Franek ...
... jak to nazwałeś "asygnata" (nazwy nie kwestionuję, każdy sądzi według siebie) Igo na 40 zabicie sztuk pstrągów i lipieni według kalkulacji podanej przez któregoś z kolegów powinna mieć wartość 30 x 7 zł/szt. (podana wartość dorosłej ryby z gatunku pstrąg potokowy) + 10 x 11,66 zł/szt. (również według jednej z powyższych kalkulacji, przyjąłem cenę za kilogram dorosłej ryby o średniej wadze około 340 g) = 210 + 116,60 = 326,60 zł. Co najmniej tyle powinien zapłacić za możliwość zgodnego z regulaminem i wykupionym limitem połowu zabicia 30 pstrągów i 10 lipieni. Opłata powinna być wniesiona z góry, jeśli złowi to złowi, a jeśli nie złowi to nie.
Opłaty które wnoszone są na dzień dzisiejszy przez członków PZW za wędkowanie nie powinny obejmować limitów połowów, ale z tego powodu nie powinny zawierać zniżek. Jeśli bowiem traktujemy wędkowanie jako formę relaksu, spędzania wolnego czasu, hobby, obcowanie z naturą etc. to pytam się dlaczego takowa opłata miałaby być różna, powinna chyba być ujednolicona dla wszystkich dorosłych korzystających ze wspólnego dobra, którego wszyscy jesteśmy współwłaścicielami. Mam wrażenie, że taka opłata też powinna być nieco niższa niż obecne składki, bo jeśli ktoś powiedzmy zamierza wędkować na terenie jakiegoś jednego okręgu okręgu to płaci stosunkowo niewiele, ale jeśli chciałby opłacić możliwość wędkowania w kilku okręgach, to nasze "tanie wędkowanie" zaczyna robić się kosztowne. Nie chcę tu wartościować czy to mało czy dużo, bo to zależy od zasobności portfela każdego z wędkarzy z osobna.
Tak właśnie pomyślałem sobie ... a po co te wszystkie bzdurne opłaty całoroczne, toż to zwykły idiotyzm jest. Popatrzcie sami ... skoro dniówka w większości okręgów kosztuje w granicach 30 zł i jest w każdym z okręgów dzienny limit połowu (zabicia ryb) to może jest to sensownie wycenione ... przynajmniej w odniesieniu do pstrągów (jeśli powiedzmy wolno zabrać 2 potoki to ich wartość wynosi 14 zł - jak za 2 dorosłe ryby 2 x 7 zł + ewentualnie 1 lipień 11,66 zł łącznie daje to kwotę 25,66 zł, czyli z każdego kilograma wyłowionego z rzeki zostaje 4,34 zł, to chyba wystarczy na pokrycie kosztów ubocznych (organizacyjnych) związanych z zarybianiem rzek pstrągowych. Nie uwzględniam tu kosztu wynikającego z ograniczonej przeżywalności materiału zarybieniowego. Może zatem nic prostszego nie pozostaje jak znieść opłaty roczne, albo wycenić je jako opłata za wejście na wodę x ilość z (jak to Franek ujął) asygnaty (na ilość wejść). Mam wrażenie, że takie rozwiązanie byłoby bardzo zasadne.
Każdy płaci równo, po 30 zł za dniówkę,
jeden zabija - bo taką ma potrzebę, chęć, tak jest wychowany,
drugi nie zabija - bo nie ma takich potrzeb, chęci, tak jest wychowany.
Może nie byłoby wówczas takich niesnasek jak obecnie. Każdy płaciłby za możliwość korzystania ze wspólnego dobra zgodnie ze swoim przekonaniem.
Niemniej jednak wówczas wszystkim OS'om, odcinkom no killowym mówimy nie ... bowiem wszyscy płacimy odpowiednio duże opłaty, aby móc wędkować w taki sposób w jaki chcemy. Może wówczas moglibyśmy poławiać lipienie jak John Wilson w swoim programie na jednej z brytyjskich rzek - na białe robaczki, nie widzę w tym niczego złego, w Polsce też kiedyś się tak łowiło.
Do mkfly ... zgodnie z Twoją nową dewizą ... masz rację, nie będę z Tobą rozmawiał.
Panie Jerzy ...
Z ogromnym zaciekawieniem przeczytałem tekst do którego link Pan zamieścił. Tekst ten pokazuje złożoność problemu jakim niewątpliwie jest rozsądne i racjonalne gospodarowanie zasobami naturalnymi. Mam jednak kilka wątpliwości dotyczących szczególnie zamieszczanych w tym tekście kalkulacji ... jakoś mi to wszystko nie pasuje. Ja oczywiście nie podważam ich prawdziwości, ja jedynie staram się zrozumieć dlaczego akurat pewne wartości obliczane są w taki właśnie sposób, a jeśli wyniki tych kalkulacji są właściwe, to dlaczego PZW podejmuje takie, a nie inne decyzje, w moim mniemaniu niegospodarnie wydatkując nasze (związkowe) pieniądze. Wątpliwość moja dotyczy przede wszystkim "rozdziału" zatytułowanego Racjonalnie gospodarujmy, a konkretniej kalkulator.
Jaki jest sens zarybiania narybkiem skoro, pokazuje Pan w wyliczeniach że koszt uzyskania dorosłej ryby jest co najmniej czterokrotnie wyższy niż w przypadku zarybiania rybami dorosłymi.
Jak Pan podaje, aby zapewnić dla 1000 wędkarzy po 20 ryb na osobę w ciągu roku, przy założeniu 50% przeżywalności dorosłych ryb, należy wpuścić do wody nie 5.000.000 narybku, bo to jest nieopłacalne, a wpuścić należy 40.000 ryb dorosłych.
Porównanie kosztów:
- narybek 5.000.000 x 0,07 zł/szt. = 350.000 zł
- ryby dorosłe 40.000 x 7 zł/szt. = 280.000 zł
Wydaje mi się, że w sytuacji w której jesteśmy nie powinniśmy zastanawiać się nad tym, czy w łowisku chcemy mieć dzikie pstrągi, tylko co zrobić, żeby je mieć. Zgodzi się Pan ze mną, że lepiej mieć łowisku Put and Take, niż mieć łowisko typu lodowisko, jak w dowcipie:
Siedzi wędkarz przy przerębli i moczy kija, wtem rozlega się wołanie ...
- Panie tu nie ma ryb!!!
- a kto to mówi??
- kierownik lodowiska!
Wracając do kosztów i do słynnej Frankowej "asygnaty". Jeśli wędkarz typu Igo chce wyłowić (zabić, skonsumować zabrać) 20 rybek w sezonie to cena jaką powinien za nie zapłacić (za asygnatę) to co najmniej 20szt. x 7 zł/szt. x 2 (współczynnik bilansujący 50% przeżywalność materiału zarybieniowego) = 280 zł, a nie 1000 zł jak Pan pisze. Przy czym oczywiście jest to EKWIWALENT za złowione (wyłowione) ryby, płatny z góry, jeśli rozważamy opłatę całoroczną. W przypadku dniówki koszt 30 zł powinien w zupełności wystarczyć, jako koszt asygnaty i opłata za wędkowanie (rozrywkę).
Zatem jak już będziemy mieć te dorosłe ryby wpuszczane do rzek, to przyzna Pan, że nie sposób wszystko wyłowić, zawsze coś się uchowa z poprzedniej partii zarybienia. Można zarybienia rozplanować tak, aby nie wpuszczać do rzek dużych ilości jednorazowo, a dokonywać zarybienia kilka razy w roku. Czarną Przemszę bywa, że zarybiają co tydzień ... wiem, że to inny charakter rzeki, ale pokazuje to, że jeśli dobrze się coś zorganizuje to można.
Kolejną niezrozumiałą dla mnie kalkulacją jest kwestia ikrzyc i naturalnego tarła.
"Uwzględniając naturalne tarło, przy założeniu, że zostaje jesienią np. 20 ikrzyc na ha mamy na 80 ha rzek 360 ikrzyc, z których możemy uzyskać ok. 1 150 000 szt. wylęgu." - cytat z Pańskiego tekstu.
Nie rozumiem skąd te wyliczenia. Jeśli podaje Pan 20 ikrzyc na hektar, to na 80 hektarach powinno być nie 360, a 1600.
Czyli z jednej ikrzycy uzyskujemy średnio 3194 szt. wylęgu, zatem przy 1600 ikrzycach otrzymujemy 1600 x 3194 = 5.110.400 sztuk wylęgu, czyli ilość o której Pan pisał podając zarybienia wylęgiem.
Mam jednak wrażenie, że to ja czegoś nie rozumiem. Proszę o wyjaśnienie dlaczego właśnie tak to Pan przedstawia. Rozumiem, że podawane wartości są szacunkowe i odnoszą się do organizmów żywych w warunkach środowiska naturalnego, w których jak wszyscy wiemy nie sposób dokonać precyzyjnej analizy w oparciu o znane nam metody prognozowania, bowiem nie mamy wpływu na większość czynników.
Prowadząc dyskusję na jakiś temat, chcę się czegoś nauczyć, czegoś dowiedzieć, poszerzyć swoje horyzonty. Nie chcę bezmyślnie klepać po klawiszach, dla samego aktu klepania ... mimo że czasem podejrzewam się o grafomaństwo.
Jest jeszcze co najmniej kilka kwestii dla mnie niejasnych, ale to może innym razem, żeby nie napisać tekstu o objętości porównywalnej do encyklopedii Związku Radzieckiego ... to taki ukłon w stronę Franka
Wiem, że niektóre rozważania przeze mnie przedstawiane są oderwane od rzeczywistości, ale jak nie traktuję o rzeczkach. Ja mam na myśli RZEKI co najmniej jak Raba, Skawa, Soła ... nie ciurki rozmiaru Czarnej, czy Białej Przemszy mimo, że BP jest piękną pstrągową rzeką, której ... reklamy robić nie trzeba, ale zgodzicie się, że rzeka rozmiaru Raby ma znacznie większe możliwości, że o Dunajcu, Sanie, Wiśle, Bugu, Odrze, Bobrze, Warcie, Wieprzy i innych wspominać nie będę.