Z inicjatywy niżej podpisanego w listopadzie 2010 r. w OM PZW została powołana Podkomisja ds. Ryb Łososiowatych, w składzie:
dr hab. W. Wiśniewolski (IRS w Zabieńcu)
A. Bakanowski
M. Roszkiewicz
M. Rusja
i niżej podpisany
Moim zamierzeniem jest rozpoczęcie na wodach KPiL (Krainy Pstrąga i Lipienia) OM PZW racjonalnej gospodarki pod kątem wędkarskim, mając na względzie ogromny potencjał tych wód (w tym produktywność) i bliskość największej w Polsce aglomeracji, w której obecnie jest ok. 1000 wędkarzy KPiL.
W toku spotkania z ichtiologami OM PZW (wnioskowałem o podjęcie dyskusji na Zarządzie OM PZW), które odbyło się 31 stycznia br., uzyskałem wstępną akceptację dla następujących rozwiązań:
- wymiar ochronny dla lipienia i pstrąga: 35 cm
- limit dzienny: 1 szt ryby łososiowatej
- limit roczny: 5 szt ryb łososiowatych
- stworzenie odcinka muchowego na Jeziorce od mostu w Przęsławicach do mostu betonowego powyżej stawów (ok. 1,5 km)
- stworzenie trzech odcinków KPiL na Swidrze
1. Od początku rezerwatu w Dłużewie do mostu kolejowego (z wyłączeniem zbiornika zaporowego)
2. Od jazu (przy starej hodowli pstrąga) do mostu w Gliniance (i jeszcze 100 m niżej) (razem ok. 2 km)
3. Od jazu w Woli Karczewskiej do mostu w Otwocku: odcinek wyłącznie muchowy, z dopuszczonym spinningiem VI-VIII (w celu umożliwienia połowu szczupaka). Od jazu do kładki w Kopkach odcinek C&R dla pstrąga, lipienia, brzany i świnki.
W marcu ma się odbyć posiedzenie Zarządu OM PZW, na którym ma stawać ta sprawa. Decyzja ws. Swidra ma być uwarunkowana wynikiem badań odłowów kontrolnych latem. Powyższe rozwiązania mają wejść najpóźniej od 1.I.2012, a na zasadzie dobrowolności, od zaraz.
Kluczową sprawą są rozbieżności między mną a ichtiologami OM, dotyczące wielkości zarybień. Aktualnie na Jeziorkę (ok. 15 km rzeki) jest wpuszczane 2000 szt pstrąga 0+ rocznie. Implikuje to, że wymiar osiąga ok. 50-100 ryb. Srednio więc na 150-300 m rzeki jest jedna ryba wymiarowa, której połów przypomina szukanie igły w stogu siana. Pod względem biomasy, oznacza to ok. 5-10 kg ryb na ha, czyli 1-1,5 km rzeki (podkreślam około, bo ustalenie parametru wymaga odłowu kontrolnego), co jest ilością znikomą. Oceniam, że biomasa mogłaby wynosić bez problemu nawet 10 razy więcej. W dodatku bez szkody dla środowiska (ichtiofauny i bezkręgowców). Dla ichtiologów ważniejsza jest sprawa ochrony śliza, kiełbia i innych towarzyszących gatunków. Uznają oni, że pstrąg stanowi dla nich zbyt duże zagrożenie i te ryby mogą wyginąć!!! Nie jestem w stanie zrozumieć, skąd to ich przekonanie, bo na ile ja znam literaturę ichtiologiczną (a co nieco czytałem w swoim życiu) nigdzie nie stwierdziłem informacji, by pstrąg wytrzebił te gatunki towarzyszące.
Problem jest głębszy, bo dotyczy w ogóle charakteru wędkarstwa w Polsce. Od ponad roku jestem członkiem Komisji ds. Mediów i Promocji Wędkarstwa w ZG PZW i czasem mam dylematy. Jakie wędkarstwo należy promować? Jeśli nowoczesne, to co rozumieć pod tym pojęciem? Czy ryby łososiowate, te najbardziej cenione w świecie, czy tradycyjne płotki, okonie i karpie? Co należy dzisiaj rozumieć pod pojęciem ochrony ryb i środowiska? Jaka ma być rola władz i jak daleko sięgać decentralizacja?
Dla mnie jest oczywiszte, że środowisko (czyli także ryby) może być chronione tylko w sytuacji dużego zaangażowania ze strony wędkarzy. Wędkarze zaangażują się natomiast tylko wtedy, kiedy będą współdecydować o łowisku, czyli będą czuli się gospodarzami, a w wodzie będą pływały ryby. To zaś wymaga istotnej zmiany wielu kluczowych założeń funkcjonowania PZW. I wcale mi nie chodzi o zmiany statutu, bo w ramach tego samego statutu są okręgi, które prowadzą wzorową gospodarkę w skali światowej (np. Krosno). Chodzi raczej o pewne zmiany w świadomości osób decydujących o kształcie gospodarki. Współcześnie ochrona gatunków nie polega na ochronie gatunkowej (np. wpisanie na czerwoną listę zwierząt), ale na ochronie środowiska - by nie zostało zniszczone. Każdy gatunek sam się obroni, w tym przed drapieżcami, jeśli tylko jego środowisko nie zostanie fizycznie zdewastowane (regulacją, betonowaniem, zanieczyszczeniami, itp.). To też jest jednym z elementów, w których istnieje rozbieżność między mną, a ichtiologami OM.
Każdy natomiast - z tych co to czytają, powinien sam sobie odpowiedzieć na pytanie, jaki wkład może wnieść w ochronę wód.
Jeszcze o C&R, bo czytając fora internetowe widzę, że często wiele osób jest zadeklarowanymi zagorzałymi zwolennikami tej idei, starając się narzucić ją za wszelką cenę innym osobom, albo wręcz piętnując inne osoby, które zatrzymują ryby. Sugeruję, by sobie pocztały co nieco literatury naukowej na ten temat, a dopiero później czyniły sądy (jeśli im się nie chce czytać, więc niech lepiej nie zabierają głosu). Ideologia i gospodarka to dwie skrajności, zazwyczaj wykluczające się. Każda woda ma określoną produktywność, co powoduje, że bez szkody dla populacji ryb można zabrać z wody określoną ilość ryb (jeśli ich się nie zabierze, to same umrą; jeśli rolnik nie zbierze zboża, to też zgnije na polu). Problem w PZW polega na tym, że nikomu nie chce się ustalić tego poziomu możliwego do odłowu (z różnych względów), a limity dzienne i roczne są niemiłosiernie liberalne w Polsce. To właśnie przyświeca mojej koncepcji ograniczenia liczby zabieranych ryb w OM. Obecnie w wodach KPiL OM jest zaledwie ok 100-200 ryb 'poborowych', a chętnych cztery razy więcej. Przy prawidłowej gospodarce starczyłoby właśnie po 2-4 ryby rocznie na osobę - bez szkody dla środowiska.
S. Cios