Marian,
na nasze szczęście pamięć jest wybiórcza. Pamiętamy z reguły tylko piękne chwile. Ale faktycznie było zjawiskowo. Ryb sporo, więc te kilka dziur dawało ich tyle, że dla wszystkich wystarczało.
Teraz... szkoda narzekać. Pewnie coś tam pływa. Do kogos się szczęście uśmiechnie:) . Ale zdecydowana większość obejdzie się "ze smakiem"
. Więcej nas - wedkarzy, a ryb mimo wszystko mniej. Zarybienia duże, efekty z roku na rok mizerniejsze:angry: .
Ale co tam, tak jak pisałeś wcześniej. Pierwszego chocby "skały srały" trzeba się nad woda pojawić. Spotkać sie, zamoczyć kija, wlać coś do ryja
i można wracać do domu. Tradycji musi się stać zadość.
pzdr