Te ryby, którym w głowie tarło, raczej nie są skore do brań. Natomiast w listopadowe i grudniowe dni można liczyć na ryby, które w tym sezonie na tarło nie idą oraz wygłodniałe potarłowe kelty z pierwszego rzutu. To raczej w grudniu. Trocie urzędują przy polskich plażach od Świnoujścia po Zalew Wiślany. Doskonałe są okolice klifów w Międzyzdrojach. Tyle, że na Zachodzie sezon jest krótszy o kilka tygodni, ze względu na ciepłą wodę z Odry. Bardzo słuszna jest uwaga o porze połowów, tylko, że u nas są takie durne przepisy na wodach morskich, ze łowić w nocy nie wolno. Dla świętego spokoju lepiej porozumieć się z posterunkiem Straży Granicznej i to wyjaśnić przed wyprawą. Nocą trocie, i inne drapieżniki również, wyłażą za tobiasami i krewetkami na sam brzeg. Rybacy maja w styczniu w okolicach Miedzyzdrojów doskonałe wyniki w pierwszej siatce od brzegu. Tu jest problem. Ci panowie doskonale wiedzą, kiedy troć i łosoś podchodzą do brzegu i, bywa, ze łowienie jest pasmem zaczepów i slalomów między siatkami, potrafią wyrzucać kotwicę na sam brzeg przy użyciu małych łódek. Osobiście uważam, że powinna być wprowadzona strefa wolna od rybołówstwa, chociaż z pół mili.Wracając do łowienia, przyznam się szczerze, że na duńska imitację krewetki, doskonała na Bornholmie, jeszcze polskiej troci nie złowiłem, natomiast imitacje tobiasków i srebrzyste muchy śledziopodobne wzbudziły zainteresowanie ryb. Co do pogody, to są teraz strony z doskonałymi prognozami i obrazem falowania. Można się wstrzelić co do godziny, oczywiście, po dużych wiatrach rozkołys trochę trwa, ale to najlepszy czas na te ryby.
www.windfinder.com/weatherforecast/szczecin . Zamiast szczecina można wpisać inny port. Są też inne. Z tym tęczakiem, to trochę nie tak. Osobiście jestem przeciw. To to samo co karp wnaszych wodach, zwłaszcza, że wyjściowo jest z hodowli. Niestety Duńczycy też walą go tonami do Bałtyku, więc za szybko się go nie pozbędziemy. Na kiju ryba jest wspaniała. Zimą, łowiąc na gumy można przy okazji trociowania spotkać ławice turbotów przy samym brzegu, fantastyczne uderzenia. Walki prawie nie ma, ale branie potężne. Tyle, że prowadzić trzeba inaczej, wolniej z przysiadami na dno, co często kończy się frędzlami glonów i więźnięciem między kamieniami. Jeden z kolegów pisze o lince. Przyznać Wam muszę, że mój tradycjonalizm naprowadził mnie na , moim zdaniem, lepsza wersję. Starą, żyłkową. Mniej ryb się spina, zresztą na rzece też wolę żyłkę, mimo strat w przynętach. Jeśli plecionka to i cienka, i kij super "gumowy". Ale sama idea jest super. Trociowanie w morzu powinno się rozwijać. Dla ludzi ze śródlądzia to dodatkowo fajny wypad inhalacyjny, można też wziąć rodzinę i spędzić któryś z dłuższych weekendów, nie trzeba wstawać o 3 rano. same pozytywy.