prezes napisał:
Zielony....
Pierwsze moje doświadczenia z zarybianiem to polowa lat 90-tych. Oficjalnie , za zgodą PZW wrzucaliśmy do małych ciurków narybek , a po roku odławialiśmy agregatem i przenosiliśmy do innych rzek. Na tych naszych mazowieckich rzeczkach te rybki miały kapitalne przyrosty. Już jako anegdoty krążą opowieści , że miejscowi skarżyli się, że płotki chyba chore , bo takie czerwone kropki mają.......................
Dokładnie tak samo ja zaczynałem ale to był poczatek lat 80-tych.
Przed cała akcją zrobilismy badania chemiczne wody oraz ryby(przyrosty).
Wybralismy mały ciurek na ktorym najlepiej rosły pstrągi,pradem zostały odlowione duże pstragi i inne ryby,przerzucone do innych wiekszych rzek a ciurek dobrze zarybiony i wylaczony calkowicie z połów i wpisany do do rejestru jako matecznik.
Bardzo dobrze to działało przez ok.5 lat i na prawde przynosiło wyraźne efekty.
Później wszystko szlag trafił,bo naszemu klubowi ktory tym wszystkim zajmowal sie zarzucono..-odłów pradem wegorzy i pokatna ich sprzedaż.
Była to oczywiscie bzdura ,ale niektórym dzialaczom ZO były solą w oku samodzielne działania innych wędkarzy i całą tą spoleczna działalność zlikwidowali..