabieżczą politykę, zachłanność i brak umiaru. Bratankowie i inni mniej lub bardziej spowinowaceni z lokalnymi sekretarzami, musieli przecież też mieć jakieś korzyści z tytułu przynależności do ówczesnej "elity"... Temu dano dyrektorowanie takim państwowym tworem, innemu- innym, ale "swoich trza popierać". Zaczęły się czyny społeczne...W szkołach, zakładach pracy, na osiedlach lokatorskich- ludzie odwalali czarną robotę za tych, którzy nieudolnie trzymali ster. To samo działo się w największym hobbystycznym związku w Polsce i dzieje się do tej pory...Czyn społeczny! Czymże jest SSR, jak nie reliktem minionej epoki?
Nie chcę tutaj kopać PZW, naszej wspólnej organizacji wędkarskiej, ale potrzeba zmiany myślenia. PZW powinno być zarządzane przez silną grupę menadżerską, a nie kilku tych samych od lat emerytów, którym zależy bardziej na łowieniu karpia, niż zarabianiu pieniędzy na cele pro wędkarskie, ekologiczne i rozwojowe.
Jako organizacja zrzeszająca masę ludzi, PZW nie ma swoich przedstawicieli w parlamencie. Przez to, przechodzą takie ustawy jak ta o zmniejszeniu kar za kłusownictwo. Powinno być na odwrót i chyba tego nie trzeba nikomu uświadamiać?! Konieczna jest zmiana prawa na bardziej rygorystyczne.
Kłusol przyjechał nad wodę po ryby samochodem- konfiskata!
Restaurator sprzedawał kradzione ryby- ukarać, dalej zabrać koncesję.
Już o tym pisałem, ale...
...Sami też jesteśmy temu winni- z jednej prostej przyczyny. Jesteśmy wędkarzami i większość z nas, nie chce marnować czasu na "walkę z wiatrakami", ponieważ woli łowić. To normalne.
Trzeba tylko dostrzec, że to przecież My, możemy stać się panami naszych łowisk(towarzystwa) i to My powinniśmy się czuć za nie odpowiedzialni. Odpowiedzialni i świadomi tego, że wszystko co robimy dla dobra środowiska, robimy dla siebie i naszych dzieci, które to wyrastają(na szczęście) już w innym duchu.
Dla wielu wędkarzy starszego pokolenia wypuszczenie ryby jest czymś dziwnym, a młodym, przychodzi to o wiele prościej.
SSR nie byłoby wcale potrzebne, gdyby każdy dbał o wspólne dobro, patrząc sobie nawzajem na ręce. Zwrócić uwagę, gdy widzi się nieprawidłowości, piętnować chamstwo i inne złe zachowania, zgłaszać kradzieże, bo dla mnie tym jest właśnie kłusownictwo. To nie jest wcale donoszenie- to jest dbanie o swoje(czyt. wspólne) dobro. Z czasem wyeliminowałoby się nieprawidłowości w naszym światku, które jeszcze istnieją. Gonić brudasów, chamów- po prostu dziadów. Oni też poczują się wyobcowani i są przykłady na tzw."nawrócenia" takich osób.
Samo tytułowe pytanie: "Czy warto społecznie pilnować tarła?"- w moralnym aspekcie tej sprawy, każe odpowiedzieć TAK!
Logicznie jednak rozumując, wg. mojego skromnego zdania, lepiej jest przeprowadzić szereg czynności, o których pisałem wyżej i nikt nie musiałby niczego pilnować, a jeżeli już to prewencyjnie, opłaceni przez Państwo z naszych pieniędzy, które płacimy na składki- dobrze wyposażeni etatowi strażnicy.