Pierwszy atak choroby na Słupi i Wieprzy był pod koniec lat dziewięćdziesiątych, dokładnie nie pamiętam daty, ale pewnie mógłbym do tego dojść. Choroba z różnym natężeniem była obecna od tego czasu, aż do teraz. Mniej więcej od tego czasu skończyło się eldorada trociowe na rozpoczęciu sezonu (zainfekowane trocie giną lub szybko spływają do morza, gdzie prawdopodobnie również giną). Z początku choroba dziesiątkowała ryby na Słupi i przede wszystkim na Wieprzy, po paru latach zaatakowała Regę i Parsętę, wtedy i tam skończyły się kelty. W końcu choroba rozprzestrzeniła się na Redę. W zeszłym roku zaatakowna została jedna z ostatnich wolnych od choroby rzek pomorskich - Łupawa. Do zeszłego roku wolne od choroby były Ina i Łeba (choć o tej ostatniej dochodziły mnie różne opinie, tutaj muszą wypowiedzieć się koledzy zajmujący się tą rzeką).
Pierwsze chorują samce, często zainfekowane trocie skaczą wysoko nad wodę i spadąją na płask z głośnym hałasem do wody (co powoduje podniecenie u wędkarzy, jest jednak zapowiedzią tragedii).
Widoczne często przed jazami, w młynówkach na cofkach ryby pokryte grzybem to umierajace ryby zatrzymane w migracji w dół rzeki.
Ryby w początkowym stadium choroby potrafią odbyć tarło, lecz jaka jest jakość tego tarła ( czy ikra jest odpowiednio zakopana itp) nie sposób odpowiedzieć.
W trakcie spotkania w ZO PZW Słupsk gdzie byli obecni przedstawiciele IRSu, PZW, hodowców i służb weterynaryjnych, właśnie weterynarz stwierdził że może należy ograniczyć zarybienia bo jak stwierdził (gdy w stawie chorują ryby to najprostszym sposobem ograniczenia choroby jest zmniejszenie obsady) na co prof. Bartel powiedział że jak ktoś chce wziąć na siebie odpowiedzialność to on może wyłaczyć jedną rzekę z zarybień smoltem. Tylko jedna osoba poparła ten pomysł, ale dostała parę kuksańców w bok, i parenaście wrogich spojrzeń (kwestia odpowiedzialności). Pomysł nie został nawet poddany głębszej dyskusji.
Chore ryby badane są od lat (chyba w Zakładzie Chorób Ryb w Puławach), co z tych badań wynika tego nie wiem, ale pewnie zdiagnozowano chorobę i oznaczono bakterie i wirusy i tyle.
Już od parunastu lat choroba jest w naszych rzekach, od paru lat szerzej się nią zainteresowano do dzisiaj nie podjęto żadnych działań.