Z a j e b isty wątek - 30 postów wyprodukowanych w ciągu doby dla rozstrząsania problemu, który nie istnieje. Może ja mało w życiu widziałem, ale odkąd łowię, nie widziałem jeszcze nikogo łowiącego na streamera w październiku, listopadzie, czy grudniu na wodach P&L*. Naprawdę, trzeba nie mieć nic lepszego do roboty, albo mieć nagromadzone jakieś nierozładowane frustracje, żeby z tego robić problem.
Prawdziwym problemem dla wielu wód górskich, a dla pstrągów w nich żyjących w szczególności, są wędkarze łowiący je w majestacie prawa w sezonie, i zabierający - zgodnie z prawem - komplecik do domu. Niezależnie od metody. Znam przykład z Polski (z oczywistych względów nie powiem dokładnie gdzie), że zamknięcie na 20 lat łowiska dla tej całej żądnej mięcha hołoty spowodowało odrodzenie się ichtiofauny bez konieczności żadnych zarybień, ani innych niepotrzebnych działań.
Jeśli już ktoś koniecznie chce w swoim okręgu wprowadzać zmiany w regulaminie, niech to będą zmiany dotyczące realnych problemów. A jak ktoś nie może zasnąć z powodu tego, że ktoś gdzieś mógłby jesienią łowić na streamera, niech optuje za wprowadzeniem takiego banalnie prostego zapisu, jaki można wyczytać w linku, który podał Miro. Żadnej wielkiej filozofii tu nie potrzeba.
A tak naprawdę prawdziwe zagrożenia dla naszych rzek są opisane na przykład tutaj:
www.przyjacieleraby.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=3927
*Edit: sorry, widziałem: łowienie głowacic na kilkunastocentymetrowe streamery na Sanie.