Kurcze, Michał, że też umknął mi taki szczegół. Przecież tyś razem z Maniksem, Robertem, Adamem, Czarkiem i Grejfrutem u mnie na ślubie w Płytnicy balowali. Ślub był jak najbardziej wędkarski, z tradycyjnym dla Bzdykfusa przemarszem pod wędkami...
Pamiętasz Aldonę? Dziewczynę, w której wszyscy się kochali?
Część któraśtam, której wolałbym nie pisać...
Aldona była wspaniałą dziewczyną, śliczną, normalną. Miała białaczkę, ale pokonała chorobę. Lekarze mówili, że nie powinna zachodzić w ciążę, bo to ryzykowne ale zaryzykowała i urodziła zdrową córkę. Najpierw był Maniks, który nie miał zbyt dużego szczęścia do dziewczyn. Aldona mówi, że przejdzie się z nim na rybki. Ten oczywiście się zgodził. Ona myślała, że to randka. Sukienka mini, rajstopki, pantofelki. Maniks, wędka, wodery i kamizelka. Poszli nad Płytnicę. Wrócili do mnie do domu. Maniks uśmiechnięty, zapiął jakieś potoki, ona, do pasa w bagnie...
Potem Adam "Czarny" był już bliski ślubu ale coś nie wyszło.
Aldona mieszkała w Jastrowiu, ale wyszła za mąż i przeprowadziła się do Okonka. Wyszła za mąż za nauczyciela. Tłukł ją niemiłosiernie. Miał wypadek i groził mu wózek. Zasuwała na kilka etatów i sfinansowała endoprotezę kręgosłupa. Potem studia żeby się przekwalifikował z nauczyciela WF na inny. Jak stanął na nogi znów ją lał. Kiedy prawie ją udusił powiedziała dość... Rozwiodła się. Po ponad roku wyszła ponownie za mąż, za wspaniałego, przesypatycznego chłopaka. Zawsze byłem przecienikiem kary śmierci. To zmieniło się 21 lipca 2001 roku. Dostałem telefon, że Aldona nie żyje. Została zamordowana, a jej ciało wyrzucono przed krzyżówką Piła. Zabił ją jej były mąż, który do pomocy wynajął swojego byłego ucznia. Siedzi ale na dniach ma wychodzić. I to nie jest sprawiedliwe... Zrobiło się smutno, więc coś weselszego niebawem popiszę.