Nieporozumieniem jest dzielenie wędkarzy na fanatyków takiego czy innego podejscia do wędkarstwa. Sam lubię świeżą rybkę i ostatnimi czasy przynoszę jakąś do domu w każdy weekend, choć na tym forum niektórzy uparcie będą przyszywać mi łatkę ortodoksa. Nie beretuję jedynie ryb borykających się z problemami, a do takich obecnie należą wszystkie polskie gatunki "szlachetne".
W zeszłym sezonie na moim ulubionym odcinku rzeki, gdzie wędkuje garstka stałych bywalców poznałem Norwega, którego wcześniej nie widywałem. Powiedział mi, że chodzi na ryby po to by je zabijac i jeść. Nie wykupywał w ogóle zezwolenia przez wcześniejsze trzy sezony ze wzglegu na katastrofalnie niskie pogłowie łososia. Kiedy miał smaka na świeżą rybkę szedł na fiord, lub kupował. Gdy dowiedział sie, że ryby wróciły w większej liczbie, odkurzył sprzęt i ruszył nad rzekę. Choć mięsiarz pełną gębą to ma mój ogromny szacunek, bo prócz swoich pogladów posiada ważną cechę, której brak naszym mięsiarzom, mianowicie ROZSĄDEK.