Czy istnieje złoty środek - N I E W I E M !!!
Juz mialem nie pisać, ale musze to dorzucić.
Otóż jest. Różnorodność. Coraz wiecej odcinków no kill. Kto chce polowić -dopłaca do okregowki za odcinek specjalny ( doplata wyłacznie na zarybianie) i "się znęca"do woli. Efekt? Kasa i niemożność zberetowania w takich miejscach automatycznie odcina "tatarkiewiczów" od mięsa..
Przypadek autentyczny. Znany mi koleś nie jezdzi na odcinek no kill Poru,ponieważ jest wyjatkowym rybożercą, wiec beretuje tylko na Tanwi tam gdzie wolno. Dodatkowo jest zadowolony, ponieważ nabywa regulaminowe limity za skladke okregową.
I uwaga.
Najlepsze rzeki, z najlepszymi warunkami ( gdzie zawsze naturalnie wystepowały łososiowate, wszelkie przełomy, mateczniki z naturalnymi tarliskami, odcinki krajobrazowe itd robić No kill- Czyli praktycznie jak teraz tylko zintensyfikować dzialania. Czyli do "bulu" paarafrazując wieszcza..
Pozostale cieki, np. zaadoptowane wody nizinne na gorskie z popolulacja wsiedlonego pstraga, kanały łakowe, odcinki w pobliżu wsi ( to jest ważne-zeby była naturalna konkurencja klusownicza dla tatarkiewiczów..
) z warunkami dla pstraga zrobić Kill i udostepnic publicznie. Niechaj tam biją mięsożercy. Wstep dla wszystkich dozwolony i tu i tu. Jesli wybiją do cna, przejrzą na oczy, przeliczą kasiorke wydana na okregówkę i benzynke na bezowocne wyjazdy na "morze martwe"
szybko skruszeją i przyjadą na łowiska no kill, ale bedą mieć wybór, albo klusować (- czyli bagażnik i ostry gaz na KILL..- znam takie przypadki- to jest zew!) ryzykując mandatem, albo pogodzić sie z zasadami na C&R , ucałować pyszczek ( tzw.pocałunek smierci..
i z żalem i cieknąca slinką ( Boże co ja gadam! to straszne!..
) w y p u ś c i ć.
Radykalne rozwiazanie, ale nie ma rady. Inaczej popłyniemy wszyscy..
.
Proste?.
.