Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 19:16 #66848

  • salmon1977
  • salmon1977 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • avid :)
  • Posty: 2446
  • Podziękowań: 1449
Ja tez dziekuje za fajne opowiesci,to lektóra której dzis brakuje i do której bedzie sie wracac.
Przypominaja mi teksty A.Gzowskiego a Pawła trotka...pamietam ze starego WS:) .
Fajnie by było,jesli to jest mozliwe aby pojawiły sie czasami fotki z tamtych lat.
Pozdrawiam Grzegorz
BAŁTek :)
Morskie Trocie --> www.facebook.com/groups/175452759609159/

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 19:21 #66849

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Z alkoholem przypomniała mi się jeszcze jednak historyjka z Sanu. Pewien znajomy przyjechał nad San nie tyle w celach wędkarskich co... no mówiąc wprost z panienką przyjechał. Lampa ze 30 stopni w cieniu w dodatku nie wiadomo czemu wodę puścili. Z łowienia praktycznie nici. My kupiliśmy sobie piwko, a panna zażyczyła sobie aby zakupić jej wódkę miętową o nazwie Zefir, takiej samej jak ówczesne papierosy miętowe. Wzięliśmy kocyki i poszliśmy nad San. Ulokowaliśmy się przy szachownicy nad samym brzegiem. Dla zorientowanych jest to miejsce przed skałką i pierwszym zakrętem. Mniej więcej na wysokości tego asfalt biegnący na nasypie przez Weremień skręca w lewo, ze sto metrów prosto i skręca w prawo. Panna należała do osób bezpośrednich i wybitnie bezpruderyjnych. Opalała się na golasa. (Od drogi osłaniały nas krzaki.) Odczekała aż flaszeczka się ochłodzi w rzece i mówi żeby jej otworzyć. Marek odkręca nakrętkę i szok. Pod nakrętką dodatkowo korek plastikowy wciśnięty tak mocno, że ani zębami, ani patykami nie dało się go ruszyć. Nie mieliśmy ze sobą żadnego sprzętu, ani noża ani korkociągu, piwa otwieraliśmy butelka o butelkę albo zapalniczką. I w tym momencie z za zakrętu wyłania się kolumna ze 30 harcerzy. Maszerują z proporczykami, z pieśnią na ustach. Do asfaltu było ze sto metrów, oni mieli mniej więcej tyle samo do pokonania. Zanim cokolwiek zdążyliśmy pomyśleć, Sylwia za flaszkę i leci na golasa w stronę asfaltu. Marek za nią z kocem, ja za nimi. Jak już była w miarę blisko drze się: chłopcy macie pożyczyć noża?! Większego szoku w oczach nigdy nie widziałem. Każdy wyciągnął finkę, żeby pomóc.
Ja osobiście jeśli chodzi o damsko męskie przeżycia najmilej z Sanu wspominam pewien przypływ...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 19:26 #66850

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Być może chodzi ci o pewien spływ od pierwszego zakrętu do drugiego. Obserwowaliśmy z Maniksem jak spływałeś co jakiś czas wystawiając głowę nad wodę. Cały czas było widać jedynie zadek w gumospodniach. Mało się nie zlaliśmy ze śmiechu na widok kolegi walczącego o życie. Jedyne na co było nas stać to wykrzyczane pytanie czy trzyma wędkę. A teraz się okazuje że to bło erotyczne przeżycie, sam już nie wiem co o tym myśleć.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 19:27 #66851

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
salmon1977 napisał:
Fajnie by było,jesli to jest mozliwe aby pojawiły sie czasami fotki z tamtych lat.

Kurcze postaram się. Problem niestety był taki, że wówczas nie było cyfrówek. Z Zenitem nie zawsze dało się chodzić, bo niestety najczęściej byłby mokry. I tak parę aparatów utopiłem. Ale fakt, miałem całkiem pokaźny zbiór slajdów. Muszę mieć trochę czasu aby je odszukać, zeskanować. Na pewno Paweł, Tadek i na 100 proc Maniks mają znacznie więcej zdjęć.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 19:34 #66852

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Zmobilizuję Maniksa żeby przegrzebał swoje archiwa, powinien coś mieć.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 19:42 #66853

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
trotka napisał:
Być może chodzi ci o pewien spływ od pierwszego zakrętu do drugiego. Obserwowaliśmy z Maniksem jak spływałeś co jakiś czas wystawiając głowę nad wodę. Cały czas było widać jedynie zadek w gumospodniach. Mało się nie zlaliśmy ze śmiechu na widok kolegi walczącego o życie. Jedyne na co było nas stać to wykrzyczane pytanie czy trzyma wędkę. A teraz się okazuje że to bło erotyczne przeżycie, sam już nie wiem co o tym myśleć.

O tym spływie już pisałem na początku pamiętnika opisując jak to czeski "szekspir" uratował mi życie. Ten drugi przypływ był inny. U dziadka mieszkałem w pokoiku z trasem. Robiło się szaro. Wróciłem akurat z "chruścika" i wylazłem na taras zapalić papieroska. Asfalt, kawałek łąki (jakieś 20 metrów) i San. I widzę jak dwie panienki rozbijają namiot. Rozbijały go nad samą rzeką. Pomyślałem najpierw, że głupie ale potem myślę, może nieświadome, przecież nie każdy musi wiedzieć że z Soliny wodę puszczają. Zlazłem na dół i mówię im, żeby się przeniosły trochę wyżej, bliżej szosy bo tam gdzie ustawiły namiot czasem rzeka płynie. Mówią, że tą noc już tu prześpią, a następnego się przeniosą. Myślę wasza sprawa. Ale przy okazji je sobie obejrzałem, obie całkiem całkiem. Robię muszki, słucham radia a tu pisk. Wyglądam, namiot na krzakach. Świnia nie jestem, zszedłem, pomogłem im pozbierać. Wszystko miały mokre. Dałem im jakieś ciuchy, od dziadka wynajęły pokój ale jedna u mnie się suszyła...parę dni.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 20:00 #66858

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Pamiętam tylko, że Maniks miał pecha do panienek. Byliśmy wtedy sporą ekipą w Słupsku na Troci Słupi. Mieszkaliśmy w hotelu Zamkowym o ile dobrze pamiętam. Cały hotel wędkarzy więc wiadomo, od pokoju do pokoju, jakieś pogaduchy, wspominki opowieści jakiś toaścik. Mieszkałem z Maniksem w pokoju. Przemieszczając się z jednego pokoju do drugiego patrzę, a Maniks siedzi na schodach i z jakąś panienką dyskutuje. I to bardzo fajna panienka. Po godzinie dalej bajeruje. Wołam go na bok, mówię, że w razie czego to ja do jakiegoś innego pokoju się przeniosę. On, że się jeszcze zobaczy. Wraca po godzinie smętny. Pytam się go jak panna. On na to: panienka fajna, ale jej tatuś to prokurator rejonowy...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 20:15 #66859

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
Jeżeli o spływy chodzi to chyba rekord świata pobił Kocielak.Nie pamiętam czy był to Poprad , czy Dudanajec , ale było wesoło.
Kocielak jest duży i silny , ale pewnego razu popłynął.Strachu trochę było bo tylko co jakiś czas wychylał się z wody i wykonywał dziwne ruchy.Potem dopiero okazało się , że próbował trafić głową w jego ukochany wtedy beret z antenką.
Ps.
Pamiętam jeszcze jak w trakcie podróży pociągiem któryś z chłopaków poderwał dziewczynę , która zmieniając swoje poprzednie plany wylądowała pod namiotem gdzieś nad Dobrzycą.Ja już wtedy byłem za stary .....miałem chyba ponad 25 lat i patrzyłem na młodych nieco zazdrosnym okiem.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 20:53 #66863

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
Skonsultowałem przed chwilą z Kocielakiem.
W tym pociągu był z nami jeszcze Krzysiek Nowak.Krzysiek i Marek mieliby pełno barwnych opowieści z Płytnicy i okolic.Kocielak teraz właśnie walczy z chimeryczną pogodą i wodą na Pucharze Wisły.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 20:56 #66864

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
prezes napisał:
Jeżeli o spływy chodzi to chyba rekord świata pobił Kocielak

Rekord świata to zrobił Bąbel, Łukasz, Ziemniak i chyba Krzysiek Nowak też wtedy był. Umawialiśmy się na giełdzie na Skrze nad Dunajec. Miałem z nimi jechać ale w ostatniej chwili nie dałem rady. Chyba dzień później, albo dwa oglądam telewizje. Dziennik, spiker mówi o ogromnej wodzie na Dunajcu, pokazują migawki, patrzę, śmigłowiec z niego jakaś lina, a na linie człowiek. Zbliżenie, a tu uśmiechnięta buźka Ziemniaka. Za sekundę telefony ich rodziców. Chłopcy rozbili namioty na wyspie. W nocy poszła woda i zaczęła zalewać wyspę. Liczyli, że ktoś ich zobaczy i sprowadzi pomoc. Ale nawet żywego ducha. Na wyspie rosły ze dwa rachityczne drzewka. Wszystkie rzeczy poprzywiązywali do drzew. Woda dalej idzie w górę. W końcu zobaczyli, że nie przelewki. Bąbel miał być obwiązany liną i starać się dopłynąć do brzegu. Po linie miała się przetransportować reszta. Nie był to najmądrzejszy pomysł, bo powodziowa woda niosła drzewa, kupę syfu, a nawet toczyła kamienie. W końcu zobaczył ich jakiś miejscowy. Ściągali ich z wyspy śmigłowcem.
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.085 seconds