Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 10:15 #41748

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Zachęcam wszystkich do spisywania swoich wspomnień. Na początek ja zacznę :) Admina prosiłbym o umieszczenie ewentualnie w odpowiednim dziale lub utworzenie nowego wątku.
Część 1 pierwsza wyprawa, która miała być ostatnią...
Był rok bodaj 1983. Trafiłem na zebranie Akademickiego Klubu Wędkarskiego "Bzdykfus". Grupa pasjonatów, którzy kropki mieli w oczach. Wybitni wędkarze by wymienić choćby Stasia Ciosa, Zbyszka Bacińskiego, Janusza Wysokińskiego, Jurka Kowalskiego (sory jeśli pomyliłem imię, chodzi mi o trenera muchowej kadry narodowej)Maćka Bertę (wydawcę dwóch numerów Wędkarstwa Muchowego) i wielu innych. Ja wówczas łowiłem głównie na spinning, co też nie było proste bo nie miałem 18 lat, a spinning w owym czasie był dozwolony od 18 roku życia. Trafiłem do Zarządu Okręgu do sekcji młodzieżowej, jakieś zawody spławikowe i... jako Młody Aktywista Wędkarski w nagrodę dostałem znaczek spinningowy. W Bzdykfusie po raz pierwszy zetknąłem się z muchą. Pierwszych prób zrobienia muchy nie zapomnę. Małe haki węgorzowe (bo z oczkiem) mulina do haftowania, pióra z poduszki i ogonki z pędzli mojego ojca - plastyka. Kręcone w małym, normalnym imadle.
Pierwsza muchówka jaką zakupiłem to był szklak Fibatube (blank Hardy). To był 1984 rok. Październik. Pożyczony kołowrotek, Libelka produkcji bodaj NRD, na nim połówka sznura DT 6 F Cortlanda pozagatunkowego, które namiętnie sprowadzano i razem z Maniksem (mój przyjaciel z Klubu) jedziemy na Wkrę. Wkra to rzeczka nizinna, a organizowane na niej zawody przez AKW Bzdykfus były jedynymi zawodami muchowymi na wodzie nizinnej zaliczanymi do klasyfikacji Grand Prix tym samym łowili tam najlepsi.
Z Maniksem dotarliśmy do mostu w Jońcu, gdzie zaczęliśmy się przebierać i montować sprzęt. Muszki dostałem od kolegów, głównie red tag, black zulu i im podobne. Montując sprzęt Maniks zauważył jak wodą płynie coś dużego, jakby manekin. Maniks zażartował, że może to marzanna tyle, że nie ta pora roku... był październik. Przebrani w wodery idziemy wodą, a ja staram się nauczyć rzucać. Książkę Jeleńskiego mam przeczytaną wielokrotnie. Szybko jednak okazuje się, że teoria nijak ma się do praktyki. Pierwsze trzy muchy odstrzeliwuje przy pierwszych trzech próbach rzutu. Sporo czasu poświęcam na wyplątywanie się z linki która jakbym nie machnął zawsze lądowała na mnie. Muszki wyciągam z różnych części swojego ciała. W końcu po godzinie zaczynam dostrzegać pewne postępy. Już udaje mi się czasami położyć muchy tam gdzie chcę. Ale w żaden sposób nie mogę ich przesuszyć aby płynęły po powierzchni, a ja zamierzam łowić wyłącznie na suchą. I olśnienie, może muchy trzeba natłuścić. Smaru hydrofobowego nie miałem. Zapewniam, że masło z kanapek nie nadaje się do natłuszczania much... Maniks ma już kilka uklejek i jelców a ja nawet brania. I w końcu jest... "potężne" szarpnięcie na mokrą muszkę i po emocjonującym holu jelec około 15 cm ląduje w ręku. Jestem dumny i szczęśliwy...
Idziemu z prądem. Dochodzimy do przelewu, gdzie próg kamienny przegradza całą rzekę. Maniks idzie bliżej środka rzeki. Dochodzi do przelewu jak najbliżej pozwalają mu krótkie wodery. W pewnym momencie słyszę: o Jezu!!! Widzę, kolega blady jak ściana. - Zobacz mówi, to człowiek. Nie możemy podejść bliżej, ale wyraźnie widzimy, że na kamieniach zatrzymało się ciało kobiety... Wychodzimy z wody i prosimy faceta na wozie z koniem aby zawiadomił milicję. Okazało się, że to co spływało, to nie był manekin. Jakoś odechciewa mi się łowienia na muchę...
Ostatnio zmieniany: 2010/06/12 10:18 przez thymalus.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 10:21 #41749

  • OSKAR
  • OSKAR Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 446
  • Podziękowań: 39
Witam.
No początek rewelka,dalej coraz bardziej opowiadanie wciąga,a nagle taka bomba:blink:
Tak to jest nad wodą...każde wyjście to wielka niewiadoma i nowy rozdział w życiu.
Ignorancja może być skorygowana przy pomocy książki. Głupota wymaga strzelby i szpadla.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 11:09 #41751

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Część 2. Opowiadanie mało pedagogiczne
Rok 1985 spędzam na ganianiu za trocią i pstrągami. Pstrągi łowię głównie na Bystrej, a toć to Parsęta. Trafiam też do Płytnicy gdzie Bzdykfus organizuje obozy pstrągowe. Pierwszej troci nie zapomnę do śmierci... był to srebrniak niecałe 60 cm złowiony poniżej Rościna. Co prawda złowiłem później znacznie większe ale tej nie zapomnę nigdy. Zamykam oczy i widzę...tak jakby mój mózg był doskonałą płytą DVD bez nawet jednej ryski.
Ganiamy też po Wiśle za boleniami i sandaczami. Niestety naszej pasji nie podzielają nasi nauczyciele. Efekt to zwiedzenie kilku liceów w Warszawie. W końcu z Maniksem lądujemy w jednej ławce... Trafiamy do klasy dla osób mających dodatkowe zajęcia. To była taka eksperymantalna klasa do której chodzili głównie muzycy i sportowcy. Zajęcia odbywały się we wtorek, czwartek i piątek. Nie było przedmiotów typu PO, plastyka, muzyka czy WF. My oczywiście byliśmy sportowcami - wędkarzami. Później kiedy byłem kapitanem sportowym Bzdykfusa i prezesem... No młodzi niech tego nie czytają ale pisałem np. zgrupowanie przed zawodami, pieczątki i nad San. W szkole bywaliśmy z Maniksem w czwartek i piątek. Piątek w nocy w pociąg i nad San, a wracaliśmy w środę w nocy. Ale maturę udało się nam zdać i studia, choć już osobno bo ja dziennikarskie a Maniks SGGW również zaliczyć.
Jak było z tym Sanem. Muchy po przeżyciu na Wkrze miałem dość. Był ostatni dzień roku szkolnego i zastanawialiśmy się gdzie jechać. Maniks namawiał mnie na San ale ja sprzedałem swoją muchówkę. Tłumaczył, że mogę łazić ze spinningiem. Wracając ze szkoły weszliśmy do Ośrodka Kultury Czeskiej. Bywało tam sporo sprzętu wędkarskiego w tym poszukiwane teleskopy Sona, kołowrotki TOKOZ itd. Wchodzimy, a tam leżą muchówki szklane robione podobno na licencji Szekspira. (piszę fonetycznie :) ) Błysk w oku Maniksa, a ja wiedziałem, że nie mam wyjścia. Stałem się znów posiadaczem muchówki i zapadła decyzja - jedziemy nad San. Kilka telefonów do znajomych po resztę sprzętu - sznur, kołowrotek (muchy Maniks kręcił już całkiem znośne). Nad Sanem jesteśmy wczesnym popołudniem. Z mostu widzimy oczywiście stojące przy pierwszym filarze kabany, które przez cały okres pobytu (miesiąc) nie udaje się nam złowić. Szukamy najpierw noclegu. Tak trafiamy do "dziadka" w Huzelach, z którym zaprzyjaźniamy się i mieszkamy już stale. Nad wodą jesteśmy około 17. Zaczynają się wyjścia. Woda się gotuje, ci którzy w tym czasie łowili wiedzą o czym mówię. My mając doświadczenia z rzek nizinnych tak oceniliśmy - małe oczka, uklejka, większe jelce i klenie, a największe lipienie i pstrągi. Kurcze, to były same lipienie i pstrągi... Moja muchówka jest szklana o akcji typu krowi ogon. Do tego zupełny brak doświadczenia. W efekcie koszmarna ilość ryb odpływa z muszkami w pysku. Na szczęście "u królowej" zatrzymują się koledzy z Bzdykfusa. Rafał Cissowski, Zbyszek Baciński zaczynają mozolną naukę. W przypon wmontowują mi nawet gumowy amortyzator i zaczyna być coraz lepiej. cdn

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 11:42 #41753

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Część 3. Sanomania
Ilość urywanych much zmusza mnie do przyspieszonej nauki ich sporządzania. Najpierw robię na sprzęcie Maniksa, potem kompletuję swój sprzęt. Zdobycie dobrej kapki graniczy wówczas z cudem. Koledzy sprowadzają wówczas kapki Metza w 5 klasie i tak są o niebo lepsze niż te preparowane ze skalpów domowych kogutów. Przelicznik dolara był jednak znacznie gorszy niż obecnie. Staję się posiadaczem węglowego Fibatube 9' #5-6. Wędka jak dla mnie ideał. (tak przy okazji jakby ktoś miał takową wędkę na zbyciu lub szczytówkę to proszę o kontakt plus interesuje mnie Fibatube 10' #4-5-6 trzyczęściowa) Poznaję nad Sanem wielu fantastycznych wędkarzy. Uczą mnie rzutów, doboru muchy. Pamiętam jak nie potrafili wyeliminować nadmiernego odchylania ręki od tułowia przy rzucie. W końcu Rafał Cissowski i Janusz Jurkowlaniec dopadli mnie na rzece i rękę przywiązali mi paskiem...
A ryby? Cóż mogę powiedzieć, tego nie sposób opisać. Obecne OS-y były mniej rybne. Niestety nad wodą pojawiali się wędkarze którzy moim zdaniem nigdy nie powinni dostać zgody na łowienie. Tłuczenie nadkompletów stało się porządkiem dziennym. W "łączkach" czy "przy szachownicy" gdzie były obozowiska stały małe wędzarenki. Komplet, na brzeg, zostawienie ryb i znów nad wodę. Bodaj w 1987 wprowadzono rejestr połowów. Obowiązkowo trzeba było stojąc w wodzie wpisać w kartę zabieraną rybę. W promieniu 100 km kupienie ścieralnego długopisu było niewykonalne... Widziałem też "trójki wędkarskie" na podobieństwo trójek murarskich które zajmowały się wyławianiem białej ryby, głównie świnki. Panowie poławiali ośmiometrowymi wędkami, głównie Germina, które do najlżejszych nie należały. Pierwszy z panów rzucał małą kulkę zanętową, drugi łowił, zacinał i sprowadzał rybę z prądem do trzeciego, który ją podbierał. Po jakimś czasie panowie się zmieniali. Widziałem worki ryb jakie wynosili z wody... Sanu nie wykończyli kłusownicy, tą rzekę skasowali wędkarze... CDN

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 12:02 #41756

  • BRN
  • BRN Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Out of control
  • Posty: 480
  • Podziękowań: 6
thymalus napisał:
Widziałem worki ryb jakie wynosili z wody... Sanu nie wykończyli kłusownicy, tą rzekę skasowali wędkarze... CDN

Bardzo trafna uwaga.
Szanuj rybę, ryba też człowiek.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 13:16 #41761

Ta ostatnia uwaga odnosi się niestety do większości naszych rzek, stąd u mnie no kill - dlaczego mam niszczyć to co kocham?

Super się czyta, gratuluję pomysłu. Czekam na więcej.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 13:37 #41764

  • OSKAR
  • OSKAR Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 446
  • Podziękowań: 39
Łukasz ja i paru znajomych też się trzymamy zasady,która w jakiś sposób pomaga przeżyć tym ostatkom.Tylko,że po nas przejdzie stado baranów spragnionych różowego mięsa i to wszystko o kant...Jednak się nie wyłamujemy i nawet zauważyłem ostatnio,(podczas wypadu na Gwde)że to jest zarazliwe:)
Pozdrawiam nie pałkujących;)
Ignorancja może być skorygowana przy pomocy książki. Głupota wymaga strzelby i szpadla.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 13:55 #41765

  • Jarek
  • Jarek Avatar
OSKAR napisał:
Łukasz ja i paru znajomych też się trzymamy zasady,która w jakiś sposób pomaga przeżyć tym ostatkom.Tylko,że po nas przejdzie stado baranów spragnionych różowego mięsa i to wszystko o kant...

nie do końca - przyjdą tacy co to nie lubią męczyć ryb i dlatego jak już złowią rybę, dają jej w łeb.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 14:00 #41766

  • OSKAR
  • OSKAR Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 446
  • Podziękowań: 39
Bez komentarza...
Ignorancja może być skorygowana przy pomocy książki. Głupota wymaga strzelby i szpadla.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/06/12 14:01 #41767

Wprawdzie nie łowię na muchę, ale świetnie mi się czyta te opowiadania, prawie jak bym tam był:)Na wyobraźnię działają zwłaszcza fragmenty opisujące ówczesną rybność naszych rzek.
Wszyscy znamy przyczyny, dlaczego już tak nie jest, wiadomo też z grubsza, co powinno się zmienić, żeby nasze wody choć w części stały się tak zasobne w pstrągi i lipienie jak niegdyś: powszechne stosowanie zasady C&R, lepsza ochrona wód, zaniechanie regulacji i przegradzania rzek itp. itd.
Jak myślicie-ile czasu musi upłynąć i czy w ogóle jest szansa, że się to stanie?
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.078 seconds