Od razu zaznaczam, że zamieszczam ten wpis w "pamiętniku" ale jeśli uznacie lub admin uzna aby potraktować to osobno, nie widzę problemu aby go przenieść.
Oczywiście wszyscy chcemy aby rzeki i jeziora były bardziej rybne. Żeby nasze wody były chronione. Zastanawiałem się nad tym tematem bardzo długo. To kilka sugestii jakie przyszły mi do głowy. Zachęcam oczywiście do dyskusji.
Zaczął bym tu od najważniejszego aktu prawnego czyli Konstytucji RP. Art. 74. mówi:
1.Władze publiczne prowadzą politykę zapewniającą bezpieczeństwo ekologiczne współczesnemu i przyszłym pokoleniom.
2.Ochrona środowiska jest obowiązkiem władz publicznych.
3.Każdy ma prawo do informacji o stanie i ochronie środowiska.
4.Władze publiczne wspierają działania obywateli na rzecz ochrony i poprawy stanu środowiska.
Czy władze publiczne prowadzą politykę zapewniającą bezpieczeństwo ekologiczne współczesnemu i przyszłym pokoleniom? W przypadku ochrony ryb moim zdaniem na pewno nie. I nie można tu zwalać odpowiedzialności na dzierżawców wód w tym PZW. To władze są zobowiązane i to one powinny stworzyć takie regulacje i mechanizmy, którym podporządkują się dzierżawcy.
Ochrona środowiska jest obowiązkiem władz publicznych. Jak realizowany jest ten obowiązek w przypadku ochrony ryb? Wystarczy zapytać się wędkarzy. Przez 30 lat chodzenia z wędką po wodach powiatu wałeckiego kontrolowany byłem...0 razy. (słownie "zero") Cóż się dziwić, skoro Państwowa Straż Rybacka na teren powiatu przyjeżdża raz...na miesiąc na około 4-5 godzinną kontrolę. Co jest w stanie skontrolować?
Władze publiczne wspierają działania obywateli na rzecz ochrony i poprawy stanu środowiska. Owszem władze, zwłaszcza te samorządowe wspierają czyszczenie brzegów rzek i jezior fundując dzieciakom po kiełbasce. Owszem, fundują jakiś puchar, wędkę na zawodach. Pojawią się na wręczeniu, polansują, bo przecież to całkiem nie mały elektorat.
Wniosek jest jednak jeden. Władze publiczne różnego szczebla od ministra poprzez wojewodów, starostów na wójtach i burmistrzach kończąc nie realizują w przypadku ochrony ryb konstytucyjnych obowiązków.
To zaś kwalifikuje się na pozew zbiorowy w stosunku do konkretnych decydentów. Mam świadomość, że do ewentualnego skazania droga jest długa, ale sam pozew może posiadać zbawcze właściwości. Świadomość, że można być pociągniętym do odpowiedzialności za naruszenie konstytucji i tym samym zakończyć karierę polityczną, bo w takim przypadku konsekwencją jest zakaz pełnienia funkcji publicznych zapewniam, że działa na wyobraźnię.
Przecież wystarczy zadać pytanie panu staroście, burmistrzowi, wojewodzie co zrobił aby w rzekach i jeziorach na jego terenie było więcej ryb? Co zrobił żeby ograniczyć kłusownictwo? W 99 procentach przypadków odpowiedź będzie brzmiała - nic. Mógł zaś zrobić bardzo wiele ale o tym poniżej...
***
Samorządy różnego szczebla przeznaczają na promocje swojego regiony setki tysięcy złotych wydawane na różnego rodzaju folderki, ulotki, gadżety itd. Niemal w każdej z tych publikacji znajdują się informacje o rzekach, jeziorach, pięknie przyrody i nieskazitelnym środowisku. Zachęcają do odwiedzenia terenu przez wędkarzy. Wędkarzy zaś nie potrzeba zapraszać. Przyjadą sami i zostawią ciężkie pieniądze. Warunek jest jeden, w rzekach czy jeziorach muszą być ryby. Dlaczego samorządy nie zarybiają? Powód jest prozaiczny. Bo tego nie widać. Przykre to i smutne, ale lepiej pochwalić się folderkiem, lepiej wydać pieniądze na jakiś chodnik bo można pojawić się na jego otwarciu. Dla wielu nawet niewielkich samorządów gminnych wydatek 20 tysięcy złotych jest niemal niezauważalny dla budżetu. A za takie pieniądze można kupić 1000 tarlaków pstrąga potokowego. Szczupaka, karpia, sandacza będą to znacznie większe ilości. Mało tego, można na to postarać się pozyskać fundusze unijne, a tu już środki są znacznie większe. Tu na marginesie dziwne, że z zupełnie nieznanych mi powodów po środki unijne nie stara się również PZW. Na pewno można znaleźć odpowiedni program.
Powodem dla którego władze nie interesują się problemami wędkarzy jest to, że nie mają w tym żadnego interesu oraz, że wędkarze są niewidoczni we władzach. Proszę zobaczyć co dzieje się w Sejmie, w którym znalazła się grupa miłośników psów. Od razu jest ustawa o Ochronie zwierząt zmieniająca najwięcej właśnie wśród właścicieli czworonogów.
Wędkarze stanowią ogromną siłę czy to w skali kraju, czy w skali miasta, gminy lub powiatu. A jednak nie widziałem aby w programach wyborczych czy to do parlamentu, czy samorządu znajdowały się postulaty dotyczące ochrony wód, zarybień czy walki z kłusownictwem.
Posłużę się przykładem niespełna 28 tysięcznego Wałcza. Tysiąc wędkarzy wliczając w to rodziny dysponuje realną siłą około 3000 głosów. W przeliczeniu na mandaty jest to około 10 mandatów w Radzie Miasta i 5 w Radzie Powiatu. Daje to siłę pozwalającą na przeforsowanie wielu pomysłów. Podobnie jak przedstawiciele popierani przez wędkarzy powinni znaleźć się na listach do parlamentu i tam lobbować za poprawą katastrofalnego stanu ryb.
***
Odmiennym problemem jest ochrona wód. Państwowa Straż Rybacka niestety w obecnym kształcie nie jest w stanie rozwiązać problemów kłusownictwa i szeroko rozumianego problemu ochrony wód. Strażników jest za mało aby skutecznie mogli pilnować ryby. Zwiększenie ich ilości wiąże się z ogromnymi kosztami. Przy mimo wszystko ograniczonych prawach nie jestem pewien, czy wydatek jest wskazany.
Zapewniam, że w każdej komendzie policji znajdują się pasjonaci wędkarze. W przypadku Wałcza znam przynajmniej kilku, którzy często po godzinach zajmowali się ochroną wód. I myślę, że wskazanym byłoby pójście właśnie w tym kierunku. Oczywiście w marzeniach widzę specjalną komórkę w komendzie powiatowej mającą w zakresie obowiązków służbowych właśnie ochronę wód. Policjanci mają znacznie lepsze możliwości. Znają środowiska, w tym kłusownicze. Znają doskonale swój teren.
Teraz uwaga. Każdy samorząd ma możliwość sfinansowania dodatkowych patroli policyjnych. I właśnie takie patrole można przeznaczyć na ochronę wód. Policjanci będą zadowoleni, bo to dodatkowe pieniądze do ich zapewniam, że nie najwyższych pensji. A rzeki zyskają opiekunów.