Nie namawiam do zabierania,nie namawiam do wypuszczania.Namawiam do myślenia.
Słusznie!
Ja też to samo próbuję, ale z kiepskim skutkiem, z uwagi na opór materii.
Przewiduję następny etap rozwoju metody złów i wypuść-łowienie na nieuzbrojone przynęty.Zero stresu.zero bólu.a ryb coraz więcej!
To już było. Sorry, że Cię rozczaruję.
Zob. P&L nr 3/1994 - Haczyki bez grotu, czyli Touch and go.
Wędkujących coraz więcej i coraz więcej przyrodniczych ignorantów bez umiejętności realnej oceny zmian w środowisku.
Też się podpisuję pod tym.
A tak w ogóle, to znowu ta cała dyskusja pokazuje, że wszyscy (gł. zwolennicy C&R) chcieliby być gospodarzami rzek i za nich podejmować decyzje. Traktują C&R jako cudowne lekarstwa na wszystkie bolączki. Najpierw trzeba postawić diagnozę, dlaczego jest mało ryb. Powody mogą być:
1. Za duży połów legalny.
2. Za duży połów nielegalny.
3. Brak możliwości rozrodu (albo zbyt mała skuteczność).
4. Brak pokarmu (albo za mało).
5. Brak odpowiednich stanowisk (zwłaszcza dla dużych ryb).
6. Inne czynniki (np. wahania poziomu wody, drapieżniki, itd.).
Do tego należy dostosować środki. To są wszystko kwestie dla gospodarza wody, a nie dla wędkarza. Wędkarz powinien się skupić na tym, jak zrobić sztuczną muszkę, jak traktować rybę by uczynić jej jak najmniejszą krzywdę, gdzie pójść do baru, co sobie wypić, itd. Nie wchodźcie w buty tych, którzy odpowiadają, lub powinni odpowiadać, za pewne kwestie.
Zwracam też uwagę, że wielu decydentów w Polsce nie jest zainteresowanych tym, by od strony prawnej ryby były należycie chronione lub by było ich dużo w wodzie. Najlepszym przykładem jest Okręg Mazowiecki, dla którego połów pstrągów na robaka jest czymś normalnym (na dwóch ciekach w dyspozycji tego okręgu wolno było łowić w ten sposób), a moje uwagi, że jest to wbrew zasadom i przepisom uznano za demagogię. Wszystkie wasze szczytne idee o obfitości dużych ryb będą mrzonką, jeśli gospodarz wody nie ma pojęcia o tym, jak należy zarządzać, albo mu się wręcz nie chce.
A propos pkt 4. - to czasem słyszy się ile to ryb dawniej było w niektórych rzekach. Ano było ich dużo, bo były inne warunki środowiskowe. Do Piławy, Dobrzycy, Brdy i wielu innych rzek spuszczano ścieki z hodowli pstrągowych, które tak bardzo użyźniały wodę, że ryby rosły jak na drożdżach. (Do Wkry spuszczano ścieki z cukrowni w Glinojecku.) Teraz skończyły się zrzuty ścieków, bo stosuje się paszę ekologiczną i ryby rosną wolniej i mają mniej dobrego pokarmu. Dzisiaj jeszcze Biały Dunajec jest żyzny, ale za jakiś czas, gdy wybudowana będzie oczyszczalnia ścieków, sytuacja może się zmienić i będzie podobnie, jak na Białce.