farti napisał:
Jeśli chodzi o no kill , pozostaje przy zdaniu że to bardziej wrzód niż podstawa.
Wrzód dla tych, co lubią mięcho, bo im gul śmiga, jak wiedzą, że na OSie jest duża ryba i nie mogą jej w łeb dać. Dla tych drugich w Okręgu to kolejny powód do dodania sobie niechcianej roboty.
Biorąc pod uwagę te dwa przykłady, zastanawiam się czy wrzód to nie jest przypadkiem przedstawiciel jednej ze stron, które to nie chcą OSów na wodach górskich.
farti napisał:
Okres ochronny, wymiar i limity są wystarczającym elementem ochrony odpowiedniej populacji ryb. Nie tworzy barier do spięć ,nie dzieli na nas i,,onych'' .
Masz racje ale tylko teoretyczną. Z praktyki "dwója".
W tym roku około 600 osób opłaciło górskie w Mazowszu i jest to liczba osób, która raczej nie liczy na wielkie warszawskie eldorado nad Rządzą czy Jeziorką. Gdyby w górskich mazowieckich kipiało aż od łososiowatych, to podejrzewam, że chętnych byłoby jakieś 2000 lub więcej. Opłacaliby miejscowi i spoza okręgu tak, jak to dzieje się teraz w Lublinie, Krośnie, które wyzbyło się porozumień. Wiec przyjmijmy, że jest tych 600 chętnych.
Powiedz mi proszę, jakie wprowadziłbyś ograniczenia (wymiar ochronny, okres połowu, limit roczny) na jednego wędkującego? Przyjmijmy, że wymiar to 35cm, okres połowu to styczeń-sierpień (8 miechów), a limit roczny to np. 32 pstrągi (wychodzi po dwa pstrągi na wyprawę przy założeniu, że będziesz na rybach dwa razy w miesiącu: 2x2x8=32). Załóżmy, że tych 600 chłopa opłaciło składkę górską w tym 2012 roku i chce wyłowić swoje 32 pstrągi w roku. Załóżmy, że do kompletnie pustej rzeki (bez żadnego pstrąga) należałoby wpuścić 600x32 pstrągów selektów o wymiarze ponad 35cm, żeby teoretycznie każdy złowił swoje 32 wymiarowe w roku, przy czym rzeka zostanie totalnie wyrybiona, bo każdy zabije swoje zdobycze. Wychodzi: 600x32=
19 200 sztuk pstrąga selekta rocznie. A o ile trzeba wpuścić więcej ryb biorąc pod uwagę:
- naturalną przeżywalność po zarybieniu (zanieczyszczenia itp);
- działalność kłusowniczą kłusowników;
- działalność kłusowniczą wędkarzy;
- wpływ czapli, wydr na populację;
żeby każdy uczciwy pstrągarz wyłowił swoje 32 pstrągi?
Zakładając, że nie ma kłusownictwa, nie potrzeba żadnych kontroli, czapli/wydr, zanieczyszczeń, a przeżywalność jest na 100% i wędkarze wyłowią wszystkie 19 200 selektów, to okaże się, że żadna ryba nie przystąpi do tarła. Okaże się, że 1 września rzeka jest pusta i trzeba znów wpuścić 19 200 sztuk kulinarnego selekta na rok 2013.
Przy samym założeniu, że każdy z 600 wędkarzy będzie łowił w miesiącu dwa razy, okazuje się, że każdego dnia nad naszą rzeką będzie łowiło 2.5 wędkarza. Jeżeli okaże się, że każdy będzie chciał połowić tylko w niedzielę, okaże się, że nad nasza rzeką będzie łowiło w każdą niedzielę 17,5 wędkarza czyli uśredniając 17.5 wędkarza tygodniowo. Czyli każdego tygodnia wyjedzie 35 ryb.
Czy taka gospodarka woda górską Ci farti odpowiada? Po co wtedy okres ochronny, jak nie będzie czego chronić?
Skupiając się teraz na finansach, to ile trzeba by wydać kasy, żeby rocznie kupić te 19 200 sztuk 35-centymetrowego selekta? Załóżmy, że na 1kg wchodzą 4 takie selekty, a cena 1kg to 10zł. Wychodzi, nam: 19200/4x10zł=48 000zł. Jak chcesz mieć takie łowisko skoro dopłata do wód górskich wynosi 25zł i nie sądzę, że jest całkowicie przeznaczana na te wody? Wychodzi na to, że jak tych 600 chłopa wpłaci po 25zł, to będzie 15 000 zł. A gdzie te brakujące 33 000zł?
Podsumowując, żeby nasza rzeka dała każdemu wędkarzowi w roku 32 wymiarowe pstrągi potrzeba, żeby dopłata do górskich wynosiła 80zł. Jeżeli dopłata wynosiłaby 25zł, to każdy wędkarz z tych 600 chłopa złowiłby w roku po 10 pstrągów, bo 10 ryb to 2,5kg (1kg to 4 ryby). A 2,5kg ryb to koszt 25zł.
Wychodzi na to, że każdy łowiłby średnio co miesiąc jednego pstrąga 35cm wyjeżdżając na ryby 2 razy w miesiącu.
A teraz nagle okazuje się, że fama idzie w świat i w 2013 roku opłaca składkę górska więcej niż 600 Warszawiaków. Co się wtedy dzieje? Każdy złowi średnio mniej niż 1 pstrąga miesięcznie (!) zakładając, że każdy będzie nad wodą 2 razy w miesiącu, przez osiem miesięcy w roku.
Jak widać samo się nie zrobi i wszystko związane jest z kosztami. Każdy chciałby mieć rybóf w pyte i najlepiej krzyczeć na forum, że się należy, że OSy nie mają sensu i że najlepiej to wszystko walić w łeb, a jak się bliżej przyjrzymy sprawie, to okazuje się, że wszystko kosztuje. Biorąc pod uwagę, że Okręg Wawa ustalił taką dopłatę do górskich, to wydaje mi się, że ma pstrągarzy w poważaniu, skoro nie stwarza im warunków na łowisku.
Przedstawiony przeze mnie model to rzeka, w której nigdy nie będzie ryb większych niż 35cm (plus tyle centymetrów, ile będzie w stanie ryba urosnąć do 31 sierpnia), przy założeniu, że nie istnieje na tej rzece problem kłusownictwa, wydr/czapli, kosztów związanych z przewiezieniem ryb, kontroli, zanieczyszczeń i przy 100% przeżywalności zarybienia.
A teraz zastanówmy się realnie o ile należałoby zwiększyć składkę, żeby w wodzie 1 września pozostało wystarczająco dużo ryb, które przystąpią do tarła. O ile trzeba by zwiększyć składkę, żeby kontrole straży rybackiej były skuteczne i żeby zrekompensować straty poniesione w związku z naturalną śmiertelnością po zarybieniu czy z powodu czapli/wydr.
farti napisał:
Pozostaje tylko (!)wyegzekwować należycie przepisy od wędkujących i zlikwidować kłusownictwo.
Problemem są kłusole nie wędkarze!
Jak widać nie tylko