Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 10:28 #68852

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Takich sytuacji było wiele :) Robiło się rybkom przegląd pudełka i... d...pa w dodatku blada. Pamiętam takiego lipienia, który stał w pewnym miejscu na Dobrzycy. Uwierzcie, że duży był, bo byle 45 nie wprawiałoby mnie w taki stan. Klient stał sobie w tak genialnym miejscu, że jak zamykam oczy to ciągle to widzę. Na dnie leżało przewrócone na bok koryto. Ale nie takie wielkie jak dla świń ale dłuższa rynienka dla drobiu. I lipionek mieszkał sobie w tym korycie. Wyjeżdżał z niego w bok żeby zgarnąć nimfkę albo kiełżyka i wracał pod daszek. Prądy układały się tam parszywie. Nie liczę ile zostawiłem na tym korytku nimf. Puszczałem mu i duże i małe nimfy. I zielone i brązowe i beżowe i czort wie jakie. Zatapiałem szczytówke i trzymałem mokrą. To był profesor. Podejrzewam że widząc muchę potrafił poznać nie tylko kto ją wiązał ale też znał producenta haczyka. Z miesiąc po niego łaziłem oczywiście nie codziennie i d...pa. A potem zniknął. Czort wie, czy go ktoś złowił czy się gdzieś przeniósł. A może padł ze śmiechu widząc moje żałosne próby.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 10:48 #68853

  • fifi
  • fifi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Eksploracja grzebanie w ziemi lewel1
  • Posty: 613
  • Podziękowań: 17
Mieliśmy z kolegą na Piławie piękne stadko testowe lipionów 3 sztuki:) .
testowe dlatego ze podchodziliśmy je niczym Indjanie. za nami 0 krzaków więc rzuty proste. jak wychodziły do suchej to wiadomo było ze suchar jest na dziś ok. Jak nie to trzeba było podejść blizej i obserwować na jaką nimfę czy inną muszkę będą chciały reagować. Od taki sprytny plan. Zadne obserwowanie wody ani nic takiego.Tylko obserwowanie ryb. wystarczyło by zainteresowały sie i juz wiedzieliśmy ze moszka jest 100% GIT.
Ale jak to bywa... stadko było bardzo widoczne... jak się spłoszyły to poprostu nie brały. i stały w miejscu zdradzając swą obecność.
Przyjeżdżamy na rzekę. na drałuję po pracy 40km zapier... aby tylko łowić jak najdłużej. tel do kolegi też rusza z Wałcza. Przez radio cb dogadujemy sie ze na początek nasze stadko na plan i dalej w górę rzeki. wpadamy na miejsce parkingowe... jest jakieś auto:blink: Q.r.w.a co teraz. pierwszy raz w środku tygodnia widzimy tu auto. ale spoko jest jakiś łowiacy ponizej. szybko wodery wędki i za zakręt w górę do lipków.
I teraz usiądzcie lepiej. w naszym miejscu widzimy muszkarza. Holującego rybę. ryba dostaje w łeb i na trawe. Facet zbiera po chwili wszystkie 3 sztuki z trawy i mówi. no tak to ja łowić mogę 15 minut i mam sporych lipieni komplet :S . jak bóg mi świadkiem obym więcej tego auta nad wodą nie spotkał:angry:
Jeśli znajdziesz błąd w Moim poście/temacie to musisz wiedzieć ,że został on popełniony celowo...
ŁÓWCIE
BERETUJCIE
ŻRYJCIE
Ostatnio zmieniany: 2011/05/25 10:51 przez fifi.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 10:57 #68854

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Na jakich blachach to był samochodzik?

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 11:07 #68855

  • fifi
  • fifi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Eksploracja grzebanie w ziemi lewel1
  • Posty: 613
  • Podziękowań: 17
Wałeckich ale nie pamiętam całych. a co martwisz się ze twoje:laugh: :laugh: :laugh:
Jeśli znajdziesz błąd w Moim poście/temacie to musisz wiedzieć ,że został on popełniony celowo...
ŁÓWCIE
BERETUJCIE
ŻRYJCIE

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 11:11 #68856

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Nie. Z tej prostej przyczyny, że nie jeżdżę samochodem :)

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 11:16 #68857

  • fifi
  • fifi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Eksploracja grzebanie w ziemi lewel1
  • Posty: 613
  • Podziękowań: 17
spoko zartowałem. bez urazy. to była ciemna wektra b.
Jeśli znajdziesz błąd w Moim poście/temacie to musisz wiedzieć ,że został on popełniony celowo...
ŁÓWCIE
BERETUJCIE
ŻRYJCIE

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 12:34 #68859

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
No widzisz jak pięknie! Ja na gościa z ciemnej vectry poluję od dawna :) Co prawda z troszkę innych powodów, chyba nawet gorszych. Brzydkie rzeczy ten gość robi nad wodą. Wygląd: włos rozwiany, fryzura "czyto" czy to d...pa czy to głowa czy to szczotka klozetowa, szpakowaty. Wzrok dziki, a suknia plugawa. Typek jest smętny bo dla niego okres ochronny i wymiar ochronny to czysta abstrakcja. I k...wa szybki jest... Dwa razy mi zwiał, a cichaczem widziałem co wyczynia i miałbym dowód. Jest jeszcze jeden magik, którego prędzej czy później dopadnę, a poluje na niego oj z 15 lat. Ale on rzadko bywa nad rzekami, ale jak bywa... Raz prawie go miałem. Policja go zatrzymała, a on w bagażniku miał ponad 20 (słownie, żeby nie było że to błąd dwadzieścia) głowacic. Nasi struże prawa niestety nie znali się na rybach. Ten do nich z ryjem, że z łowiska specjalnego, że zaraz dzwoni do komendanta, do rzecznika praw obywatelskich, premiera, ministra i papieża. I chłopaki się wystraszyli i gościa puścili. Szkoda k... szkoda. Ten gostek jeździł omegą na złotowskich blachach (PZL) potem sierrą (PZL), a ostatnio terenowym oplem chyba frontiera.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 13:17 #68861

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Kolejny obrazek.

Też ze 20 lat temu, na Welu, nimfuję sobie lekką muchówką jakieś 200 m powyżej młynu w Chełstach. Stoję w wodzie po pas, na zakręcie, jakiś lipek w zasięgu wzroku, woda kryształ, pięknie prześwietlona słońcem. To w zasadzie końcówka łowienia na ten dzień. I w pewnej chwili kątem oka widzę łodź podwodną zbliżającą się od strony młyna. Trotka, tak ok. metra, powolutku, majestatycznie przepływa przede mną w odległości ok. 2 m. Nawet nie spojrzała w moim kierunku, popłynęła sobie dalej. Dość długo stałem w szoku nie mogąc zrobić żadnego ruchu.
Obraz tej troci mam przed oczami do dzisiaj, pamiętam każdy szczegół, nawet ten jej złośliwy uśmiech.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 15:01 #68864

  • stichxx
  • stichxx Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 455
  • Podziękowań: 229
fifi co do twojej sytuacji miałem kiedyś podobną na Słupi powyżej Słupska.

Rzeka tam jest piękna, trafia się ładny pstrąg, lipin, troć. W poprzednich latach jeździliśmy tam na dwa tygodnie do pewnego św. pamięci pana Olka. Wynajmowaliśmy pokoik i cały czas nad wodą. Dzień w dzień obławialiśmy odcinki które już dobrze były nam znane. I właśnie był taki jeden odcinek po wyjściu z krzaków robiła się z jednej strony wolna przestrzeń bez żadnych krzaków za plecami łąka. Brzeg, skarpa wysoka na 1,5 metra od lustra wody i pod tym właśnie brzegiem głęboka rynna.Od środka wody do brzegu łowiącego troche warkoczy, które kończył się wraz z uskokiem dna. Pod koniec tej rynny nad wodą rósł krzak a spod tego krzaka zbierały lipienie. Jaki to był boski obrazek.Stałem z dziadkiem na początku tej prostej a na końcu jakieś 40 metrów dalej zbierały lipienie. Wystarczyło podejść na 15 metrów i cisza jakby ich nie było.
Złowienie ich na muchówkę było dla nas wyzwaniem od 3 lat jak tam jeździliśmy tylko jedna sztuka i to ta z mniejszych (43cm) dała się skusić. Można nam zarzucić nieudolność ale największym problemem było to że one stały w takim miejscu że podanie im muchy graniczyło z cudem. krzak nie pozwalał na podanie suchej muchy bezpośrednio w miejsce, spuszczanie z prądem nie było prostą sprawą bo przed tym krzakiem jakieś półtora metra woda kręciła kółka. Tak czy inaczej podanie lipieniom przynęty kończyło się na naszych staraniach. Ale ja uwielbiałem to miejsce. Zawsze sobie siadałem z kilkoma konikami polnymi i puszczałem z nurtem patrząc któremu się "udało" dopłynąć do lipieni. Chyba żadnego nie przepuściły jak tylko coś napłyneło w miejsce żerowania znikało w mgnieniu oka, pozostawiając po sobie kółko:) raz przesiedziałem tam chyba z dwie godziny patrząc jak zaczarowany w to miejsce. Czasem się zastanawiałem ile tam jest tych lipieni. Jak tylko żerowały to kółka pokazywały się wówczas w odstępie maksymalnie 5 minut. Czasem bywało to jedno po drugim. Raz naliczyłem 12 w ciągu minuty. tak więc zaczarowane miejsce. Zaczarowane do pewnego ponurego dnia. Jak zawsze łowić zaczynałem ok 4 rano, na spining. Przechodziłem po miejscówkach potem tak około 10 powrót krótka drzemka i od 13 do późnego wieczoru mucha. Gdy powoli zbliżaliśmy się do tego naszego miejsca, zobaczyliśmy, że ktoś tm jest. Podchodzimy bliżej a tam na łące grill 5 gości krząta się przy nim,a jeden nad rzeką z wędką siedzi. I o zgrozo łowi na spławik. Siedzi jakieś 30 metrów od miejscówki z lipieniami i puszcza spławik pod krzak. Krew mnie zalała. Wpadłem w szał a miałem niespełna 18 lat. Powiem szczerze, że nie zapomnę tej mordy w życiu. Uśmiechnięta od ucha do ucha, a potem to już był jeden wielki szał z mojej strony. Gościu wpadł do wody po moim kopnięciu, pozostał a piątka stała i patrzała w dziwny sposób to na mnie to na dziadka to na miejsce gdzie przed chwilą jeszcze siedział gość z wędką. Tak trwało przez kilka sekund potem poleciał potok słów cenzurowanych i jeden płaski cios gościowi który podszedł za blisko. Potem były tłumaczenia, że nie wiedzieli, ze tylko chcieli rybkę zjeść itp. Wyciągając gościa z wody nawet już nie pyskowali, spakowali się i odeszli. Wyłowili 7 lipieni jednego jeszcze nieobranego chcieli dać mi w prezencie.Miał z 50+. Od tamtego czasu to miejsce przestało bycz już takie magiczne, lipieni już nie było widać. Spontaniczne zebrania. Do końca naszego pobytu widziałem tam może ze dwa razy jak coś zbierało. Koniki polne przepływały niezagrożone. Właśnie koniki polne, to była przynęta na haczyku gościa. Poczułem się tak samo winny. Sam je karmiłem tymi konikami polnymi..... Rok później ponowny wypad nad wodę.Pierwsze wyjście nad Słupię. Obławianie powolne rzeki, ponawianie kontaktów z poprzedniego roku czy też lat, jakieś nowe kontakty, ale w głowie było jedno......czy jak dojdę do tego magicznego miejsca , czy coś się tam będzie działo.... Pamiętam jakby to było wczoraj, wychodzę z krzaków, patrze na długą prostą a tam.........na końcu prostej krzak w połowie znajduje się w wodzie...To skutki wysokiej wody po zimie i podmytych brzegów. Czekałem z 30 minut i tego dnia nic się nie pokazało. I tak było kolejnych kilka dni. Muszę powiedzieć, że w ogóle ryba słabo żerowała przez te kilka dni. Aż nadszedł dzień, który dał promyk nadziei. Po południowym łowieniu, wracając zaszedłem nad miejscu i po kilku minutach spędzonych w ciszy zaczęło się. Kółka pokazywały się , ale o zgrozo te najpiękniejsze pokazywały się za krzakiem. W miejscy gdzie nie ma mowy podanie przynęty z żadnej strony.... Teraz już tam nie jeżdżę...Czasu nie ma na wypad na cały dzień w pobliżu trójmiasta a mowa o wyjeździe na tydzień dwa to już marzenia;)
catch & release

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/05/25 16:45 #68869

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Znowu Wel. Pewnego pięknego dnia schodziłem od Chełst do Straszewa. W drugiej połowie dnia dotarłem do „Piekła”, ci co znają wiedzą co to jest. Gdzieś w połowie, tam gdzie wąwóz jest najgłębszy miałem niesamowitą przygodę. Mniejsza o ryby. Schodzę sobie powoli, woda zasuwa jak zwykle czyli z prędkością pociągu pośpiesznego (w wodzie po kolana nurt wody spychał wędkarza w dół rzeki jak na lodzie). Nie licząc hałasu wody totalna cisza. Ciemno (głęboki wąwóz), nastrojowo, żywej duszy dookoła, wogóle miejsce niesamowite. Stoję sobie przy jakiejś miejscówce skupiony na rzece. Wtem za moimi plecami potworny łoskot. Coś leci z drzewa. Nie widzę co to jest. Jest wielkie i robi straszny rumor obijając się o kolejne drzewa i krzaki. Mało nie dostałem zawału. Jestem przerażony, tymczasem tuż obok miejsca w którym stałem spada ……… puchacz, i robi to w sposób dla ptaków nietypowy bo dziobem w ziemię. Odskoczyłem (chyba). Ptaszysko kotłowało się chwilę w miejscu, potem policzyło skrzydła, łapy, popatrzyło na mnie, zrobiło głupią minę ( ja chyba też) po czym poderwało się i tym razem bezszelestnie odleciało.
Ja rozumiem że człowiek może spaść z drzewa, ale sowa? Nie wiem czego się nażarła ale musiało jej to zaszkodzić. A swoją drogą puchacz to wielkie ptaszysko, widziałem je tylko raz w życiu (w naturze) i naprawdę robi niesamowite wrażenie.
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.127 seconds