Jerzy Kowalski napisał:farti napisał:Wody z sensownymi przepisami są w stanie zadowolić jednych i drugich. I dają szansę na łowienie dla jednych i drugich. Natomiast wody no kill-owe zamykają dostęp dla tych , dla których łowienie stricte no kill jest sprzeczne z etyką. Tworzą jakieś ,,getta" dzieląc środowisku na naszych i tamtych, co niczemu dobremu nie służy.
Przyznam się, że nie rozumiem.
A ja przyznam się , że postawił mnie pan w kłopotliwej sytuacji. Jest pan inteligentnym człowiekiem . Więc można by powiedzieć że jest pan jedną z ostatnich osób której trzeba by było wyjaśniać dość oczywiste kwestie. A nie chcę myśleć że jest pan inteligentnym fanatykiem .I tak na prawdę nie tyle pan nie rozumie co nie chce rozumieć. Gdzie zaczyna się fanatyzm , tam kończy się zdrowy rozsądek.
Więc w dobrej wierze postaram się odnieść w miarę prosto do poszczególnych części pana wypowiedzi. I bardzo proszę napisać czy dalej pan nie będzie rozumiał. Choć mam szczerą nadzieję że juz wszystko będzie jasne ku naszemu i naszych wód pożytkowi.
Nie lubię określenia "no kill", bo ono oznacza zazwyczaj tylko to, że nie zabija się ryby złowionej, tylko wypuszcza się ją do wody. Określa powstrzymanie się od zabicia, co nie implikuje całej reszty opisywanej w rozwijanym wędkowaniu C&R - wyposażenia, sposobu łowienia, sposobu postępowania z rybą po złowieniu, procedury uwalniania ...
Ja nie tyle nie lubię określenia no kill , co rozgraniczam z określeniem C&R. Jak pan pisze C&R to wiele czynników które
powinien znać i stosować każdy wędkarz. Gdyż każdy wędkarz zdecydowanie więcej złowionych ryb wypuszcza niż zabiera. I jako taki zbiór zasad jak postępować z rybą w czasie połowu i jej uwalniania (jeśli jest przeznaczona do uwolnienia), powinien być obowiązkowo znany aby otrzymać zezwolenie połowu.
Jak zapewne jest panu wiadome zbiór zasad C&R powstał właśnie w celu podkreślenia właściwych zasad postępowania z rybą . Natomiast nie był ( nie jest nakazem) uwalniania wszystkich złowionych ryb. Natomiast tzw. no kill jest bezwzględnym nakazem wypuszczenia wszelkich ryb złowionych. Nawet tych które wypuszczane spływają d góry brzuchem.
Wąska grupa fanatyków no kill zrównała całą ideę C&R z tymże no kill, które często z C&R nie ma nic wspólnego.
Proszę zwrócić uwagę że nawet tłumaczenie Cath&Relasie jest tłumaczone jako Złów I Wypuść. Brzmi jak nakaz .Co wcale nie było i nie jest celem tej idei.Trzeba by chyba raczej było określić jako Łowienie i Wypuszczanie i traktować to jako tytuł całości zasad.
Czy pan rozróżnia te kwestie , czy dla pana C&R oznacza to samo co no kill?
Choć czytając dalej znam odpowiedź . I jasno pan to określa , to proszę mi wierzyć że 90% czytających ten temat nie rozgranicza tego. I czytając C&R widzą no kill.
Łowiska C&R mają rzeczywiście taki wpływ na zachowania wędkarzy, że niektórzy z nich nie łowią w nich, bo nie mieści się im w głowie łowienie bez pozbawienia życia ofiary ...
To już raczej mowa chyba o kłusownikach. Jak pisałem wyżej , każdy wędkarz więcej ryb wypuszcza niż zabiera. Choć by z tego względu że większość łowionych ryb jest niewymiarowa.
w ten sposób spełniają zwiększoną funkcję ochronną, ograniczając presję esploatacyjną.
Najbardziej skuteczne w takim razie by było No Catch . Rzekę można wytrzebić nawet wypuszczając wszystkie ryby.Zwłaszcza w przypadku pstrągów. Więc to średni argument.
Natomiast łowiska C&R są dostępne dla wszystkich, którzy spełniają warunki dla uzyskania zezwolenia na połów i wypełniają regulacje obowiązujące w łowisku. Wprowadzenie tak rozszerzonej ochrony ryb, przez określenie sposobu ich łowienia i wypuszczania
Do tego miejsca pełna zgoda! Obowiązkiem każdego wędkarza powinna być znajomość zasad postępowania z rybami. Zwłaszcza jeśli chodzi o ryby łososiowate.
oraz rozciągnięcie nakazu uwalniania nawet na ryby wszystkich rozmiarów wynika z konieczności, a nie jest jakąś fanaberią czy "dyskryminacją" ... Są łowiska, w których zakres C&R rozszerza się poza najbardziej podstawowy, jakim jest uwalnianie ryb "niewymiarowych" (to umowne określenie gospodarcze, a wymaga też dobrego postępowania z uwalnianymi rybami) z pozostawieniem ograniczonych mozliwości eksploatowania ryb poza zakresem ochrony ... Oczywiście,
Tu jednak będziemy innego zdania. Przepraszam , dla mnie to jednak fanaberia . Wyjaśniam niżej.
To co pisałem że jest sprzeczne z etyką i dlatego eliminuje jakąś grupę wędkarzy i w pewien sposób dyskryminuje. Zwłaszcza jeśli jest to w strukturach i na wodach PZW , nie powinno mieć miejsca.
Postaram się jak najkrócej dlaczego tak uważam .
Samo łowienie wzięło się z potrzeby zdobywania pokarmu . Kiedyś jakiś ,,ktoś'' aby żyć musiał polować . I to było normalne . Robił to aby przeżyć . Różnymi metodami łowił tyle ile mu było potrzeba. I to było etyczne po za tym że normalne.
Z czasem łowiących przybywało , udoskonaliliśmy sprzęt. Przy okazji okazało się że sprawia nam to całkiem niezłą frajdę. Łącząc przyjemne z pożytecznym zaczęliśmy wprowadzać ograniczenia aby zasoby wystarczały dla coraz większej ilości chętnych. I zarazem dawały szanse na przeżycie odpowiedniej populacji ryb. I to było sensowne i jeszcze jak najbardziej etyczne.
istnieją też łowiska i sposoby zagospodarowania łowisk, które wprowadzają zakaz uwolnienia jakiejkolwiek złowionej ryby ...
Ale jak sądzę te leżą po za zasięgiem naszego zainteresowania , więc szkoda czasu na pisanie o nich.
Natomiast zupełnie nie rozumiem na jakiej zasadzie łowienie "stricte no kill" miałoby być "sprzeczne z etyką". Moim zdaniem jest niebywale etyczne, jeśli takie są warunki, bo świadczy o wzajemnym poszanowaniu praw wędkarzy do korzystania z tych samych zasobów w sposób zrózwnoważony, w dodatku z poszanowaniem praw przyszłych korzystających z tych zasobów ... Byłbym wdzięczny za wyjasnienie na czym miałaby polegać "sprzeczność z etyką łowienia stricte no kill"? Wszyscy praktykujemy łowienie "stricte no kill" w odniesieniu do ryb, co do których umówiliśmy się, ze są niewymiarowe. Czy w tym jest cokolwiek nieetycznego? Jeśli nie, to co nieetycznego jest w umówieniu się na wypuszczanie ryb o innych rozmiarach, jesli jest taka potrzeba?
To co pisałem że jest sprzeczne z etyką i dlatego eliminuje jakąś grupę wędkarzy i w pewien sposób dyskryminuje. Zwłaszcza jeśli jest to w strukturach i na wodach PZW , nie powinno mieć miejsca.
Postaram się jak najkrócej dlaczego tak uważam .
Samo łowienie wzięło się z potrzeby zdobywania pokarmu . Kiedyś jakiś ,,ktoś'' aby żyć musiał polować . I to było normalne . Robił to aby przeżyć . Różnymi metodami łowił tyle ile mu było potrzeba. I to było normalne i etyczne zarazem.
Z czasem łowiących przybywało , udoskonaliliśmy sprzęt. Przy okazji okazało się że sprawia nam to całkiem niezłą frajdę. Łącząc przyjemne z pożytecznym zaczęliśmy wprowadzać ograniczenia aby zasoby wystarczały dla coraz większej ilości chętnych. I zarazem dawały szanse na przeżycie odpowiedniej populacji ryb. I to było sensowne i jeszcze jak najbardziej etyczne.
Ale jeśli wyeliminujemy zupełnie czynnik zdobycia pokarmu. Okażę się że okaleczamy żywe istoty , często skazując je na wielogodzinne konanie , tylko dla przyjemności. Czyli egoistyczny sadyzm w czystej postaci . Nie zmącony żadnym , absolutnie żadnym racjonalnym powodem naszego postępowania. Dlatego niech to będzie wymiar ochronny wysoki , ale jest możliwość . Niech to będzie okrojony limit miesięczny i roczny, ale jest możliwość.
Moje wymiary i limity od bardzo dawna nie mają nic wspólnego z oficjalnymi. Ale ciągle mam możliwość zabrania , i jeśli złowię rybe która spełnia wymagania , czasem zabieram.
Dlatego nie łowię na łowiskach no kill- ych. By zachować resztki godności i człowieczeństwa. Jakiś przykład w końcu trzeba dawać dzieciom.
Zwłaszcza że od kilku lat łowię głównie pstrągi. Te jak zapewne panu wiadomo , nawet te wypuszczane , w naszych wodach potrafią osiągnąć na prawdę dużą śmiertelność . Dość aktywny no kill-wiec potrafi uśmiercić więcej ryb niż ktoś kto teoretycznie je zabiera .
No kill najlepiej sprawdzał by się chyba na okoniach. Ale zapewne nie o takim łowisku rozmawiamy.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
również pozdrawiam
i mam nadzieję choć trochę wyjaśniłem i nie poszło na marne moje pisanie