hoin napisał:
Ty sobie kolego gęby Lubelszczyzną nie wycieraj, bo to że w tym regionie kraju jest jeszcze trochę pstrągów, zawdzięczamy w dużej mierze temu że u nas na szczęście niewielu takich jak Ty...
Jeeezu, jak bym nie zobaczył to bym w życiu nie uwierzył że można takie głupoty pisać...
Ludzie, otrząśnijcie się wreszcie, pomyślcie trochę! Chcecie łowić pstrągi? Twierdzicie że jesteście z tym emocjonalnie związani? Chcecie mieć sensowne łowiska? To nie ma beretowania ryb w kropki! Argumenty tych, którzy wpadają w panikę na samą myśl że coraz bardziej odcina ich się od czerwonego mięsa są po prostu żenujące: "Zabieram ze sobą maksymalnie dwie ryby w sezonie", jak by to miało cokolwiek usprawiedliwiać... Wiecie co to jest dwie ryby w sezonie przy obecnej presji? Podam wam to na prostych liczbach dotyczących właśnie Lubelszczyzny, tak idiotycznie ostatnio lansowanej na pstrągowe Eldorado.
Więc tak: cieków pstrągowych na Lubelszczyźnie jest ze 7. Jeden z tych
cieków zasługuje na miano, powiedzmy, rzeki, ale też tylko w dolnym biegu. Reszta to co najwyżej rzeczułki, żeby nie powiedzieć ciurki. Sypiemy na tych rzeczułkach tarliska, robimy miejscówki, zarybiamy, pilnujemy tarła, staramy się trzymać za mordę kłusowników, dzięki oddanym sprawie ludziom w ZO udaje nam się w ostatnim czasie uniknąć poważniejszych zanieczyszczeń. Gdyby teraz każdy z nas zabrał dwa wymiarowe pstrągi w sezonie, to po prostu zarżnęli byśmy to o co tyle czasu walczymy! Rachunek jest bowiem bezlitośnie prosty: składki na górskie opłaca u nas ponad 1000 wędkarzy. Gdyby każdy chciał wziąć 2 ryby, to by oznaczało 2000 wymiarowych, zatłuczonych pstrągów na sezon. Znamy nasze wody, liczymy gniazda tarłowe, NIE MA OPCJI ŻEBY BYŁO U NAS TYLE WYMIAROWYCH PSTRĄGÓW. Pytam więc kolegów, co tacy święci, bo oni tylko czasem sobie rybę wezmą: co proponujecie w takiej sytuacji? Wyścig o mięso, czyli bijemy bo możemy, a potem się zobaczy? Obniżenie wymiarów żeby dla wszystkich wystarczyło? Zniesienie cudem wywalczonych no-killi? Czy może pisanie wniosków do PZW żeby więcej zarybiało bo nie każdy może 2 ryby zarżnąć? Tu naprawdę nie ma wielkiej filozofii, rachunek jest zero-jedynkowy. Albo bijesz ryby i godzisz się na bylejakość łowisk, albo wypuszczasz wszystko i masz nadzieję że tych co oni "tylko dwie ryby na sezon" będzie na tyle mało, że uda się coś w rzece utrzymać i czasem dzięki temu coś połowić. To przecież takie proste... Rzeka to ma być zdrowy ekosystem! To nie jest sklep rybny! Jest u nas parę hodowli tęczaków. Na kilogram składają się dwie świeże, spore ryby. Kosztuje to paręnaście złotych. Naprawdę trzeba bić dzikiego potoka z rzeki, pozbawiając w efekcie siebie i innych możliwości obcowania z tymi pięknymi i walecznymi stworzeniami w przyszłości? Czytam FORSa dłuższy czas, ale nigdy jakoś nie miałem ochoty się zarejestrować. Dopiero bzdury wypisywane w tym wątku mnie złamały. Możliwe że będzie to mój ostatni post tutaj, ale zanim skończę pozwolę sobie jeszcze zadać pytanie tym wszystkim co to uważają że limity, wymiary i ochrona wystarczą. Warszawa i Kraków. Oba te miasta mają długie pstrągowe tradycje, oba są wielkie, w obu żyje mnóstwo wędkarzy. W pobliżu obu płynie po 3 (słownie trzy) sensowne rzeczki, które powinny stanowić łowiska pstrągowe. Jakie chcecie dać limity i wymiary na takich wodach, aby po 3 miesiącach sezonu coś w nich pływało oprócz palczaków??
Na tym kończę. Kto miał zrozumieć to zrozumie. Ale nie jestem naiwny. Czekam na święte oburzenie tych co to nigdy się nie pogodzą z tym że ktoś próbuje im negować święte prawo bicia pstrągów, a nierozumiejących że jest ich więcej niż tych ryb które chcą zabijać.
Każdy ma swoje zdanie. Jak widać zdanie niektórych jest ŚWIĘTE i jedynie słuszne, nietykalne. Typowa polska wada. Niestety "kolego" to co napisałeś zionie chamstwem i agresją - z osobą tak wypowiadającą się. niestety nie można prowadzić kulturalnie dialogu. Pomijam już fakt, że "kolega" traktuje mnie jak mięsiarza z tego względu, że zabieram pstrąga na sezon - goli wyjaśnienia, żebyś mógł spać po nocach spokojnie - nie, nie z waszych lubelskich rzek, którymi "wycieram sobie gębę". Zabieram rybkę ze swojej ulubionej rzeczki, gdzie populacja pstrągów ma się dobrze, a na dalszych wyjazdach jest to bezsens chociażby ze względu na konieczność transportu takowej ryby, czasami przez pół Polski albo i lepiej. Poza tym na nie jeżdżę "w odwiedziny" żeby wyławiać komuś ryby - nie jest to wbrew temu co uważasz moim celem.
Wszem i wobec ogłaszam wszystkim którzy tego nie wiedzą: świat (także ten wędkarski) nie jest czarny ani biały. To świat szarości, gdzie nie ma jednej absolutnej prawdy. Swoje własne zdanie popiera się doświadczeniem i wiedzą. Trzeba mieć szacunek do kogoś kto myśli inaczej, mimo iż sami zamierzamy twardo stać przy swoim. Nie ma jednej, jedynie słusznej wędkarskiej etyki o czym swego czasu pisał chociażby J. Jóźwiak (niektórym mędrcom pewnie nieznany).