Zdecydowanie podbierak jest niezłym rozwiązaniem choć dużo bardziej kłopotliwym w przenoszeniu nad woda i użyciu .
Ja jednak od dłuższego czasu chodzę z podbierakiem ( dł. ok. 1.2 m składany - w plecaku...- w okręgu słupskim np. nie wolno używać osęki...) , bo niestety na większości rzek trociowych jest b. wiele miejsc , w których podebranie ryby ręką graniczy z cudem
Nie bez znaczenia jest fakt , że przy podbieraniu ręką z reguły trzeba rybę o wiele dłużej holować , aby zmęczyć ją na tyle , by było to możliwe ( pomijam tu już np. miejsca z wysokimi skarpami i głęboką wodą przy brzegu gdzie w zasadzie jest to niemożliwe i co wtedy ? - mamy czekać aż troć zdechnie nam na wędce
? albo odciąć linkę i zostawić rybę z "obrączką" , co z dwojga złego wydaje się być lepszym rozwiązaniem ...)
I tu akurat ,zwłaszcza jeśli chce się rybę wypuścić , użycie podbieraka jest jak najbardziej wskazane ( to samo dotyczy przecież np. praktycznie każdych zawodów muchowych , gdzie posiadanie podbieraka o siatce bezwęzłowej jest wręcz obowiązkowe , właśnie z uwagi na ochronę łowionych ryb przed nadmiernym zmęczeniem a w konsekwencji b. często śnięciem po wypuszczeniu ...)
Wyjmowanie ryby ( zwłaszcza dużej , np. pow. 5 kg , nawet jeśli wytrzyma to linka ...
) na żyłce też nie zawsze jest odpowiednio "humanitarne" - wyobraźcie sobie , jaka siła działa wówczas na jej kręgosłup w części "szyjnej"
Cóż , wędkarstwo to sport okrutny , z tym musimy się niestety pogodzić , albo uprawiać je wirtualnie , ale zawsze chyba warto trochę zastanowić się , aby "podmiotowi" naszej pasji zadawać w miarę możliwości jak najmniej cierpień ....