Znalazłem coś w necie w sprawie o której piszemy czytajcie
Spór o sprzątanie brzegów Przyrwy
- Od kilku lat próbujemy zmobilizować zarząd melioracji urzędu marszałkowskiego, by posprzątał brzegi Przyrwy - mówi komendant straży miejskiej Józef Wisz. - Nie produkujemy odpadów i nie będziemy ich sprzątać - odpowiada Stanisław Stachura, dyrektor zarządu melioracji.
Od blisko czterech lat trwa spór między rzeszowską strażą miejską a Podkarpackim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego. Rzeki Przyrwa i Młynówka oraz ich brzegi są własnością urzędu marszałkowskiego. Od lat są zaśmiecone i zaniedbane. Widoczne jest to szczególnie po ostatniej wycince drzew na brzegach Przyrwy w okolicy ulicy Siemieńskiego.
Zarząd melioracji od czterech lat skutecznie uchyla się od obowiązku sprzątania brzegów rzek. - Nie produkujemy śmieci, więc ich nie sprzątamy - argumentuje dyrektor Stanisław Stachura. I jest nieugięty. Nie robią na nim wrażenia nawet opinie prawne. W ostatniej z 9 lutego br., wydanej przez radcę prawnego Biura Gospodarki Mieniem, czytamy m.in.: "Obowiązkiem właściciela nieruchomości jest m.in. zbieranie i pozbywanie się zebranych na terenie nieruchomości odpadów komunalnych (art. 5 ust. 1 pkt 3b ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach) i to bez względu na źródło ich pochodzenia. (...) Ustalenie osoby odpowiedzialnej za ich porzucenie na nieruchomości jest bez znaczenia dla nałożonego ustawą na właściciela zanieczyszczonej nieruchomości prawnego obowiązku ich usunięcia (...)".
- Ja mam ustawę prawo wodne, według której do moich obowiązków należy utrzymywanie rzek i potoków w takim stanie, aby były drożne. Nie ma tam mowy o sprzątaniu. Z kolei ustawa o finansach publicznych zobowiązuje mnie do wydawania pieniędzy zgodnie z zadaniami zarządu melioracji, czyli z utrzymaniem wód - tłumaczy Stanisław Stachura i dodaje, że na terenie województwa podkarpackiego podlega mu kilka tysięcy kilometrów rzek i wałów przeciwpowodziowych. - Trzeba by na stałe zatrudniać ludzi do sprzątania. Skąd na to wezmę pieniądze? - pyta.
- Zarząd melioracji jest jednak właścicielem brzegów rzek, a właściciel ma obowiązek sprzątać swoje tereny. Może o pieniądze należałoby się postarać w kasie urzędu marszałkowskiego - sugerujemy.
- Jeżeli zacznę sprzątać brzegi w Rzeszowie, zaraz odezwą się inne miasta, a powtarzam, że pieniądze mam wydawać na cele, jakie narzuca mi ustawa. Gdy stanę przed wyborem, czy zabezpieczyć podmytą skarpę, czy posprzątać brzegi, na pewno zajmę tym pierwszym - mówi Stanisław Stachura.
W rzeszowskiej straży miejskiej mają już dość przepychanek z zarządem melioracji. Komendant straży Józef Wisz zapowiada skierowanie sprawy do sądu: - Nie mamy innego wyjścia. Korespondencja, z której nic nie wynika, krąży między nami już kilka lat, a śmieci, jak zalegały na brzegach Przyrwy i Młynówki, tak zalegają.
Komentarz
Panie marszałku! Daj pan kasę na sprzątanie
Właściciele posesji nie powinni sprzątać ich otoczenia, miasto nie powinno sprzątać ulic itd., itd., bo nie produkują odpadków, które lądują na ulicach. Taka jest logika dyrektora zarządu melioracji Stanisława Stachury. Logika tyleż szokująca, co kompromitująca. Brud na brzegach rzek daje fatalne świadectwo służbom marszałka województwa. Mam nadzieję, że marszałek Zygmunt Cholewiński zadba o to, by zarząd melioracji otrzymał odpowiednią ilość pieniędzy i w końcu zabrał się za porządki, gdyż na razie szkodzi nie tylko wizerunkowi miasta, ale i autorytetowi marszałka.
Marek Kruczek