Żeby jednak nie było, że nie staram się zrozumieć również drugiej strony czyli kill'owców. Oto tekścik znaleziony w internecie:
"W kwietniu br. sąd w miejscowości Bad Oeynhausen skazal wedkarza (specjalistę karpiowego) na grzywnę w wysokości 800 DM za złamanie prawa dotyczącego ochrony zwierząt. Na nic zdały się wielokrotne odwoływania do jednostek nadrzędnych - dnia 13.06.01 wyrokiem Sądu Najwyższego wyrok został uprawomocniony.
Oskarżenie skierowane było nie przeciwko wędkarzom stosującym kulki proteinowe, aby złowić jak największego karpia na patelnię, lecz przeciwko tym wędkarzom, którzy łapią na wzór angielski (Catch and release). Konkretnie chodzi tu o specjalistów, którzy zajmują się połowem kapitalnych egzemplarzy, tylko po to, by swoje albumy zapełnić nowymi zdjęciami. Sad orzekł, co następuje:
Wędkarz który łowi wyłącznie dla uznania (sławy), a nie w celach kulinarnych i po zmierzeniu, zważeniu, i po sesji zdjęciowej wypuszcza rybę, łamie prawo dotyczące ochrony zwierząt. Sąd Najwyższy wykazał czarno na białym wszystkim wędkarzom uganiającym się za rekordowymi karpiami, że będzie zwracał na nich szczególną uwagę.
Wróćmy jednak do tego nieszczęśnika, który został skazany. Specjalista ten złowił w roku 1998 na kulkę proteinową w Wezerze wspaniałego karpia o masie 44 funtów. Jak twierdzi sąd - wędkarz od razu wiedział ze karp tej wielkości nie nadaje się do spożycia i mimo to nie wypuścił go od razu do wody do czego zobowiązuje prawo w Niemczech.
Wędkarz, po wyjęciu haka, zmierzył i zważył rybę, a następnie za pomocą samowyzwalacza, statywu i swojego aparatu fotograficznego, uwiecznił siebie razem ze wspaniałym karpiem na zdjęciu, po czym wypuścił karpia z powrotem do wody.
Zdjęcie to ukazało się w czasopiśmie wędkarskim, naturalnie z odpowiednim opisem, który to zapewne spowodował, że Urząd Ochrony Zwierząt w tym regionie oskarżył szczęśliwego łowcę o znęcanie się nad zwierzętami. Wędkarz oświadczył przed sądem - w głębokim przekonaniu, że jest to coś najnormalniejszego w świecie - że zanim się taki okaz zwróci wodzie, ryba jest wcześniej mierzona, ważona, no i robi się, naturalnie, zdjęcie pamiątkowe. Wędkarz powołał się przy tym na angielskich specjalistów.
W uzasadnieniu wyroku sąd, między innymi stwierdził, że złowiona ryba, zanim trafi na brzeg, doznaje strasznego szoku już przy zacięciu, w czasie holu narażona jest na straszliwy ból. Lądowanie i odhaczanie, to następne cierpienia. Dlatego też - zgodnie z nimieckimi przepisami o ochronie zwierząt - złowiona ryba, jeżeli przeznaczona jest do konsumpcji, musi być natychmiast zabita. Jeżeli zaś ryba nie nadaje się do spożycia, musi być natychmiast wypuszczona do wody. Natomiast sądzony wędkarz, chociaż od razu wiedział, że ryba nie nadaje się do zjedzenia, przedłużał jej ból i cierpienie w czasie, gdy wykonywał wspomniane już czynności, zamiast rybie od razu zwrócić wolność. Zdaniem sądu, wysłanie przez wędkarza zdjęć do czasopisma wędkarskiego było celem nadrzędnym, i wędkarzowi chodziło tylko i wyłącznie o zademonstrowanie swoich umiejętności wędkarskich, o pokazanie swojej osoby jako superwędkarza łowiącego kapitalne egzemplarze. Mimo iż zdawał sobie sprawę, że ryba doznaje strasznego szoku, cierpi z bólu po odhaczeniu, oraz dusi się bez dostępu do wody.
Za Horstem Stolzenburgiem - Karpiarz"
Czy sąd głupi i prawo do d... Twarde prawo ale prawo. Co nie znaczy, że czasem nie warto się zastanowić nad tym aby może jednak zrezygnować z fotki?